Miał raka i przerzuty. Lekarze nie dawali szans, przyjaciele zaproponowali nietypową terapię
- Zachorowałem na czerniaka niespodziewanie. Potem okazało się, że mam guzy wszędzie. Myślałem, że umrę, ale żyję - mówi Rafał Poniatowski, który poza leczeniem onkologicznym odważył się skorzystać z pomysłu przyjaciół.
- Zachorowałem na czerniaka zupełnie z niecnacka, niespodziewanie. Potem okazało się, że mam guzy wszędzie. Nikt nie był w stanie ich policzyć, miałem je w płucach, nerkach, wątrobie, mógłbym długo wymieniać. Myślałem, że umrę, ale żyję.
Metoda Simontona
Kiedy sam stracił nadzieję na wyzdrowienie, przyjaciele powiedzieli mu o metodzie Simontona - terapii dla osób chorych na nowotwór. Zdecydował się z niej skorzystać, nie rezygnując z leczenia onkologicznego.
Iwona Nawara (psycholog kliniczny, psychoonkolog) mówi, że najbardziej istotnym elementem tej terapii jest praca z własnymi przekonaniami, z wdzięcznością, z emocjami. Polega na docenianiu śmiechu i zabawy.
Twój przyjaciel jest ciężko chory? Zamiast współczuć, przyjdź na kawę »
Celem tej terapii jest poprawa jakości życia chorych oraz wytrącenie ich ze stanu beznadziei. Jest ona wsparciem w procesie leczenia, często zwiększa jego efektywność.
Jak podaje portal poradnikzdrowie.pl określenie "terapia simontonowska" pochodzi od nazwiska amerykańskiego onkologa - Carla Simontona. To właśnie on jako jeden z pierwszych dostrzegł potencjał psychoterapii w leczeniu onkologicznym i był jednym z pionierów psychoonkologii. Simonton dostrzegł, że problemem, który często blokuje leczenie onkologiczne jest poczucie beznadziei u chorych. Wielu jego pacjentów odmawiało udziału w leczeniu, nie wierząc w skuteczność proponowanych terapii.
Nowotwór nie jest wyrokiem śmierci
Chorzy z góry zakładali przegraną w walce z rakiem i nie chcieli podejmować leczenia. Traktowali nowotwór jak wyrok śmierci, nie wierząc, że medycyna może im pomóc z nim wygrać. Sfera emocjonalna pacjentów Simontona, ich lęki oraz stres, stały się dla tego lekarza wyzwaniem. Onkolog włączył więc psychoterapię do rutynowego leczenia onkologicznego. Psychoterapię skupiającą się na problemach tych, których kondycja psychiczna ucierpiała na skutek ciężkiej choroby. Po blisko pięćdziesięciu latach, metoda Simontona w wielu krajach stosowana jest w standardowym leczeniu nowotworowym. Więcej o niej przeczytacie TUTAJ »
- Jestem przykładem na to, że medycyna nie zna odpowiedzi na wiele pytań. Jestem ciągle na leczeniu onkologicznym. To nie jest tak, że ja z niego zrezygnowałem i poszedłem tylko do psychologa - mówi Rafał, który czuje się zdrowy, wrócił do pracy i pozostaje pod opieką lekarzy.
Metoda Simontona nie polega na wmawianiu pacjentom, że "wszystko na pewno będzie dobrze", ale prowadzi do chęci zrobienia wszystkiego, żeby tak było.
- W chorobie często zaczynamy myśleć negatywnie. Nasza wyobraźnia wpływa na to, jak czujemy się zarówno psychiczie jak i ficzynie. My uczymy, jak pracować ze swoją głową i zmieniamy myślenie - mowi Iwona Nawara.
Skomentuj artykuł