Bp Ważny: rekolekcje dla kobiet po aborcji to posługa miłości

Bp Artur Ważny | fot. Profetopl / YouTube

Znam ponad sto pięćdziesiąt kobiet, które doświadczyły dramatu aborcji. Każda z nich mówiła o swojej drodze i wiem, że przeżywała syndrom poaborcyjny, bez względu na to, jak go nazwiemy. Cierpią również mężczyźni - bp Artur Ważny w rozmowie z Piotrem Kosiarskim opowiada o Winnicy Racheli, rekolekcjach dla osób, które dźwigają ciężar dokonanej aborcji.

Piotr Kosiarski: Dlaczego Ksiądz Biskup wspiera Winnicę Racheli?

Bp Artur Ważny: Myślę, że Winnica Racheli to pomysł Pana Boga. Być może zabrzmi to górnolotnie ale wierzę, że naprawdę tak jest. Moja przygoda z Winnicą zaczęła się, gdy dostałem maila od siostry zakonnej ze Stanów Zjednoczonych, która poprosiła mnie o pomoc w organizacji rekolekcji dla kobiet, które dokonały aborcji. Tego samego dnia pojechałem do Nowego Sącza, by wygłosić konferencję dla zakonnic. I jedna z sióstr, która właśnie wróciła z Magadanu w Rosji i wcześniej prowadziła tam Winnicę Racheli, również zapytała mnie o pomoc. Miała pod opieką dom rekolekcyjny w Piwnicznej Zdroju, więc było już miejsce, w którym Winnica mogłyby się odbywać. Byłem zaskoczony, że dwa podobne głosy pojawiły się jednego dnia. Skontaktowałem siostry ze sobą.

W moim kapłańskim życiu, które trwa już trzydzieści lat, poznałem wiele kobiet po aborcji, które potrzebowały pomocy. Siostry zakonne dają tym kobietom miłość macierzyńską. Ale jest im potrzebna również troska ojcowska.

DEON.PL POLECA

W moim kapłańskim życiu, które trwa już trzydzieści lat, poznałem wiele kobiet po aborcji, które potrzebowały pomocy.

Mężczyźni i aborcja

Wiele kobiet, zwolenniczek aborcji mówi: "moje ciało, mój wybór". Czy tak jest na pewno? Wiadomo, że aborcja jest zabiciem dziecka. Ale gdzie w tym wszystkim jest jego ojciec?

- Zdanie "moje ciało, mój wybór" jest pozornie słuszne. Ale żeby zaistniał człowiek, zaistniało życie, potrzebne jest działanie mężczyzny. On też ma prawo decydować, co z tym dzieckiem ma się dalej dziać. To jest wspólna sprawa. Niedawno pojawiły się bilbordy z hasłem "Kochajcie się mamo i tato". Potem, w kontrze, pojawiły się inne bilbordy: "Kochajcie mnie, mamo i tato". Wyrażają one jednak mniejszą prawdę, bo rodzice mają kochać razem. Za życie odpowiedzialnych jest obydwoje rodziców.

Myślę, że kobiety często zostają ze swoja decyzją same i próbują rozwiązać problem po swojemu. Wielu mężczyzn - wynika to z doświadczenia rekolekcji - nie wie, co robić. Stoją z boku i mówią: "Zgadzam się na wszystko, co postanowisz…".

"…ale decyzja jest po twojej stronie".

- To piłatowe umywanie rąk. Każda z ponad stu pięćdziesięciu kobiet, które poznałem i współprowadziłem na rekolekcjach, podkreślała jak ważna jest obecność mężczyzny, jego zdanie i wsparcie. Niestety wiele kobiet zostaje z tym samych.

Dlaczego tak się dzieje?

- Myślę, że to jest pokłosie myślenia, że aborcja to wybór wyłącznie kobiety. A w rzeczywistości to nigdy nie jest wybór kobiety tylko obydwojga rodziców, którzy powinni wspólnie wziąć odpowiedzialność. Zresztą papież Jan Paweł II w Familiaris Consortio pisał, że pierwszym zadaniem mężczyzny jest troska o życie poczęte. Kiedyś było to dla mnie trudne. Ale kiedy zacząłem prowadzić rekolekcje Winnicy Racheli i słuchać kobiet, zrozumiałem, że sednem bycia mężczyzną jest branie odpowiedzialności za życie. Myślę, że trochę w innym wymiarze widzimy to teraz na Ukrainie. Nie dotyczy to aborcji, ale troski o żony i dzieci. Mężczyźni przywożą swoje rodziny na granicę, a gdy wiedzą, że są już bezpieczne, wracają bronić ojczyzny. Nawet z narażeniem własnego życia. To jest niesamowite.

