Jak urządzić dzieciom oryginalne urodziny?
Chcecie urządzić urodziny dla dziecka? Przejrzeliście już oferty przedstawione przez pobliski kryty plac zabaw, kręgielnię, kino i stadninę koni, ale nadal nie znaleźliście niczego idealnego? Może w tym roku zaprosić gości, oryginalnie, do własnego domu?
Onegdaj na salony wkraczało się w wieku szesnastu lat, oczywiście przy założeniu, że starsze siostry zostały już wcześniej wydane za mąż. Dziś normą stały się imprezki okolicznościowe wydawane przez najmłodsze przedszkolaki. W zależności od grupy wiekowej mają one różne scenariusze, a liczba ofert z roku na rok stale się powiększa. Nic w tym dziwnego. Tego typu spotkania mają dużo zalet. Przede wszystkim są wielkim ułatwieniem dla zabieganych rodziców, którzy nic nie przygotowują i nie muszą sprzątać po gościach. Po wcześniejszym opłaceniu atrakcji przychodzą w umówione miejsce i mogą w spokoju wypić kawę z innymi dorosłymi, przy okazji poznając Mamę Tej Amelki. Do tego mają świadomość, że dzieciom z pewnością zabawa bardzo się podoba. Które z nich pogardzi dmuchanym zamkiem lub aktualnym hitem kinowym?
Czy mając na uwadze wszystkie wymienione zalety należy ogłosić oficjalne pożegnanie przyjęć urządzanych w domu? Niekoniecznie. "Prywatki" również mają spore plusy.
Po pierwsze - są dużo tańsze. Nawet w sytuacji kryzysu finansowego nie trzeba rezygnować z przyjemności. Można zająć czas mini-przedstawieniem kukiełkowym lub szyciem maskotek z pojedynczych skarpetek, zaserwować własnej produkcji ciasto oraz popcorn. Cena gotowych produktów, w tym sztandarowej prażonej kukurydzy oferowanej w multipleksach, jest mocno rozdmuchana. Ziarno kupione za kwotę potrzebną do nabycia jednej porcji starczy nam do wyprodukowania wanny smakołyku.
Po drugie - pozwalają skroić zabawę dokładnie do potrzeb naszego dziecka. Możemy zdecydować, czy wydajemy bal u Księżniczki Elzy, wspólnie rozbijemy indiański wigwam, czy przeprowadzimy Ogródkową Olimpiadę. To od nas zależy jaki typ aktywności będzie dominować na przyjęciu - ruch, muzyka, czy zajęcia manualne - i w jaki scenariusz je ułożymy. Wolnoć Tomku w swoim domku!
Po trzecie - lepiej integrują grupę. Dzieci na placu zabaw głównie biegają i to zwykle każde w swoją stronę (ich ruchy opisuje model analogiczny do przedstawianego w przypadku cząsteczek podgrzanego gazu). U najmłodszych to całkiem satysfakcjonujące rozwiązanie. Te nieco starsze mogą już zabrać się do wspólnego działania. Będą miały co wspominać na dużej przerwie.
Po czwarte - wspólne przygotowania mogą być przyjemnością samą w sobie. Szykowanie dekoracji i pieczenie ciasteczek nie tylko uświetni długi jesienny wieczór. Pomoże również nawiązać bliższy kontakt z innymi zapracowanymi członkami rodziny. Może się wreszcie dowiemy, o co chodziło z tym wytłuczonym oknem w klasie trzeciej?
Jeśli nie boimy się podjąć ryzyka i mamy siły na tego typu prace, zakaszmy rękawy i zsynchronizujmy kalendarze. Zaplanujmy pierwszą samodzielną imprezę. Jak się do tego zabrać? Przyjrzyjmy się temu przekornie - na przykładzie pozornie nudnego tematu: "Przyjęcie u Pani Jesieni"
Dekorujemy salę balową
Czy trzeba włożyć wiele wysiłku w przygotowanie miejsca do zabawy? Ale gdzie tam. Wystarczy sprzątnąć pokój dziecięcy (Miało być bez wielkiego wysiłku!!!), a na stole bankietowym ułożyć serwetki papierowe, najlepiej w kolorach typowych dla złotej polskiej jesieni. W wazonie zorientowanym w geometrycznym środku tegoż mebla możemy natomiast umieścić ogródkowe kwiaty lub kolorowe liście, zebrane w drodze z przedszkola. Tyle wystarczy. Ale jeśli chcemy czegoś więcej…
Podczas spaceru w parku lub lesie zbierzmy różne dary przyrody - kasztany, żołędzie, bukwie, szyszki i tak dalej. Po powrocie do domu zastanówmy się, w jaki sposób użyć ich do dekoracji. Czy nawleczemy je na sznurki i zawiesimy na lampie, okleimy nimi szybę w drzwiach, a może usypiemy z nich potpourri? A gdyby tak zamienić pokój w las? Na kartkach szarego papieru namalujmy drzewa, których gałęzie uzupełnimy liśćmi lub stemplami wykonanymi przy ich pomocy. Później zasadźmy powyższe rośliny na ścianie czy drzwiach szafy. Niech im dywan lekkim będzie.
Na polowanie można również wyruszyć w kierunku sklepu lub rynku. Martwą naturę ułożymy z jabłek, winogron, śliwek i gruszek umieszczonych na stole w ładnych miskach lub koszykach. Parapet okienny ozdobi natomiast dynia. Wydrążona może być użyta także jako wazon lub świecznik, przy czym, ten drugi przyda się raczej na spotkaniu świadomych powagi istnienia gimnazjalistek, niż na zlocie przedszkolaków.
