Jak kreatywnie spędzić czas z dziećmi?

Jak kreatywnie spędzić czas z dziećmi?
(fot. shutterstock.com)
Joanna Winiecka-Nowak

Początek września nastraja do dłuższych spacerów. Jesień jeszcze u nas nie zagościła na dobre, a i zadań domowych jest na razie stosunkowo mało. Wykorzystując ten fakt sprawdźmy razem z naszymi milusińskimi, co w trawie piszczy.

Dzieci są zwykle bardzo dosłowne. Jeśli poszły sprawdzić co piszczy, to - przynajmniej na początku - nastawią się na słuchanie. No i bardzo dobrze. Zamknijmy oczy razem z nimi i słuchajmy. Możemy sobie nawet to przysłuchiwanie ułatwić. Jeśli przez niewiadomy przypadek nie jesteśmy właścicielami stetoskopu, zabierzmy ze sobą inne urządzenie nagłaśniające, na przykład plastikową butelkę o ściętym denku. Alternatywą dla trójwymiarowego naczynia PET będzie papierowa tuba ukręcona na miejscu ze zwykłej kartki. Aby efekt trójwymiarowości został utrwalony, sklejmy jej brzegi przy pomocy taśmy klejącej. W obu przypadkach przyłożenie tuby do ucha wyeliminuje sporą część odgłosów z tła ("Mamaaaa, a on mnie ugryzł w plecy! Nieprawda! On sam się ugryzł!!!") i pozwoli skoncentrować się na tym, co dla nas w tej chwili naprawdę istotne. Otworzy się przed nami świat tajemniczych szelestów i tupotu małych nóżek.

DEON.PL POLECA




Najgłośniejsze w trawie będą oczywiście owady. Usłyszymy brzęczenie pszczoły i buczenie trzmiela, upojne cykanie koników polnych i nieco mniej przyjemne bzykanie muchy. Jeśli ustawimy się w dobrym miejscu, będziemy mogli nawet posłuchać wędrujących do mrowiska mrówek. Mimo że nie śpiewają przy pracy, to ich chitynowe pancerzyki robią wystarczająco dużo hałasu. A może nakryjemy jakieś stworzenie podczas posiłku? Sprawdźmy, czy głośno chrupie, czy zajada się w bardziej kulturalny sposób? Wizyta w Mikrokosmosie może być tak fascynująca, że na nogi postawi nas dopiero charakterystyczny, wibrujący dźwięk wydawany przez komary. Już do odwrotu głos jego wzywa…

Trawnik to także odgłosy w skali makro. Przechadzają się po nim gawrony i kawki, w miastach również gołębie. Pochylając głowę nad ich krakaniem i gruchaniem nie potrzebujemy nawet maszyny nagłaśniającej. Jeżeli już, na myśl przychodzą raczej stopery. Podobne wrażenia odniesiemy przebywając w pobliżu rozskrzeczanej sroki.  Zdecydowanie milsze dla ucha są koncerty odbywające się na okolicznych drzewach i krzewach. Teraz, na styku lata i jesieni ptaki nie są aż tak aktywne jak wiosną. Już się nie nawołują, by połączyć w pary, nie muszą zazdrośnie strzec gniazd z młodymi. Nadal jednak gdzieniegdzie zabierają głos. Przed wyjściem z domu sprawdźmy w Internecie nagrania eksponujące dokonania najpospolitszych gatunków takich jak zięby, sikory i dzwońce. Może któregoś uda się nam później zidentyfikować? Jeśli nie, na pewno nie zawiodą nas hałaśliwe wróble. Całe szczęście. Lepszy wróbel w garści niż słowik na dachu.

Podsłuchiwanie zwierząt wydaje się raczej oczywiste, w ramach wprowadzenia odrobiny ekstrawagancji skoncentrujmy się również na odgłosach roślin. Pierwsze skrzypce będą grały drzewa trącane wiatrem. Przysłuchując się tym dźwiękom wyodrębnimy ciche szelesty liści, skrzypienie starszych gałęzi i stukot trącających się gałązek. Niekiedy dołączy do tego głuche pacnięcie kasztana lub żołędzia o asfalt alejki. Szelesty i trzaski będą nam również towarzyszyć podczas przechadzania się. Może będziemy mogli posłyszeć jakieś zupełnie niespodziewane odgłosy, na przykład grzechotanie przesypujących się nasion w zasuszonych już owocach - strączkach lub torebkach?  No cóż - trzeba będzie to sprawdzić.

Gdy znudzi nas już słuchanie, wyruszmy w dalszą wędrówkę kierując się węchem. Co prawda natura nie wyposażyła nas w tak dobry nos, jak ten posiadany choćby przez psy, mimo wszystko jednak możemy dowiedzieć się tego i owego. W przeciwieństwie do poprzedniego zmysłu, tym razem  skoncentrujmy się raczej na świecie flory. Zwierzęta pachną zwykle mniej apetycznie (pomijając kurczaka z rożna i szynkę wiejską peklowaną). Jeszcze gorzej wonieją pamiątki po nich porozrzucane gdzieniegdzie w parku. W tym wypadku powonienie podpowie nam raczej jak uniknąć spotkania pierwszego stopnia z tego typu okazem przyrodniczym.

