Sezon ogórkowy
Lato w pełni. Także w naszej zakrystii. Nim się jeszcze na dobre upały zaczęły, my mieliśmy już pierwszą ofiarę. Niby nic takiego, ale o czym tu innym pisać?
– Ooo, ojoj. Ooo, ojoj – Młody, postękując, wszedł do zakrystii. Był cały czerwony na twarzy. Miejscami jego skóra przypominała skórkę od chleba, który dwa dni leżał za lodówką. Do tego nosił czarne przeciwsłoneczne okulary. No wiecie, tego typu, który noszą dziś gwiazdy w Międzyzdrojach.
– Czy już? – zapytał Średni na widok Młodego.
– Skąd. Jeszcze całe siedem minut do rozpoczęcia – przytomnie i spokojnie odpowiedziała Siostra.
– Pytam się, czy już dziennikarze ustawiają się po wywiad, a gawiedź po autografy? – ostrze ironii przebiło powietrze zakrystii. Średni nie krył satysfakcji ze słonecznej opalenizny (a raczej przypalenizny) Młodego. Tak to jest, gdy za długo leży się nad basenem - pomyślał.
Do zakrystii wszedł Stary.
– No nie. W tych binoklach to raczej chyba nie! Co prawdy nowe lampy w kościele mocne są, ale bez przesady. W ciemnych okularach Mszy św. odprawiać nie można - zadekretował.
W ręku miał wypchana torbę, nie wiadomo czym. Ostrożnie położył ją na kredencji i zaczął się przebierać.
– To były tylko dwie godziny, dwie godziny... – powtarzał Młody pod nosem.
– Trzeba leczyć, a nie stękać – stwierdziła Siostra i zaczęła przeglądać apteczkę. Jednak prócz wody utlenionej i zwitka starego bandaża, pamiętającego jeszcze poprzednią epokę, nic w niej nie znalazła.
– Kupiłem wczoraj maść w aptece, ale nie pomogła – rzekł Młody zrezygnowanym głosem.
– Ale przecież mamy coś odpowiedniego – powiedział Średni i rzucił się do apteczki. Chwilę w niej poszukał, przewracając wszystko do góry nogami, ale znalazł - małe okrągłe pudełeczko. Odkręcił wieczko, powąchał... Następnie szybko je zamknął, pobladł i, trzymając się ręką za twarz, wybiegł z zakrystii. Pozostali z wyrzutem spojrzeli na gospodarza obiektu. Ten jednak niezrażony niczym, podszedł do torby i wskazał na nią ręką.
– Tu jest lekarstwo. Tanie, ekologiczne i skuteczne – zachwalał. – Wystarczy przystawić na miejsce oparzeń i przechodzi, jak makiem zasiał.
– Chyba jak ręką odjął – Starego poprawiła Siostra.
– Oj, nieważne. Ważne, by pomogło – Stary sięgnął do torby i wyjął pokaźnych rozmiarów słoik. – Proszę – podał go Młodemu.
– Mizeria ekologiczna w occie – Młody odczytał napis na etykiecie. – Mizeria? – powtórzył i z wyrzutem spojrzał na Starego.
– Nie mizeria, a ogórki. Czytałem, że na oparzenia najlepsze. Jak zobaczyłem dziś jego twarz, to poszedłem do sklepu i kupiłem. Najlepsze, jakie mieli.
– Ogórki tak... – Siostra zabrała z rąk Młodego słoik. – Ale surowe. Te, co najwyżej, możemy dziś na obiad zjeść – powiedziała i odstawiła słoik na kredencję.
– Ogórki to ogórki – obruszonym tonem powiedział Stary. – A gdzie w ogóle się tak doprawił? – Zapytał Młodego.
– Pielgrzymów, którzy się u nas zatrzymali, odprowadzałem. Dwie godziny. To były tylko dwie godziny i proszę - taki efekt.
Okulary przeciwsłoneczne – ciemne szyby jak w BMW, ale nie tak groźne.
Zadekretować – ustanowić prawo, że starsze rodzeństwo dzieli się z młodszym czekoladą.
Binokle – nosił je Pan Kleks, ale kto w erze MP3, Full HD, GPS i GSM pamięta, kto to był Pan Kleks?
Mikstura – taka zupka chińska tylko podawana na zimno.
Ogórek – kolega Jurka, Kiełbasy i Sznurka - najpopularniejszy w sezonie letnim.


Skomentuj artykuł