Ostatnia niedziela
Z biletami w ręku, gotowi do drogi już, już mieli progi zakrystii opuszczać, gdy...Ten, na którego czekali, ten, w którym pokładali nadzieje, spóźniał się. I jak tu jechać na urlop?
Moi Drodzy, nadszedł ten wyczekany, ostatni dzień przed wakacjami. Z biletami w rękach wszyscy w zakrystii czekali na przybycie tego, kto miał ich przez ten miesiąc zastąpić. Dziwne było jednak to, że nikt się jakoś z tego faktu nie cieszył. Siostra wiadomo dlaczego. Mimo starań nie znalazła nikogo na swoje miejsce, więc urlop musiała przełożyć. Ale pozostali?
– Jak długo można czekać, ja się pytam. No jak długo? – Stary ze zniecierpliwieniem potrząsnął ogromnym pękiem kluczy do kościoła.
Nosił go od samego rana, by z namaszczeniem przekazać zastępcy. Wszystko było już gotowe na dokonanie zmiany, no może poza bochenkiem chleba i solą.
– Ładnie, ładnie. Jeszcze nie zaczął, a już się spóźnia – Średni ujął się pod boki i zaczął miarowo stukać stopą o posadzkę.
Wszyscy w zakrystii spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
– Nie zamierzam kryć mojej dezaprobaty – odrzekł i wrócił do stukania.
– Trudno się nie zgodzić. Obowiązek ponad wszystko. A tu co? Lekceważące spóźnienie. Trzeba sprawdzić czy rezerwację odwołać można, a bilety zwrócić – Stary poprawił poły letniej marynarki, którą zakupił był specjalnie na okoliczność wyjazdu.
W przeciwieństwie do Średniego i Młodego, Starego nie martwiła perspektywa spędzenia idealnego urlopu w zaciszu ogrodu, skąd miałby widzenie na to, co się w zakrystii i kościele dzieje. Ale skoro obiecał młodym i się zobowiązał...
– Nie ma się co tak gorączkować – powiedział Młody, spoglądając na zegarek. – Powiedział, że będzie, to będzie. Zresztą i tak oficjalnie zaczyna dopiero od jutra.
– A to powód, by zjawiać się tu na ostatnią chwilę? – Średni tupanie zamienił na chodzenie po zakrystii wte i wewte.
– Nie chcę myśleć, co będzie dalej. A jeśli kazania także będzie pisał w pośpiechu i bez namysłu? – Staremu udzieliła się nerwowość Średniego, bo również zaczął zataczać kręgi po zakrystii.
Spokojna była tylko Siostra. Jej się nigdzie nie spieszyło.
– Jakoś sobie na pewno poradzi. Ponoć bardzo pobożne teksty pisze. Publikuje nawet – powiedziała.
– Ponoć, ponoć... Co tu nam Siostra opowiada? – Średni podszedł do półki i wskazał na szereg stojących na niej książek. – Jakoś jego nazwiska tu nie znajduje.
– A bo on w internecie publikuje – odpowiedziała Siostra i zaraz dodała: – Chyba lepiej tam niż nigdzie, prawda?
Ta uwaga zabolała Średniego. Oj zabolała. Siostra trafiła prosto w jego czuły punkt. Ileż to razy wysyłał swojego teksty do wydawnictw? Ileż? Tyleż. Tylko wszystkie pozostały bez odpowiedzi.
– Co to będzie? Co to będzie? Gdzie pomysł zostawiać nasze owieczki i jechać sobie w świat daleki? – Stary z minuty na minutę miał coraz bardziej zatroskaną minę.
– O by nam tylko nasz środek transportu nie uciekł – nawet Młodego zaczęło już niepokoić to spóźnienie. – Nastepny będzie dopiero jutro wieczorem.
–Wystarczy już! – Siostra miała dość tego narzekania. – Obowiązki gospodarza równie dobrze sama mogę przekazać. Jeśli spakowani i gotowi, to czas najwyższy ruszyć w drogę, w innym razie...
Nie dokończyła. W tym momencie otworzyły się drzwi do zakrystii. Na widok oczekiwanego gościa Staremu z brzękiem wypadły klucze na podłogę, Młodemu opadła szczęka, Średni stracił kilka centymetrów wzrostu, a Siostra zbladała. Przestała nawet myśleć o wyjeździe. Kto wszedł i kto zacz? O tym za miesiąc, bo plan na wakację Siostra miała prosty – ornaty idą do pralni.
Zastępca – jakby dobrze nie zaczynał i tak źle kończy.
Chleb i sól – podręczny zestaw powitalny.
Stukać stopą o posadzkę – energetycznie dość wydajna forma tańca.
Zaczynać od jutra – kto by tak nie chciał?
Wte i wewte – rodzaj szarady językowej, bo powiedzieć łatwo, ale jak zapisać?
Publikować w internecie – ciągle jeszcze lizać cukierek przez papierek.
Urlop idealny – piwo, plaża, lody, i dzieci daleko w domu z teściową.


Skomentuj artykuł