Młodzi stawiają na emocje, małżeństw jest coraz mniej. I potrzebują mocnego wsparcia
W świecie zdominowanym przez nachalną, zafałszowaną narrację medialną trudno nie ulec złudzeniu, że małżeństwo to instytucja, która nie odpowiada potrzebom współczesności. Jeśli na dodatek człowiek nie zamknie się w chrześcijańskiej bańce medialnej, szybko może dojść do wniosku, że rozwód jest bezbolesną, skuteczną i gwarantującą satysfakcję z życia strategią budowania osobistego szczęścia.
Według danych publikowanych przez GUS od kilku lat obserwujemy niepokojącą tendencję – zdecydowanie więcej małżeństw się rozpada, niż jest zawieranych. Rozpiętość tego zjawiska pokazuje zasadniczą zmianę społeczną, która ma miejsce w Polsce: dość pokazać, że o ile w 1980 r. bilans ten był na dużym plusie (92323 małżeństwa), to w 2022 r. jest już na sporym minusie (- 75488)[1]. I tendencja ta z małymi wyjątkami utrzymuje się od ponad dekady.
Młodzi nie chcą małżeństwa?
Gdyby zapytać demografów, skąd się bierze niechęć młodych do małżeństwa, nie będą mieli problemów z wymienieniem przyczyn - od przemian kulturowych, osłabienia znaczenia norm, tradycji i religii w społeczeństwach, przez kryzysy gospodarcze, redefinicję znaczenia rodziny, zwiększenie możliwości wyboru dostępnych stylów życia, po fundamentalne zmiany na rynkach pracy i w cyklu życia jednostki - słowem wszystko, co zwykło się wrzucać do worka z hasłem: modernizacji społecznej. Jej wynikiem jest widoczny gołym okiem efekt: małżeństwo staje się instytucją kruchą, a nastawienie indywidualistyczne jednostki wypiera myślenie wspólnotowe. Nie oznacza to, że małżeństwo przestaje być cenioną wartością. Jest jednak instytucją zainfekowaną postępującą erozją znaczenia.
Szczęście, zdrowie i wolność są tymi wartościami, które – dla przykładu – w przeprowadzonym w 2018 r. badaniu ponad 90% licealistów z województwa podkarpackiego wymieniało jako najważniejsze dla siebie. Bardzo duże znaczenie dla 68,5% z nich miały też wierność i miłość, ale już małżeństwo było istotne tylko dla 32% ankietowanych, a dla 16,4% nie miało praktycznie żadnego znaczenia[2]. Taki wynik można interpretować na wiele sposobów. Jednym z nich jest konstatacja, że dla współczesnych młodych ludzi nie tyle liczy się formalizacja związku, co wypełnianie go sensowną „treścią”. To romantyczna miłość, a nie instytucjonalne cechy mają być gwarantem osobistego szczęścia i stabilności związku. Sęk w tym, że więzi mające za podstawę tylko relacje osobowe, a nie prawne czy tradycyjne uwarunkowania, wpływają na zwiększenie skłonności do porzucania partnera[3].
Chcą mieć piękne związki, ale nie widzą, że związek to nie tylko emocje
„Bywa, że na spotkaniach dla młodych narzeczonych czuję się nawet nie tyle jak dinozaur, co jak egzotyczna małpa w zoo” – mówi Waldemar, małżonek z 55-letnim stażem. „Młodzi bardzo chcą mieć piękne związki, piękne rodziny, ale mam wrażenie, że, patrząc na nas z jakimś swego rodzaju zachwytem, nie słyszą tego, co im mówimy: że wierne, wypełnione miłością życie oznacza poświęcenie i służbę. Decyzję, a nie emocje” - dodaje jego żona, Halina.
W świecie zdominowanym przez nachalną, zafałszowaną narrację medialną trudno nie ulec złudzeniu, że małżeństwo to instytucja, która nie odpowiada potrzebom współczesności. Jeśli na dodatek dany człowiek nie zamknie się w chrześcijańskiej bańce medialnej, szybko może dojść do wniosku, że rozwód jest bezbolesną, skuteczną i gwarantującą satysfakcję z życia strategią budowania osobistego szczęścia. Radosne fety z okazji rozpadu związku, rosnący rynek usług okołorozwodowych (na czele z targami, divorce-doradcami czy akademiami dobrego rozstania), a nade wszystko uśmiechnięte, zadowolone twarze influencerów w ich kolejnych związkach budują przecież (nie tylko w młodym!) odbiorcy przekonanie, że małżeństwo jest przereklamowane. Związki otoczone takim przekazem na dobrą sprawę nie mają szansy wzrastać w prawdzie. Są jednak tacy, którzy wkładają naprawdę wiele serca i wysiłku, by przeorać te treści, pokazując ogromną wartość małżeńskiego życia.