Wracając do tematu aborcji – myślę, że gdyby kobiety miały wsparcie mężczyzn, zapytały ich o zdanie, a oni powiedzieliby „jestem z tobą, damy radę”, nie byłoby tylu aborcji.

Sednem bycia mężczyzną jest branie odpowiedzialności za życie. Myślę, że trochę w innym wymiarze widzimy to teraz na Ukrainie.

Co mężczyzna powinien powiedzieć matce dziecka, żeby dać jej potrzebne wsparcie?

- Nawet jeśli mężczyzna czuje się niedojrzały, niegotowy żeby być ojcem, powinien dać matce dziecka taki sygnał, że będzie ją wspierał. "Damy sobie radę. Nie możemy robić rzeczy, które są nieodwołane". Są różne opcje.

O tym, czym jest Winnica Racheli i jak wyglądają rekolekcje dla osób, które dokonały aborcji, przeczytasz pod linkiem.

Jakie?

- Po pierwsze mężczyzna może powiedzieć: "Będę przy tobie. Urodzimy to dziecko i się nim zajmiemy". Po drugie może zasugerować, że on może zająć się dzieckiem. Jest jeszcze trzecie wyjście - oddanie dziecka w inne ręce; jest wiele małżeństw, które czeka na adopcję.

Niektórzy powiedzą, że to narażanie kobiet na traumę, skazywanie ich na dziewięć miesięcy życia w stresie. Ale z perspektywy kogoś, kto towarzyszy kobietom na rekolekcjach, mogę powiedzieć, że urodzenie dziecka jest dla kobiet dużo lepsze, niż pozbawianie go życia. Dlatego ojciec powinien w tej decyzji wspierać matkę. Taka jest jego rola, niezależnie od dojrzałości. "Jestem z tobą, urodzimy nasze dziecko i poradzimy sobie wspólnie". Ważne, żeby kobieta nie została z tym wyborem sama. Samotność i panika to najgorsi doradcy.

Z perspektywy kogoś, kto towarzyszy kobietom na rekolekcjach, mogę powiedzieć, że urodzenie dziecka jest dla kobiet dużo lepsze, niż pozbawianie go życia.

Jak na Winnicy Racheli wygląda dynamika pracy z kobitami i mężczyznami?

- Emocjonalna i psychiczna struktura mężczyzny jest inna. Kobieta nosi życie w sobie, mężczyzna jest z boku. Może jest tak dlatego, żeby mógł być bardziej stabilnym punktem odniesienia w obliczu trudnych sytuacji i nie ulegać panice, chociaż różnie z tym bywa.

Dlatego na rekolekcjach Winnicy Racheli z mężczyznami i kobietami pracujemy trochę inaczej. Mężczyźni nie są w stanie pewnych rzeczy przejść. Dlatego tworzymy dla nich alternowaną drogę, inne zajęcia i medytacje. Po to, aby - na tyle na ile mogą - spotkali się z tym, co się stało, ze swoim dzieckiem, które utracili.

Kiedy kobiety uczestniczą w Winnicy wspólnie z mężczyznami, jest im bardzo trudno przeżywać rekolekcje. Mężczyźni często jawią się kobietom jako opresyjni kaci, którzy nie stanęli na wysokości zadania. Miałem takie rozmowy, zaraz na początku rekolekcji, kiedy jedna czy druga kobieta przychodziła do mnie i pytała: "Co ten mężczyzna tu robi?". Odpowiadałem: "Przyjechał na rekolekcje". Ona na to: "Ja wiem, co on zrobił, nie pomógł kobiecie". Ta kobieta widziała w obecności mężczyzny wielki dramat. "Jego tu nie powinno być". Dlatego lepiej, żeby na rekolekcjach niektóre medytacje kobiety przeżywały same. Mogą wtedy wyrażać uczucia, nazywać po imieniu gniew wobec mężczyzny - partnera, męża - który nie stanął na wysokości zadania. To jest wielkie odkrycie również dla mnie. Znam tylko jedną kobietę, która wzięła wszystko na siebie, a mężczyzna do dzisiaj nie wie, co się stało. W każdym innym przypadku w kobietach jest agresja i wewnętrzny gniew na mężczyzn.

