Dlaczego dopiero po roku małżeństwa mówimy „u nas wszystko dobrze”?
Brzmi przekornie? Ale prawdziwie. Jaką drogę przeszliśmy? Czy był tylko krew, pot i łzy? Jak się polubić i zaprzyjaźnić? Jak teraz patrzymy na naszą relację?
Jesteś kimś innym, i to jest okej
„Kiedy spotykamy drugiego człowieka, doświadczamy inności. Ten ktoś ma inne serce, inny umysł i inną ścieżkę życia. To odkrycie burzy obraz świata, jaki stworzyliśmy sobie w wyobraźni. Jak na nie zareagujemy?” (z książki „Kłamstwa, którymi żyjemy”)
Może to oczywiste, ale u nas to było jak mantra od samego początku znajomości. Ona ma tak, a ja mam tak – jak to pogodzimy? Dlaczego znowu się tak zachował? Czemu kolejny raz się nie rozumiemy? Czemu muszę to jej tłumaczyć? Przecież każdy wie, o co chodzi.
Czy przez ten rok wszystko sobie wyjaśniliśmy tak, że doskonale się rozumiemy? Oczywiście, że nie. Nadal pojawiają się takie sytuacje, kiedy wydaje się, że on jest z Marsa, a ona z Wenus, ale jest ich zdecydowanie mniej. Częściej od razu ze sobą rozmawiamy zamiast zatrzymywać się tylko na poirytowaniu. A przede wszystkim potrafimy sobie powiedzieć: „jesteś kimś innym, i to jest okej”.
Jesteśmy dla innych, i to jest okej
Oprócz tego, że jesteśmy dla siebie nawzajem, to jesteśmy też dla innych. To dla naszej relacji bardzo potrzebne, żeby mieć osobne światy i móc je potem wnosić we wspólną rzeczywistość.
U nas to są przede wszystkim miejsca pracy, czyli tak naprawdę większość dnia, którą spędzamy poza domem, jesteśmy osobno. Oprócz tego funkcjonujemy trochę inaczej towarzysko. Każde z nas wiele czerpie z tylko damskich i tylko męskich spotkań, opowiadając potem sobie ciekawsze rzeczy albo mówiąc tylko „to był dobry czas, bardzo fajnie było”.
Bycie dla innych jest okej, bo ubogaca nasze małżeństwo. Dzięki temu wnosimy do niego różne historie, inspiracje, pomysły. Mamy różne tematy do rozmów, możemy siebie o wiele zapytać. Nie ograniczamy się tylko do naszej relacji, staramy się siebie też dawać innym.
Słyszymy nawzajem swoje potrzeby, i to jest okej
Wydaje się takie banalne, ale o wiele trudniej to zrealizować. No bo co zrobić, kiedy ona wraca zmęczona z pracy, marzy o kąpieli i łóżku, a on o wspólnym spacerze? Albo kiedy on czeka na weekend w gronie znajomych, a ona ma ochotę zaszyć się gdzieś z książką i posłuchać ciszy?
To proste zapytać: czego potrzebujesz? Na czym ci zależy? To wymagające, aby przemóc w danym momencie siebie i powiedzieć „okej, dzisiaj to zrobię”. Jasne, są takie sytuacje, że nie możemy zaprzeczać sobie na siłę, że wiemy, że potrzebujemy odpoczynku, spokoju albo ciszy. Ale ile razy „potrzebuję” tak naprawdę oznacza „wolę” albo „nie chce mi się”?
Staramy się siebie słyszeć i usłyszeć. To takie proste gesty, jak wspólny jogging albo zakupy. Albo kupno świeczek pływających w wodzie. Albo spokojny wyjazd w góry. To gesty, które mówią: słyszę Cię.
Lubię Cię, jesteś fajny
Chcemy być kochani, zaopiekowani, najważniejsi dla drugiej osoby. Chcemy, żeby małżeństwo, nasza relacja, była dla niej priorytetem. Chcemy tych wszystkich wielkich rzeczy.
Ale… lubimy sobie powiedzieć proste „lubię cię”, „jesteś fajny”, żeby poczuć się jak u boku najlepszego przyjaciela. Przyjaciela z którym po nocach oglądaliśmy świetne filmy, piliśmy piwo, gadaliśmy o życiu, wyjeżdżaliśmy w góry, podróżowaliśmy po świecie, wypłakiwaliśmy się mu, skakaliśmy ze szczęścia. Z którym dzieliliśmy wszystko.
Skomentuj artykuł