Jedną z najbardziej wonnych części roślin są kwiaty. Nic w tym dziwnego, są one przecież żywą reklamą rośliny. Zapraszają owady na krótki poczęstunek, proponując przy tym w zamian transakcję wymienną -  transport pyłku na większe odległości. Szczyt kwitnienia przypada w końcu wiosny i latem, jednak jeszcze we wrześniu rabatki mienią się wieloma barwami.  Kwitną teraz nie tylko wrzosy, ale też astry, dalie, hortensje, rudbekie i wiele innych roślin. Część z nich - na przykład róże i rezedy - przepięknie pachną. Intensywną woń wydzielają też pospolite aksamitki, choć przez wielu ludzi jest ona uznawana za mało przyjemną. Aromaty roztaczają też różne rośliny uważane przez ludzi za chwasty, nawet podsychający krwawnik.

Doznania zapachowe towarzyszyć będą nam też przy obserwacji innych części roślin. Na duże odległości można wyczuć drzewa iglaste, przesycone w całości żywicą pełną olejków eterycznych. Aromatyczne są także niektóre rośliny zielne, część z nich - na przykład mięta i rumianek - należy do cenionych ziół. Rozetrzyjmy w palcach kilka zerwanych liści i porównajmy ich zapach. Zbierzmy też jeden żywozielony z gałęzi drzewa i jeden podeschnięty, leżący już na trawniku. Czy będziemy mieć nosa do rozróżnienia ich?

Jeśli znudzi się nam już bieganie z nosem przy ziemi (tak - gleba też ma swój zapach!) dotknijmy problemu od innej strony - próbujmy poznawać świat przy pomocy zmysłu dotyku. Poszukajmy wśród alejek i trawników rzeczy, które są twarde lub miękkie, zimne bądź ciepłe, suche względnie mokre, a także: długie, krótkie, wąskie, szerokie, omszone, włochate, kolczaste, ościste… Nie ograniczajmy się przy tym wyłącznie do przyrody ożywionej. Sprawdźmy przykładowo, czym w dotyku różnią się drobne kamyczki wysypane na ścieżce od piasku w piaskownicy i żyznej ziemi z klombu.  Chętni mogą zabawić się również utrwalając wyniki obserwacji. Przyszli księgowi zanotują je w tabeli, młodzi muzealnicy zrobią z nich wystawkę na parapecie okiennym, fotograficy uwiecznią wszystko na kliszy. (Matrycy? Hmmm…)

Jeśli spodobało się nam dotykanie, uprzyjemnijmy sobie czas przy pomocy gry. Zamiast kupować kota w worku samodzielnie uzupełnijmy torebkę znalezionymi skarbami. Swój wielki dzień mogą mieć: kamyk, kasztan, źdźbło trawy, klonowe noski, kawałek kory, orzeszek buka, stokrotka, żołądź, pusta muszelka ślimaka,  mini kępka mchu, owoce jarzębiny i tak dalej. Z młodszymi graczami warto razem skompletować zestaw, lub choćby wcześniej go pokazać i pozwolić dokładnie podotykać (byleby coś jeszcze zostało do późniejszej zabawy). Starsi mogą stawić czoła trudniejszym zadaniom, na przykład wyszukiwać w sakiewce  owoce i liście pochodzące z tego samego drzewa albo te rzeczy, które według ich przypuszczeń powinny być zielone ("Ej! To niesprawiedliwe! Skąd miałem wiedzieć jaki kolor ma ten kamień?!?").

Na parkowym trawniku dzieje się naprawdę wiele, a my możemy powoli to odkrywać, nawet jeśli nie wszystko przy tym piszczy. Rodzice i dzieci - razem. Dla regeneracji po dobrej zabawie zróbmy aromatyczny piknik i spróbujmy choć przez chwilę posłuchać, jak trawa rośnie...


DEON.pl poleca:

SZTUKA RODZICIELSKIEJ MIŁOŚCI - Wolfgang Bergmann

Dziecko niczego bardziej nie pragnie niż miłości obojga rodziców, którzy okażą mu zainteresowanie, akceptację i zapewnią bezpieczeństwo. Ale czy tata może przegrać z synem w piłkę? Czy mama powinna przymykać oko na wszystko? Jak wyrażać czułość i równocześnie wymagać? Gdzie stawiać granice, by uchronić dzieci przed zagrożeniami i niepotrzebnym cierpieniem?

Autor przypomina, że rodzicielstwa nie wysysa się z mlekiem matki. Tej sztuki trzeba się stale uczyć - cierpliwie, wytrwale, znosząc błędy i porażki. To jedyna recepta na udaną rodzinę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak kreatywnie spędzić czas z dziećmi?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.