Gdzie szukać wsparcia w budowaniu małżeńskiej relacji?
„Domowy Kościół”, „Marriage Encounters”, „Ekipy Notre Dame”, „Rodziny w Duchu Świętym”, „Wspólnota Trudnych Małżeństw - Sychar” – to tylko kilka z funkcjonujących w Polsce katolickich organizacji, w których małżeństwo może znaleźć wsparcie i inspiracje na drodze swojego powołania. Do tego dochodzi niezliczona ilość rekolekcji dla narzeczonych i małżonków prowadzonych przez rozmaite ośrodki rekolekcyjne, duszpasterstwa akademickie, zakony czy wspólnoty, działalność doradców życia rodzinnego i przykościelnych poradni . Sporo nowych form wsparcia i inicjatyw promujących małżeństwa dzieje się także w przestrzeni online. Jest więc w czym wybierać. Sęk w tym, by chcieć z tej oferty skorzystać i by informacje o proponowanych inicjatywach rzeczywiście docierały do szerokiego grona odbiorców.
„Wydaje mi się, że to tutaj najbardziej potrzebne jest sensowne wsparcie systemowe: bo co z tego, że zaangażowany katolik najprawdopodobniej korzysta lub chociaż wie, gdzie szukać wsparcia na drodze małżeńskiego powołania? Takiego człowieka raczej nie trzeba przekonywać do życia w wierności do grobowej deski” – stwierdza Kasia, wieloletnia animatorka Ruchu Spotkań Małżeńskich. „A rzecz w tym, by zachwycić ideą małżeństwa tych, którzy wobec Kościoła i naszych wartości są obojętni. I im pokazać: ej, zobaczcie, my żyjemy w taki sposób i to nam pomaga budować szczęśliwy związek, chodźcie, opowiemy wam, dlaczego warto korzystać ze wskazówek od Pana Boga” – dodaje. „Z drugiej strony widać, jak wielu katolików nie dostrzega skarbu otrzymanego w sakramencie małżeństwa” – zauważa mąż Kasi, Tomek – „Więc tak, owszem, trzeba iść w świat z dobrą nowiną o miłości i wierności małżeńskiej, ale naprawdę nie zaszkodzi, jak jeden z drugim proboszczem raz na jakiś czas poinformują wiernych z ambony, co dla małżeństwa w danym dekanacie się dzieje. Przecież takie informacje notorycznie są wysyłane na parafialne mejle, ale czy rzeczywiście trafiają do uszu tych, którzy pojawiają się w niedzielę na mszy?”.
Tydzień Małżeński - dobry początek
W 1996 r. Richard i Maria Kane zainicjowali w Wielkiej Brytanii pierwszy Tydzień Małżeński – kampanię, której celem było stworzenie swoistego „festiwalu małżeństwa” i zaangażowanie ogółu społeczeństwa do promowania znaczenia zdrowych i trwałych relacji małżeńskich. W ciągu kolejnych 20 lat inicjatywa rozlała się po całym świecie, jednocząc rządy, kościoły, media, biznes, samorządy i tysiące ludzi na organizacji rozmaitych wydarzeń mających umacniać w społeczeństwie pozytywny obraz więzi między mężem i żoną. Ta świecka, coraz bardziej popularna akcja „ponad podziałami” tchnie nadzieją, że z roku na rok szerokie, systemowe wsparcie jedności małżeńskiej będzie coraz większe. Choć już dziś - trzeba to podkreślić - nie brakuje stałej, sprawdzonej, sensownej odpowiedzi na to wyzwanie. Zwłaszcza w Kościele.
---
[1] Dane za Rocznik Demograficzny 2023, stat.gov.pl, s. 181 i n.
[2] J. Smyła, „Wokół wartości współczesnej młodzieży”, Lubelski Rocznik Pedagogiczny, t. XXXIX, z. 2, 2020, s. 55-57
[3] Por. A. Żurek, "Atrakcyjność instytucji małżeństwa we współczesnych społeczeństwach”, Roczniki Socjologii Rodziny, XX, Poznań 2020, s. 93 i n.
Skomentuj artykuł