Dojrzewanie dzieci to czas ojców
Jeśli dzieciństwo można nazwać czasem matki, to wiek nastoletni można określić jako czas ojca.
W pierwszej fazie życia to właśnie postać matki dostosowuje się pod wieloma względami najlepiej do rodzaju potrzeb, jakie ma maleńkie dziecko. W tym okresie ojciec nie może być nieobecny, ale jego działania muszą być umiejętnie "kierowane" przez matkę, jeśli chodzi o rozumienie świata emocjonalnego dziecka i sposobu interpretowania relacji z nim.
W tej pierwszej fazie życia dziecka ojciec ma możliwość wzbogacenia i wysubtelnienia swojej wrażliwości, pozwalając się kierować wrażliwości matczynej, aby dotrzeć z lepszym przygotowaniem do tego, co będzie się działo później i co będzie się wiązało z jego większym zaangażowaniem w relację wychowawczą.
W oczach małego dziecka ojciec jest postacią ważną, ale nie centralną tak jak mama, mniej obecną, nieco mglistą. Jest to postać, którą dziecko kocha, ale której życie (rozgrywające się w znacznej części poza domem) zna mniej.
Jasno widać, że ojciec nie może "wejść" w znaczącą relację z dzieckiem bez przyzwolenia matki. Jeśli ona, nie panując nad intensywnym i bardzo silnie ją wciągającym związkiem z dzieckiem, nie stworzy warunków do podjęcia przez ojca bezpośredniej odpowiedzialności, będzie mu bardzo trudno znaleźć dla siebie znaczące miejsce w relacji wychowawczej. W rzeczywistości to matka zbliża dzieci do ojca.
Nastolatek (i jego matka) w poszukiwaniu ojca
W wieku nastoletnim obecność ojca same matki postrzegają jako konieczną i korzystną; dlatego jest on w bardziej zdecydowany sposób "przywoływany". Towarzyszy temu także docenienie w nim pewnych aspektów, które wcześniej nie były wystarczająco "dostrzeżone" (na przykład jego naturalna skłonność do stanowczości, umiejętność powiedzenia "nie", pewna siła, z jaką jest w stanie prowadzić relację z dziećmi).
Bardzo często właśnie w tej fazie matki stopniowo porzucają przeświadczenie, że mogą samodzielnie kierować wychowaniem dziecka i że są zasadniczo bardziej zdolne niż mężczyzna do wypełnienia tego zadania. Mąż bywał często uznawany za "całkiem dobrego w relacji z dziećmi, ale nie tak dobrego, jak ja"; teraz jednak kobiety muszą zmienić zdanie, ponieważ rozwój dzieci stawia je w dramatyczny sposób przed faktem bezsilności ich własnego stylu rodzicielskiego.
Tak więc, kiedy mama uświadamia sobie, że nie jest już w stanie poradzić sobie z dzieckiem, lub zdaje sobie sprawę z tego, że jej słabości emocjonalne nie pozwalają jej na dostateczną stanowczość, częstokroć po raz pierwszy dostrzega potrzebę wkładu wychowawczego męża. Jest to jeden ze sposobów docenienia odmienności współmałżonka, której do tej pory nie miała okazji osądzić w dostatecznie pozytywny sposób.
Nierzadko matka zmienia zdanie o niektórych aspektach osobowości współmałżonka, które wcześniej uważała za mało przystosowane, gdyż teraz ma możliwość docenić jego odmienny sposób podejścia - często z sukcesem - do kwestii wychowawczych.
Oto najczęstsze sytuacje, w których mama dostrzega przemożne pragnienie "przekazania dziecka ojcu" lub bardziej zdecydowanego włączenia go w odpowiedzialność wychowawczą:
- Nieuchronne i zrozumiałe przemęczenie pracą związaną z opieką nad dziećmi, połączone z odradzającym się pragnieniem kontynuowania własnego rozwoju osobistego, na przykład poprzez uzupełnienie studiów czy doskonalenie zawodowe, powrót do zainteresowań, jakie czasowo "poszły w kąt" w związku z opieką nad dziećmi. "Teraz podrosły - mówią często matki - i w wielu sprawach już mnie nie potrzebują, a ja mam więcej wolnego czasu do dyspozycji; mogę więc poświęcić się temu, na co przedtem nie miałam czasu".
