Twoje dziecko, mój wybór, nasz konflikt

Twoje dziecko, mój wybór, nasz konflikt
Jak media społecznościowe podzieliły społeczeństwo na dwa wrogie obozy. Fot. depositphotos

Jeszcze nigdy temat posiadania dzieci nie był tak... polityczny. Wystarczy kilka minut w mediach społecznościowych, by poczuć, że społeczeństwo rozpadło się na dwa obozy. Po jednej stronie mamy "super mamy", dla których dziecko to cud, spełnienie i największa duma życia. Po drugiej – dumnych childfree, którzy głośno powtarzają, że dzieci nie chcą nigdy i za żadne skarby. Każda ze stron jest przekonana o swojej racji, każda broni się zaciekle, a w środku jest przestrzeń, w której brakuje szacunku, zrozumienia i zwykłej ciekawości drugiego człowieka.

Polityka macierzyństwa 

Jeszcze dekadę temu decyzja o posiadaniu lub nieposiadaniu dzieci była prywatna. Dziś stała się publicznym oświadczeniem, niemal deklaracją ideologiczną. Dla części matek macierzyństwo jest sposobem na podkreślenie tradycyjnych wartości: rodziny, poświęcenia, "prawdziwego" sensu życia. Z kolei wielu bezdzietnych podkreśla swoją wolność jako symbol sprzeciwu wobec presji społecznej, kryzysu klimatycznego czy pogarszających się warunków życia.

DEON.PL POLECA

 

 

To już nie jest rozmowa o dzieciach – to jest wojna o światopogląd. Każda ze stron wmawia sobie, że jest bardziej świadoma, bardziej nowoczesna, bardziej moralnie słuszna. Algorytmy social mediów podkręcają ten konflikt, bo nic nie klika się lepiej niż emocje, najlepiej te najostrzejsze.

"Jeszcze zmienisz zdanie" 

Nie ma nic bardziej powtarzalnego niż komentarze, które czytają osoby bezdzietne, gdy odważą się publicznie powiedzieć: "Nie chcę mieć dzieci".

"Jeszcze zmienisz zdanie, jak spotkasz tego jedynego".

"Będziesz żałować na starość, nikt ci wody nie poda".

DEON.PL POLECA


Te zdania powtarzane są jak mantra, która ma moc magicznego zaklęcia, jakby wystarczyło je powtarzać, a decyzja drugiej osoby w cudowny sposób się zmieni. Dla wielu nieposiadanie dzieci to upokarzające doświadczenie. Ludzie, którzy mają trzydzieści, czterdzieści lat i świadomie wybierają życie bez dzieci, są traktowani jak dzieci we własnym życiu. Niedojrzali, niedoświadczeni, "jeszcze nie wiedzą, co mówią".

Takie postrzeganie jest bardzo toksyczne. Wynika z przekonania, że rodzicielstwo jest jedyną "prawidłową" drogą. W tym światopoglądzie wszystko inne to bunt, egoizm lub chwilowa moda. A przecież niektórzy naprawdę nigdy nie marzyli o byciu rodzicami i mają do tego prawo.

"Wrzeszczące bachory"

Zanim jednak podniesiemy sztandar walki z "nawracaniem" rodziców, spójrzmy na drugą stronę. Wystarczy wejść na grupy childfree albo przewinąć kilka wątków na X (dawniej Twitter), by zobaczyć, jak bardzo nienawiść wobec dzieci może być brutalna.

"Po co ludzie to robią? Małe wrzeszczące bachory psują życie wszystkim dookoła".

"Dla mnie pies to mniej stresu i więcej radości niż opieka nad dzieckiem".

"Kto normalny rezygnuje z życia dla kogoś, kto całe dnie tylko płacze i wymaga opieki?".

Tego typu wypowiedzi są nie tylko obraźliwe, ale i dehumanizujące. Atakowane są nawet dzieci, które żadnej winy za to, że się urodziły, nie ponoszą. Coraz częściej widzimy hejt na matki karmiące w miejscach publicznych, nagrania dzieci bawiących się w parku z ironicznymi podpisami "i dlatego nigdy nie chcę mieć dzieci". To już nie jest krytyka stylu życia. To jest czysty hejt, który stawia dziecko w roli wroga publicznego. Social media działają jak soczewka, która wyolbrzymia skrajności. Algorytmy podają nam to, co wzbudza emocje, więc widzimy dwie zupełnie różne rzeczywistości.