Ale mężczyźni również cierpią.

- Często w sposób nieuświadamiany i nieuzewnętrzniony. Podobnie jak kobiety. Zdarza się, że gdy mężczyźni uświadomią sobie dramat aborcji, wchodzą w uzależnienia - alkohol, hazard, pracoholizm. Uciekają z domu, a ich małżeństwa się rozpadają. Gdy jednak postanawiają coś z tym zrobić, to najczęściej w formie jakiegoś konkretu - chcą coś kupić, ufundować, w coś się zaangażować. Dynamika męskiego uzdrowienia jest nieco inna.

Zdarza się, że gdy mężczyźni uświadomią sobie dramat aborcji, wchodzą w uzależnienia - alkohol, hazard, pracoholizm.

Dużą rolę w męskim uzdrowieniu odgrywa rozmowa w grupie terapeutycznej, mówienie o tym, co się przeżyło. Gdy kobiety dzielą się własnym doświadczeniem, bierzemy mężczyzn na bok i oni również opowiadają o swoich doświadczeniach. Każdy z nich jest na innym poziomie, dlatego świadectwo jednej osoby otwiera inne. Taka rozmowa potrafi mieć ogromne znacznie terapeutyczne - spotkanie męskich serc, dzielenie się własnym cierpieniem.

Jak wygląda życie kobiet i mężczyzn, którzy przeżyli Winnicę Racheli?

- Udział w rekolekcjach przekłada się na lepsze relacje między nimi. Niektórzy angażują się w działalność na rzecz ochrony życia. Wiele osób zaczyna należeć do wspólnot w Kościele, biorą udział w duchowej adopcji dzieci poczętych, marszach dla życia, niektórzy nawet włączają się w pomoc przy organizacji Winnicy, chcą być świadkami tego, co się stało.

Rozmowa o aborcji z księdzem

Co może powiedzieć kapłan, gdy przychodzi do niego kobieta, która myśli o przeprowadzeniu aborcji?

- Jeśli rozmowa odbywa się w czasie spowiedzi, warto zachęcić kobietę, by spotkała się i porozmawiała poza konfesjonałem. Swoboda i sposób odziaływania będą wtedy większe. Natomiast jeśli osoba chce pozostać anonimowa i pod wpływem impulsu przyszła do konfesjonału, to najlepiej dać jej świadectwo własnego życia, spróbować zrozumieć to, co ktoś przeżywa i powiedzieć, że zawsze jest inne wyjście. Są jednak sytuacje, w których widzę, że jako ksiądz, mężczyzna, nie mogę pomóc; wtedy daję konkretny adres i telefon. Nieraz już zdarzyło mi się odesłać kogoś do sióstr urszulanek, które prowadzą dom samotnej matki w Tarnowie i pomagają z wielką troską oraz serdecznością. Często kobiety mogą w tej kwestii być bardziej wspierające.

Pamiętam młodą dziewczynę, która dokonała aborcji za granicą i przyszła do mnie porozmawiać. Moja niedojrzała rozmowa sprawiła, że zapytała: "Widzę, że ksiądz kocha moje dziecko, a co ze mną?". Wciąż słyszę to pytanie.

Dziecko to jedno, ufamy, że Bóg w swoim miłosierdziu bierze je do siebie. Ale zostaje jeszcze matka, często udręczona i przerażona, która nosi ranę.

Trauma poaborcyjna

Tuż przed naszą rozmową na jednym z popularnych portali czytałem artykuł o tym, że nie ma traumy poaborcyjnej.

