Nazywać miłością to, co nigdy nią nie było
Wielu, idąc na łatwiznę, przyjmuje miłość w formie najbardziej spopularyzowanej. Ona i on trzymają się za ręce, maślane spojrzenia, motyle w brzuchu, a później nie tylko motyle... Wszystko takie kolorowe, że tęcza siada!
Co nie daje szczęścia
Zła miłość, bo o tym wirusie mówię, kładzie pokotem całe społeczeństwa. Kiedy zderzam się z tą chorobą, nie wiem, co robić. Doświadczyłem tego niejeden raz! Nie tak dawno przyszła do mnie kobieta z zapytaniem, czy nie zechciałbym porozmawiać z jej córką, ponieważ nie widząc sensu życia, chce popełnić samobójstwo. „Nie pierwsza i nie ostatnia taka rozmowa" - pomyślałem i zgodziłem się na spotkanie. Kiedy mamusia przyprowadziła córkę i zobaczyłem, jak jest ubrana, wiedziałem, że to nie będzie zwykłe spotkanie. Miniówka, duży dekolt i wisiorek w postaci króliczka z muszką. „Odważna jak na kogoś, kto przychodzi do klasztoru porozmawiać z zakonnikiem" - przemknęło mi przez głowę.
Okazało się, że dziewczyna była potwornie zrozpaczona, ponieważ facet, którego kocha (mówiła, że on ją także kocha), jest mężem innej kobiety i przestał się z nią spotykać, ponieważ ma mu się urodzić dziecko. Podkreślała, że nie potrafi normalnie funkcjonować bez tego mężczyzny. W jej życiu było wielu facetów, ale tego kocha prawdziwie! Pomyślałem, że miłość jest ślepa i że jeśli się kogoś kocha, to rzeczywiście jest to trudne doświadczenie. Jednak kiedy zacząłem z nią rozmawiać dalej, okazało się, że jest ona żoną innego mężczyzny i matką dziecka, którym się nie opiekuje, a na dodatek zarabia na swoje utrzymanie w bardzo podejrzany sposób. Jaki - domyślcie się sami! Nie wiedziałem, co odpowiedzieć! O jakiej miłości mówiła ta dziewczyna i co spowodowało, że doszła do takiego pomylenia pojęć? Wydaje mi się, że największe zło, jakie może człowiek wyrządzić sobie i innym, dzieje się wtedy, gdy zacznie nazywać miłością to, co nigdy nią nie było.
Trzeba nazwać rzeczy po imieniu, aby nie wpaść w jakiś fałsz, który zemści się na naszym życiu i życiu tych, którzy są dla nas ważni. U tej dziewczyny nastąpiła jakaś mega pomyłka! Efektem tej pomyłki było zrujnowanie życia dziecku, matce, ojcu swojego dziecka, facetowi, którego obdarzała uczuciem, żonie swojego kochanka, jego nienarodzonemu dziecku i dzieciom, które właśnie traciły ojca. Lista pewnie jest o wiele dłuższa, a pierwszą na tej liście winna być owa dziewczyna, która już do końca życia będzie nosiła piętno swoich wyborów. Siedząc razem z nią i słuchając tego, co mówi, zastanawiałem się, jak to wszystko się zaczęło. Od rodziców, którzy nie nauczyli jej prawdziwie kochać, ponieważ sami się nie kochali? A może od koleżanek, z którymi chodziła do szkoły, rywalizowała w ilości zaliczonych chłopaków na dyskotece? Pewnie i swoje dwa grosze dołożyła telewizja, gazety, piosenki, których słuchała. Gdyby sporządzić akt oskarżenia, lista winnych byłaby bardzo długa. Nie chodzi mi o szukanie i palenie czarownic, które są odpowiedzialne za tragedię wielu młodych ludzi, ale o kolejną odpowiedź na pytanie: „Co szczęścia nie daje?". Słoń z podniesioną trąbą szczęścia nie przyniesie, a wiara w to jest tak niedorzeczna, jak niedorzeczna jest wizja miłości przedstawiana przez świat popkultury.