Im starsze są dzieci, tym poważniejsze są decyzje wychowawcze; dlatego też rodzic "codzienny" odczuwa potrzebę dzielenia ze współmałżonkiem, przynajmniej częściowo, ciężaru tych coraz poważniejszych decyzji.
W okresie nastoletnim stawka w grze obiektywnie jest coraz większa i decyzje, jakie trzeba podejmować, stają się coraz ważniejsze, gdyż mają ogromne znaczenie dla przyszłości dzieci.
Skłania to często matkę do pragnienia, aby także współmałżonek miał w tym swój udział; jak często mówią: wziął na siebie brzemię odpowiedzialności.
U matek pojawia się również wrażenie, że sytuacja wychowawcza "wymyka im się z rąk", co sprzyja włączaniu ojca. Często zaczynają sobie zdawać sprawę z tego, że utraciły zdolność kontroli nad dorastającymi dziećmi. "Już mnie nie słuchają!..." - mówi wiele z nich. Rozumieją, że nie potrafią ich prowadzić za pomocą tych samych metod, co do tej pory, i czują potrzebę, by ktoś inny wziął na siebie ciężar całej sytuacji.
W poszukiwaniu szerszych horyzontów
Pod wpływem tych aspektów relacji, typowych dla wieku dorastania dzieci, otwierają się przed ojcem większe możliwości wejścia w bardziej znaczącą relację z nimi i przyczynienia się w większym zakresie do ich rozwoju.
W tym okresie życia dzieci ojciec staje się, w kontekście pary małżeńskiej i rodzicielskiej, figurą ciekawszą, zasługującą na odkrycie: "Czuję, że moją córkę bardziej interesuje ojciec; od pewnego czasu istnieje tylko on - komentuje jedna z matek - co jest dla mnie trochę przykre, ale pozwalam jej na to, bo wiem, że to dla niej dobre".
Mentalność ojca, jego sposób widzenia świata jest mniej znany dzieciom, podczas gdy poglądy mamy są znane doskonale. Jej zdania były powtarzane do znudzenia, podczas gdy "rozumowanie" ojca wkracza na tereny, o których matka wypowiadała się rzadziej: sport, polityka, praca zawodowa. W ten sposób dzieci odkrywają "szerszy" świat, ciekawszy od tego domowego, w którym matka była (często wbrew swojej woli) niekwestionowaną protagonistką. Wiele matek opisuje lata spędzone na opiece nad małymi dziećmi jako wzbogacające doświadczenie życiowe, ale też coś "zbyt zamkniętego i ograniczającego" w wielu aspektach, ponieważ wszystko "kręci się" wokół rodziny, szkoły, przyjęć urodzinowych i wizyt u pediatry.
Ojciec wprowadza dziecko w złożoność świata społecznego, życia "poza" rodziną. W oczach dorastającego dziecka jawi się on jako ktoś o szerszych, ciekawszych horyzontach, a przynajmniej jako ktoś niosący rzeczy nowe i bardziej stymulujące. Zaprasza dzieci do "rozmów dorosłych", z jakich do tej pory były one wykluczone, gdyż po prostu były za małe, albo dlatego, że uważano, iż pewne sprawy nie mogą ich zaciekawić.
Dorastające dzieci pragną się dowiedzieć, jak zareagowałby ojciec, gdyby na przykład dowiedział się, że syn jest narkomanem, albo co myśli o toczącej się właśnie debacie politycznej, jak ocenia różne programy telewizyjne, dlaczego woli te filmy, a nie inne, jakie jest jego zdanie o pewnej kategorii osób, dlaczego niektóre z nich szanuje, a innych nie.
W poszukiwaniu docenienia
W tej fazie życia miłość matki już nie wystarcza. Dzieci chcą się podobać ojcu i być doceniane także przez niego: z tego powodu rozwijają przymioty, zdolności, aspekty mentalności, za które mogą zyskać uznanie raczej ojca niż matki.