- W tym temacie warto zwrócić uwagę na trzy rzeczy. Po pierwsze, zawsze traktujmy wszystkich ludzi z miłością - również tych, którzy wyrażają inną opinię. Po drugie, pamiętajmy, że "miłość wpółweseli się z prawdą". Wysłuchajmy więc najpierw osób, które nie przeżywają traumy, czy też mówią, że ona nie występuje, ale później porozmawiajmy o faktach. A fakty są takie, że znam ponad sto pięćdziesiąt kobiet, które doświadczyły dramatu aborcji. Każda z nich mówiła o swojej drodze i wiem, że przeżywała syndrom poaborcyjny, bez względu na to, jak go nazwiemy. Takie są fakty i nie można im zaprzeczać. Być może niektóre kobiety nie przeżywają syndromu poaborcyjnego, może go ukrywają lub znalazły sposób, żeby sobie z nim radzić, ale u innych kobiet jest on faktem. Trzecia kwestia, o której warto pamiętać, to konsekwencje, o których również należy mówić - dramaty rozsypanych psychicznie kobiet, rozwody, presja, nerwice, samobójstwa i tak dalej.

Znam ponad sto pięćdziesiąt kobiet, które doświadczyły dramatu aborcji. Każda z nich mówiła o swojej drodze i wiem, że przeżywała syndrom poaborcyjny, bez względu na to, jak go nazwiemy.

Byłem wyświęcony na biskupa 30 stycznia 2021 roku. Następnego dnia na największych portalach ukazał się sponsorowany artykuł z pewnego tygodnika na mój temat. Lead mnie ośmieszał, a moje imię zostało zmienione z Artur na Andrzej. Znamienne było to, że w tekście pojawiła się wzmianka o Winnicy Racheli i o tym, że nie ma czegoś takiego jak syndrom poaborcyjny. Dopóki byłem zwykłym księdzem, problem niemal nie istniał. Ale teraz ksiądz stał się biskupem, więc będzie miał większą "siłę rażenia". Artykuł był napisany w takim kluczu, że syndrom poaborcyjny to intelektualny bełkot i przaśna teologia. Myślę, że istnieje obawa o to, że temat będzie poruszany nie przez księdza, ale przez biskupa. Mimo to nie wyobrażam sobie, że po tym, czego doświadczyłem i co wiem, mam przestać spełniać ten uczynek miłosierdzia wobec kobiet. Cieszę się, że Winnica Racheli się rozszerza, że coraz więcej kapłanów wchodzi w jej doświadczenie i że rekolekcje będą się odbywać częściej.

Kościół i aborcja

Idea Winnicy Racheli nie jest do końca rozumiana również w Kościele.

- Myślę, że Kościół dojrzewa w swoim języku przepowiadania, sposobie mówienia o pewnych problemach. Aborcja stała się niestety bardzo częsta i nie możemy tego tematu bagatelizować. To pole do Ewangelizacji, głoszenia Ewangelii życia. U początku Kościoła pewne grzechy - zabójstwo, herezja i cudzołóstwo - były nieodpuszczalne. Jednak potem praktyka się zmieniła; była pokuta i tak dalej.

Teraz jest podobnie. Głosimy pewne rzeczy radykalnie i to jest niezmienne. Ale przepowiadanie Kościoła często nie dociera do ludzi i w praktyce grzechu jest coraz więcej. Kiedyś odpuszczenie grzechu aborcji było zarezerwowane tylko dla bardzo wyjątkowych sytuacji i tylko dla niektórych kapłanów. Dzisiaj może to zrobić praktycznie każdy ksiądz. Powszechność grzechu sprawia, że wielu ludzie żyje w jego skutkach. Dlatego trzeba do nich wyjść, trzeba o tym mówić.

Ludzie spoza Kościoła zarzucają nam, że wmawiamy kobietom syndrom poaborcyjny. Tymczasem my nie musimy niczego wmawiać, bo kobiety same się do nas zgłaszają. Ale doświadczamy również niezrozumienia od niektórych środowisk Kościoła, które uważają, że przede wszystkim należy mówić o złu aborcji i tak dalej. Ale nie mówią o tym, że zostają kobiety i mężczyźni, którzy nie umieją sobie z tym poradzić i musimy wyjść im naprzeciw. Kościół zdradziłby sam siebie, gdyby się tym nie zajął. Ja odkryłem to jako zadanie, które Pan Bóg mi objawił, przez moje doświadczenia, spotkane osoby, że trzeba się tym zająć.

Myślę, że tu jest dużo niezrozumienia. Niektórzy księża nie chcą nawet w swoich parafiach powiesić plakatów Winnicy Racheli. Ci kapłani nie rozumieją, że to nie jest propagowanie aborcji. Poza tym każdy z nas grzeszy i dlatego powinniśmy dawać innym szansę.