Pytanie o miłość jest jednym z najbardziej zasadniczych pytań. A od odpowiedzi na to pytanie zależy życie wielu ludzi, którzy wchodzą w dorosłe życie. Wynika to z faktu, iż człowiek został stworzony z miłości i przeznaczony do miłości. Jest ona wpisana w jego istotę i dlatego każdy chce kochać i być kochanym. A realizując to, co jest wpisane w jego istotę, staje się szczęśliwy, gdy może tego doświadczać. Ta tak bardzo subtelna sfera życia ludzkiego jest zarazem bardzo delikatną dziedziną, a błędy popełnione w tym obszarze mogą być brzemienne w skutki na długie lata. Wyrugowanie z naszego życia błędnych obrazów miłości jest automatycznie wykluczeniem błędnych obrazów szczęścia. Jeżeli kobieta lub mężczyzna są najbardziej szczęśliwi, kiedy doświadczają prawdziwej miłości, to z całą pewnością ustalenie tego, czym jest miłość i co się kryje pod tym kluczowym słowem, jest niesamowicie ważne!
Wielu, idąc na łatwiznę, przyjmuje miłość w formie najbardziej spopularyzowanej. Ona i on trzymają się za ręce, maślane spojrzenia, motyle w brzuchu, a później nie tylko motyle... Wszystko takie kolorowe, że tęcza siada!
Przede wszystkim miłość to nie świat z bajki! Zauroczenie drugą osobą nie jest jeszcze miłością! Zauroczenie to jakiś początkowy etap w drodze do poznania drugiej osoby i jeżeli komuś się wydaje, że tak będzie do końca życia, to się grubo myli. Przecież życie nie polega na oglądaniu bajek. Przychodzi czas, że trzeba oczy oderwać od ekranu i zacząć racjonalnie myśleć. Oczywiście zgadzam się, że na początku musi być kolorowo, ale miłość to nie jest sielanka, a jeśli ktoś tak ją pojmuje, to jest o krok od wielkiego nieszczęścia. Od takiej sielanki robi się aż mdło i każde dziecko dobrze wie, że kiedy od razu zje się paczkę ptasiego mleczka, to można... poczuć nagły przypływ emocji żołądkowych. To, co się zaczęło, musi ewoluować, ponieważ miłość jest rzeczywistością, która wymaga konkretów nawet wtedy, kiedy jest bardzo niekolorowo. Kiedyś spotkałem małżonków, których mała córeczka nie mogła spać, ponieważ wyrzynały się jej ząbki. Byli bardzo wyczerpani i nie wiedzieli, co zrobić. Mąż, który ciężko pracował, powiedział: „Wie brat co, nie mam siły, aby się do niej podnieść w nocy, gdy płacze. Ale jak pomyślę, że moja żona będzie z dzieckiem przez cały dzień, to wstaję, bo wiem, ile ją to kosztuje". Byłem w szoku! Kopara mi opadła i pomyślałem, że to jest miłość bez złociutkiego „ko-teczku", „misiaczku" i „rosomaczku", ale z konkretem, który dla tej kobiety jest świadectwem, iż jest kochana do bólu. Dlatego bardzo często podkreślam, że różowe to są świnki, które nie widzą nieba, a miłość jest doświadczeniem nieba, kiedy wiadomo, że drugi człowiek jest w stanie poświęcić swój czas, ambicje i plany dla innej osoby.
Wszystko przeminie i zostanie tylko miłość
Miłość musi być czymś więcej niż tylko parą napędzającą koła naszego egoizmu. Często okazuje się, że wcale nie chodzi o miłość, ale o to, aby zabrać dla siebie jak najwięcej. Miłość to nie egoizm! Na dobrą sprawę druga osoba jest traktowana jak rzecz, która ma przynieść maksimum przyjemności. Oczywiście nie chodzi tylko o seks, ale o każdy przejaw zagarniania dla siebie. Jeżeli mnie kochasz, to daj mi dowód swojej miłości. Dowód to znaczy coś, czym mogłabym się nasycić. Daj mi swój czas, pieniądze, zainteresowanie itd.