Ostrożnie przedstawiają ojcu swoje pierwsze próby "dorosłego" rozumowania, aby znaleźć potwierdzenie i akceptację w swoim sposobie wartościowania rozmaitych sytuacji. Chcą się dowiedzieć od ojca, czy to, co myślą, jest poprawne, czy też błędne, i dlaczego. To pragnienie stanowi potężny motor ewolucji psychologicznej i przyczynia się do ukształtowania osobowości dzieci.
Miłość ojca jest trudniejsza do zdobycia, ale też właśnie dlatego jest bardziej stymulująca. Zbliża się bardziej do szacunku niż do afektu i dlatego właśnie trzeba na nią zasłużyć, dając dowody własnej wartości, pokazując, że staje się na wysokości zadania, że jest w nas co doceniać. Szacunek jest złożonym uczuciem etycznym, które, inaczej niż w przypadku naturalnego afektu, można żywić tylko do kogoś, kto udowodnił własną wartość (moralną, sportową, intelektualną itp.), przechodząc przez jakiś rodzaj próby (trud zaangażowania się, stałość, spójność charakteru itp.), pokonując jakiś problem, rezygnując z pretensji, żeby wszystko łatwo osiągnąć bez wysiłku.
Ojciec oczekuje od dziecka, że "będzie ono myśleć rozsądnie, że będzie "wypełniać swoje obowiązki", nie unikając wysiłku, nie "migając się", nie kłamiąc, nie próbując udawać, jak bardzo jest zajęte, czy wykorzystywać dobroć rodziców.
Dziecko, z drugiej strony, pragnie, aby ojciec "był z niego dumny". Duma (uczucie niemal nieobecne dziś w refleksji psychologicznej) zakłada zadowolenie z tego, że "dokonało się czegoś trudnego", nie naginając reguł życiowej gry.
"Poczucie, że masz szacunek ojca, daje ci siłę - powiedział pewien nastolatek - dodaje ci gazu, masz ochotę być jeszcze lepszy!". Rzeczywiście, stymulowanie dziecka w ten sposób skłania je do działań lepszych niż wtedy, kiedy próbuje być sprytne. Przyczynia się to decydująco do ugruntowania pozytywnej samooceny.
Docenienie ze strony matki jest mniej wiarygodne, ponieważ postrzega się je jako coś oczywistego, dawanego gratis, mało wymagającego, często przyznawanego bezwarunkowo. "Nie wiem, czy moja mama mnie docenia, ponieważ jestem jej dzieckiem i mnie kocha, czy dlatego, że rzeczywiście byłem OK" - zwierza się pewien chłopak, ukazując w ten sposób powody, dla których osąd ojcowski jest postrzegany jako pewniejszy. I dodaje: "Tata nie nagina prawdy tylko po to, żeby mi nie sprawić przykrości". Właśnie dlatego, że trudniej je uzyskać, "brawa od taty" są więcej warte w oczach dzieci.
Wiele matek odkrywa ze zdumieniem, że dzieci okazują większy szacunek i respekt w odniesieniu do współmałżonka, który (w pewnym sensie) traktuje je "gorzej", odmawiając im uwagi, pieszczot, obietnic, którymi one same tak często je kuszą. Nie dostrzegają faktu, że dzieci potrzebują smaku prawdy, dowiadywania się, kim są naprawdę, ile są warte i czy mogą być z siebie zadowolone. Aby uzyskać tę świadomość, muszą się przebić przez szklany klosz ochronny, który sprawia, że nieosiągalne są wszelkie próby, ale też stabilna percepcja własnej wartości osobistej. "Mama chce, żebyś był zadowolony - mówi z wielką dojrzałością pewien chłopak. - Ojciec daje ci do zrozumienia, ile jesteś wart". Dlatego właśnie prosi dziecko, aby dało tego dowody, aby pokonywało konieczne przeszkody i stało się osobą dojrzałą, odważną, lojalną sprawiedliwą; taką, z której można być dumnym.
Skomentuj artykuł