Co dała Księdzu Biskupowi Winnica Racheli?

- Każde rekolekcje, słuchanie bardzo dramatycznych historii kobiet, to bardzo emocjonalne przeżycie, które uczy mnie miłosiernego spojrzenia na człowieka, empatii, dostrzegania, że nie wszystko jest takie jak z pozoru wygląda, że trzeba zejść głębiej, posłuchać, skąd się wzięły wszystkie dramatyczne wybory kobiet. Druga rzecz to doświadczenie Bożego Miłosierdzia i tego, co Pan Bóg potrafi uczynić w krótkim czasie. Od piątku do niedzieli idziemy wspólnie z kobietami i mężczyznami przez mękę, krzyż, aż do zmartwychwstania. To naprawdę pokazuje, jaką moc ma Bóg i Jego Słowo. Po trzecie widzę, jak kobiety odnajdują swoje miejsce w Kościele, jako wspólnocie, jak rany, którymi się dzielą, uzdrawiają. Skrywane zranienia są traumą, ale wypowiedziane - zamieniają się w skarb, bogactwo Kościoła, prowadzą do zmartwychwstania. Bieda, która jest dla nas cierpieniem, okazuje się być szansą. Niedziela, ostatni dzień rekolekcji jest paschalnym uwieńczeniem, rezurekcją, która przynosi radość i wielkanocny uśmiech.

Winnica Racheli pokazuje, że dramat aborcji dotyczy kobiet niemal w każdym wieku - od osiemnastu lat do osiemdziesięciu; one naprawdę potrafią przeżywać aborcję latami. Zdarza się, że na rekolekcjach wszystko rozgrywa się wokół jednego dziecka, jednego dramatu, a potem okazuje się, że dzieci było siedmioro, że była cała seria aborcji; pojawił się mechanizm, który się powtarzał, który był sposobem na rozwiązywanie problemów. Kiedy słucha się, dlaczego tak się działo, w kieszeni otwiera się nóź - na tych, którzy nie pomogli, nie okazali wsparcia. A ta kobieta staje się tak bliska sercu.

Przypomina mi się sytuacja, kiedy młoda kobieta dokonała aborcji dziecka, którego ojcem był jej biologiczny tata. To było bardzo mocne. Na końcu rekolekcji przyszła do mnie, a ja zapytałem, czy mogę ją przytulić. Zgodziła się. Na końcu, kiedy uczestnicy wyjeżdżali, ona została, żeby porozmawiać. Okazało się, że to przytulenie było dla niej najważniejszym doświadczeniem całych rekolekcji - uścisk ojca, który niczego nie chciał, a wcześniej zapytał o zgodę, uznał jej godność i granice, których do tej pory nie szanował nawet biologiczny tata.

Ludzie biorący udział w rekolekcjach podkreślają, że uzdrowienie odbywa się w uścisku macierzyńsko-ojcowskim. Obecny na rekolekcjach ksiądz daje poczucie bezpieczeństwa i stabilności, przyjmuje jako mężczyzna, nie odrzuca i nie piętnuje. Siostra zakonna to obraz miłości matki, która jest życzliwa i delikatna. W świadectwach uczestników Winnicy Racheli mocno to wybrzmiewa i potwierdza, że dobrze jest te rekolekcje prowadzić właśnie w taki sposób. Słowo mężczyzny i spojrzenie matki. Bóg stworzył świat słowem i spojrzeniem - powiedział, stało się i Bóg widział, że było to dobre. Winnica Racheli to posługa miłości.

Szukasz pomocy w tym obszarze? Chcesz wziąć udział w Winnicy Racheli? Zadzwoń do siostry Małgorzaty Słomki SM, która prowadzi rekolekcje w Piwnicznej Zdroju: 798 707 456

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bp Ważny: rekolekcje dla kobiet po aborcji to posługa miłości
Komentarze (1)
EA
~Ewa Adamska
9 czerwca 2023, 11:17
A co z USUWANIEM niechcianych osób np. z pełnych "macierzyństawa" zakonów, bo komuś przeszkadzały? Co z ich zniszczonym życiem? Powołaniem?