Seksualna przyjemność nie jest miarą miłości
Wielu ludzi jest przekonanych, że miarą miłości jest seksualna przyjemność. Bardzo często słyszę - szczególnie w konfesjonale - jak ktoś przychodzi i mówi, że kochał się ze swoją dziewczyną. Jestem wstrętny i zaraz rykoszetem zadaję pytanie: „Czy miłość jest czymś złym?". Wtedy widzę zakłopotanie na twarzy penitenta i zaczyna się dialog. Z takiego pomieszania pojęć wynika przekonanie, że być kochanym to znaczy być cieleśnie zadowolonym. Taka pewność prowadzi do wielu powikłań i cierpienia, ponieważ uderza w takie filary miłości, jakimi są czystość, godność, zaufanie, dialog, opanowanie czy wierność. Często jak katarynka powtarzam, że nie można kogoś kochać, a zarazem niszczyć mu życie! Miłość przecież nikogo nie krzywdzi, a seks uprawiany przed ślubem czyni to na wielu płaszczyznach. Nie można kochać dziewczyny i zabierać jej godność, czystość, dziewictwo, a co najgorsze przyszłość! Wielu młodych ludzi mówi: „Proszę brata, czy to jakaś różnica - przed czy po ślubie? Przecież i tak ona zostanie moją żoną". „To, czy zostanie twoją żoną czy mężem, nie jest takie pewne" - odpowiadam i chce mi się krzyczeć z rozpaczy. Bywały już w moim życiu takie sytuacje, kiedy musiałem pocieszać dziewczyny na miesiąc, tydzień albo kilka dni przed ślubem, bo ich amanci w niewyjaśnionych okolicznościach rozpływali się we mgle. Ale nie tylko o to chodzi, że ludzie mimo zapewnień nie są wierni i odchodzą przed ślubem. Cały problem polega na tym, że na straży czystości przed ślubem stoi to samo przykazanie ustanowione przez Boga, które stoi na straży wierności małżeńskiej. Jedna z dziewczyn wyznała rzecz, której na początku nie mogłem zrozumieć: „Zdradziłam chłopaka z nim samym"! Jak bardzo ta zdrada musiała być dla niej bolesna, dowiedziałem się późnej, rozmawiając z nią w cztery oczy: „Od tej chwili rozumiem, że do końca życia nie mogę być pewna mojego chłopaka, a co gorsza - nie mogę być pewna siebie". Istotą miłości nie jest także bycie we dwoje, choć jest to ważny element miłości, jednak nie stanowi jej sedna.
Największy problem - samotność
Tak na marginesie to nie wierzę w takie pomałżeńskie czary. Nazywam to po imieniu i mówię wprost: „Naiwny jest ten, kto myśli, że po ślubie prostak, gbur i cham przemieni się w anielskiego dżentelmena". Lęk przed samotnością może być ogromny, ale nie można zapomnieć, że właśnie samotność może być także wymiarem miłości.. Dlatego lęk przed samotnością nie może być kołem napędowym miłości. Lęk ten może także dotyczyć braku bezpieczeństwa!
Nie mylić miłości z bezpieczeństwem
Miłość jest szukaniem dobra dla drugiej osoby. Jeżeli ktoś kocha, to chce, aby osoba przez niego kochana stawała się lepsza. Miłość jako coś, co czyni mojego współpartnera lepszym, może się objawiać poprzez morderczą walkę o drugiego człowieka, który z różnych powodów może pogubić się w życiu. Dlatego małżonkowie, odwołując się do prawdziwej miłości, w czasie ślubu obiecują sobie wierność na dobre i na złe. Niejeden raz spotkałem w swoim życiu ludzi, którzy pokazali mi, jak bardzo wyniszczająca może być miłość, gdy na przykład współmałżonek kilka lat po ślubie zaczyna pić. Wtedy trzeba być wymagającym od siebie, przypominając sobie, czym jest miłość, i wymagać też od drugiej osoby, wobec której miłość będzie żądała stanowczości i konkretów, a nie umizgów i mówienia czułych i cieplutkich słówek. W ten sposób miłość staje się czymś większym niż uczucie, seks czy bezpieczeństwo. Człowiek obdarzony taką miłością może czuć się szczęśliwy, ponieważ jest ona dla niego gwarancją, że nawet gdyby góry się przestawiły, nie zginie, ponieważ obok niego stoi ktoś, kto zawsze będzie walczył o piękno, dobro i prawdę złożone w jego sercu.
Fragmenty z książki: Przepchnąć słonia. Czyli słów kilka dla twardzieli - Rafał Szymkowiak OFM
Skomentuj artykuł