Życie w bańce 

W pierwszej bańce matki pokazują życie w pastelowych barwach. Idealne zdjęcia, zawsze uśmiechnięte twarze, dzieci jak z katalogu Zara Kids. Dziecko to cud, dar, sens istnienia. O nieprzespanych nocach, depresji poporodowej czy kryzysach w związku – cisza. Hasztag #BlessedMom sprzedaje się lepiej niż prawda.

W drugiej bańce życie bez dzieci to niekończące się pasmo sukcesów. Spontaniczne wyjazdy, luksusowe kolacje, spokojne wieczory z winem i Netflixem. Rodzicielstwo jest tu przedstawiane jak więzienie, dla tych, którzy "nie mieli odwagi żyć po swojemu".

Problem w tym, że oba te obrazy są plastikowe i sztuczne – tak samo jak filtry, przez które je oglądamy.

Gdzie zgubiliśmy szacunek?

W tym całym chaosie jest jeden wspólny mianownik: brak szacunku dla cudzych wyborów. Dzieci stają się argumentem w wojnie, a nie częścią życia. Rodzicielstwo idealizujemy do granic absurdu albo przedstawiamy jako katastrofę.

Nie ma miejsca na zdanie: "Rodzicielstwo to trudne, czasem piękne, czasem wyczerpujące doświadczenie i nie jest dla każdego". Nie ma przestrzeni na stwierdzenie: "Życie bez dzieci może być pełne sensu i radości, ale ma swoje cienie".

Każda próba wyważenia kończy się atakiem z obu stron.

A może jednak się mylimy?

Może w tej dyskusji wszyscy trochę przesadzamy? Może dzieci nie są ani idealnymi istotami, które rozwiązują wszystkie życiowe problemy, ani też ciężarem, który odbiera radość życia. Może życie z nimi bywa jednocześnie pełne pięknych chwil i codziennych trudności – tak jak życie bez dzieci potrafi być zarówno satysfakcjonujące, jak i czasem samotne.

Może warto wreszcie przestać traktować cudze decyzje jak atak na własne wybory. Bo czy to, że ktoś nie chce mieć dzieci, naprawdę odbiera wartość rodzicielskiej miłości? Czy fakt, że ktoś jest rodzicem, sprawia, że osoby świadomie bezdzietne nie mają prawa do szczęścia i spełnienia?

Między dwiema skrajnościami są ludzie – i ich cisza

W tym hałasie argumentów często giną ci, którzy nie wpisują się w żadną z dwóch skrajnych narracji. Kobiety, które chciałyby mieć dzieci, ale nie mogą. Mężczyźni, którzy zostali ojcami zbyt wcześnie i nie potrafią się w tej roli odnaleźć. Osoby, które żyją w niepewności, odkładając decyzję na później, bo boją się, że w dzisiejszym świecie nie podołają. Ci wszyscy ludzie są praktycznie niewidoczni. W ich życiu nie ma ani #Blessed, ani #ChildfreeAndHappy. Jest niepewność, jest smutek, są kompromisy i ciche próby znalezienia sensu. Ale o nich się nie mówi, bo nie pasują do żadnej ideologii. A przecież to właśnie ich głos mógłby być mostem – między tymi, którzy dzieci mają, a tymi, którzy ich nie chcą. Tylko trzeba by najpierw przestać krzyczeć.

Chciałbym kiedyś zobaczyć pod postem o macierzyństwie czy osobach bezdzietnych tylko jeden komentarz:

"Twój wybór, twoje życie i to jest w porządku".

 

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Katarzyna Olubińska

Jesteś mamą. Najlepszą jaką umiesz. W twoim sercu jest mądrość. Możesz być z siebie dumna. Nie jesteś sama. Widzę twoje zmęczenie i samotność. Jestem z tobą.

Kiedy rodzi się dziecko zmienia się cały świat i...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Twoje dziecko, mój wybór, nasz konflikt
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.