Wśród dekoracji możemy ukryć też kartki z zapisanymi kolejnymi punktami programu - zabawami i zaproszeniem na torcik. Do girland przyczepimy ponumerowane, kolorowe ruloniki. Wycięte z papieru liście ("Połóż liść na kartce i odrysuj") przyczepimy wśród innych, na gałęziach papierowych drzew. Zadaniem dzieci będzie znalezienie wiadomości o kolejnym numerze i wykonanie znajdującego się w niej polecenia. Niech nikt nie mówi, że podchodów nie da się zrealizować w pomieszczeniu o powierzchni piętnastu metrów kwadratowych.
Szykujemy poczęstunek
Menu w stylu jesiennym jest bardzo łatwe do zorganizowania. Za jednym zamachem może być smacznie, zdrowo, tanio i szybko. Aby osiągnąć taki efekt wystarczy skorzystać z aktualnych przebojów straganowych. Z owoców sezonowych wyczarujemy nie tylko smaczną naturę, ale również szereg wykwintnych deserów. Upieczone ekspresowo jabłka lub gruszki podamy z niewielkimi dodatkami: jogurtem waniliowym, twarożkiem cynamonowym, bakaliami lub pokruszoną gorzką czekoladą. Ułożone warstwami w dużej szklanej misce i zalane galaretkami w kolorach owoców (np. zielona z winogronami) stworzą cieszące oczy, pasiaste danie. No i pozostają jeszcze tradycyjne ciasteczka i ciasta okolicznościowe - placek ze śliwkami lub z dynią, tarta z gruszkami czy jabłecznik.
Na stole nie muszą pojawiać się same słodkości. Wygłodniali mali goście mogą poczęstować się także kolorowymi kanapeczkami, które przygotujemy z ostatnich w tym roku ogórków, pomidorów i papryki. Jeśli wątpimy, czy będzie na nie popyt, zaserwujmy niekłamany hit nadmorskich plaż i miejskich jarmarków: gotowaną kukurydzę z roztopionym masłem i solą. W kurortach kupowana była w cenie adekwatnej do koloru (jak za złoto), teraz nabędziemy ją na bazarze za grosze. Trudno, jakoś przełkniemy tę różnicę w cenie…
A gdy przyjdą już goście…
Wiele dzieci z chęcią zajmie się zabawami plastycznymi. W Internecie znajdziemy tysiące pomysłów dotyczących twórczego wykorzystania darów jesieni. Wykonamy z nich trójwymiarowe stworki i makiety, płaskie kolaże ("A teraz noski klonowe naklejamy na kartkę tak, by wyglądały jak wiatraczki"). Zadowolimy przy tym plastyków w każdym wieku. Trzylatki ulepią kolbę kukurydzy z ziaren i masy solnej, panny wczesnoszkolne zaprojektują galerię strojów, których bazą będą liście naklejone na kartkę, nastolatki uszyją natomiast z płótna torby ekologiczne, stemplowane przy pomocy powyższych organów roślinnych.
Dużo radości - i zdecydowanie mniejszy bałagan - przyniosą nam zagadki. Dla przedszkolaków urządźmy konkurs na odgadywanie tematycznych rymowanek. W bibliotece na pewno znajdzie się zbiór dla zdesperowanych pedagogów (o Sieci już nie wspominając).
Średniakom możemy sprzedać jesień w worku. Zapakujmy do niego rzeczy kojarzące się z tą porą roku - kalosz i parasol, kasztany i żołędzie, kiść jarzębiny i suszone liście oraz inne, mniej banalne rzeczy. Kotki w worku pozostawmy jednak na wiosnę.
Najstarszym zaproponujmy pojedynek przy użyciu groźnej broni - kalamburów. Jesienne hasła zapiszmy na kartkach do losowania bądź zdajmy się na siłę twórczą gawiedzi. Tak czy tak, ktoś w końcu będzie musiał przy pomocy body language pokazać gawrę.
Na krytym placu zabaw dzieci mogą się wybiegać. Mogą to także zrobić w naszym ogródku lub na podwórku. W październikowej sztafecie grupy będą się ścigać tocząc jabłka, skacząc po narysowanych kredą kałużach czy przenosząc żołędziową czapeczkę na czubku głowy. Możemy też odpowiednio podrasować jakąś zwykłą grę. Na przykład w zabawie "Wiewiórki i dziuple" dzieci ustawiają się trójkami - dwójka trzyma się za ręce i symuluje bycie dziuplą, trzecie stoi w środku obręczy udając zwierzaka. Prowadzący rzuca na głos komendy, po których maluchy zamieniają się miejscami. Po odpowiednim haśle wiewiórki wyskakują z dziupli i w te pędy szukają nowego lokum, lub odwrotnie - pary trzymając się za ręce biegają w poszukiwaniu lokatora. "Wichura!" rozsypuje wszystkie koalicje, a dzieci w pisku i chaosie tworzą nowe układy. Adrenalina podnosi się zwłaszcza w sytuacjach, gdy liczba graczy nie jest podzielna przez trzy.
Zabawy ruchowe i sprawnościowe są nieco trudniejsze do przeprowadzenia w domu. Jednak nawet w najmniejszym mieszkaniu można ogłosić konkurs w rzutach kasztanem do celu, zbieraniu żołędzi w takt muzyki, zdmuchiwaniu liści ze stołu czy jedzeniu jabłka zawieszonego na sznurku. Dla chcącego nic trudnego.
Skomentuj artykuł