Nazywać miłością to, co nigdy nią nie było

Nazywać miłością to, co nigdy nią nie było
Miłość musi być czymś więcej niż tylko parą napędzającą koła naszego egoizmu (fot. _HAAF_)
slo / Rafał Szymkowiak OFM

Wielu, idąc na łatwiznę, przyjmuje miłość w formie najbardziej spopularyzowanej. Ona i on trzymają się za ręce, maślane spojrzenia, motyle w brzuchu, a później nie tylko motyle... Wszystko takie kolorowe, że tęcza siada!

Co nie daje szczęścia

DEON.PL POLECA




Zła miłość, bo o tym wirusie mówię, kładzie pokotem całe społeczeństwa. Kiedy zderzam się z tą chorobą, nie wiem, co robić. Doświadczyłem tego niejeden raz! Nie tak dawno przyszła do mnie kobieta z zapytaniem, czy nie zechciałbym porozmawiać z jej córką, ponieważ nie widząc sensu życia, chce popełnić samobójstwo. „Nie pierwsza i nie ostatnia taka rozmowa" - pomyślałem i zgodziłem się na spotkanie. Kiedy mamusia przyprowadziła córkę i zobaczyłem, jak jest ubrana, wiedziałem, że to nie będzie zwykłe spotkanie. Miniówka, duży dekolt i wisiorek w postaci króliczka z muszką. „Odważna jak na kogoś, kto przychodzi do klasztoru porozmawiać z zakonnikiem" - przemknęło mi przez głowę.
Okazało się, że dziewczyna była potwornie zrozpaczona, ponieważ facet, którego kocha (mówiła, że on ją także kocha), jest mężem innej kobiety i przestał się z nią spotykać, ponieważ ma mu się urodzić dziecko. Podkreślała, że nie potrafi normalnie funkcjonować bez tego mężczyzny. W jej życiu było wielu facetów, ale tego kocha prawdziwie! Pomyślałem, że miłość jest ślepa i że jeśli się kogoś kocha, to rzeczywiście jest to trudne doświadczenie. Jednak kiedy zacząłem z nią rozmawiać dalej, okazało się, że jest ona żoną innego mężczyzny i matką dziecka, którym się nie opiekuje, a na dodatek zarabia na swoje utrzymanie w bardzo podejrzany sposób. Jaki - domyślcie się sami! Nie wiedziałem, co odpowiedzieć! O jakiej miłości mówiła ta dziewczyna i co spowodowało, że doszła do takiego pomylenia pojęć? Wydaje mi się, że największe zło, jakie może człowiek wyrządzić sobie i innym, dzieje się wtedy, gdy zacznie nazywać miłością to, co nigdy nią nie było.

Trzeba nazwać rzeczy po imieniu, aby nie wpaść w jakiś fałsz, który zemści się na naszym życiu i życiu tych, którzy są dla nas ważni. U tej dziewczyny nastąpiła jakaś mega pomyłka! Efektem tej pomyłki było zrujnowanie życia dziecku, matce, ojcu swojego dziecka, facetowi, którego obdarzała uczuciem, żonie swojego kochanka, jego nienarodzonemu dziecku i dzieciom, które właśnie traciły ojca. Lista pewnie jest o wiele dłuższa, a pierwszą na tej liście winna być owa dziewczyna, która już do końca życia będzie nosiła piętno swoich wyborów. Siedząc razem z nią i słuchając tego, co mówi, zastanawiałem się, jak to wszystko się zaczęło. Od rodziców, którzy nie nauczyli jej prawdziwie kochać, ponieważ sami się nie kochali? A może od koleżanek, z którymi chodziła do szkoły, rywalizowała w ilości zaliczonych chłopaków na dyskotece? Pewnie i swoje dwa grosze dołożyła telewizja, gazety, piosenki, których słuchała. Gdyby sporządzić akt oskarżenia, lista winnych byłaby bardzo długa. Nie chodzi mi o szukanie i palenie czarownic, które są odpowiedzialne za tragedię wielu młodych ludzi, ale o kolejną odpowiedź na pytanie: „Co szczęścia nie daje?". Słoń z podniesioną trąbą szczęścia nie przyniesie, a wiara w to jest tak niedorzeczna, jak niedorzeczna jest wizja miłości przedstawiana przez świat popkultury.

Pytanie o miłość jest jednym z najbardziej zasadniczych pytań. A od odpowiedzi na to pytanie zależy życie wielu ludzi, którzy wchodzą w dorosłe życie. Wynika to z faktu, iż człowiek został stworzony z miłości i przeznaczony do miłości. Jest ona wpisana w jego istotę i dlatego każdy chce kochać i być kochanym. A realizując to, co jest wpisane w jego istotę, staje się szczęśliwy, gdy może tego doświadczać. Ta tak bardzo subtelna sfera życia ludzkiego jest zarazem bardzo delikatną dziedziną, a błędy popełnione w tym obszarze mogą być brzemienne w skutki na długie lata. Wyrugowanie z naszego życia błędnych obrazów miłości jest automatycznie wykluczeniem błędnych obrazów szczęścia. Jeżeli kobieta lub mężczyzna są najbardziej szczęśliwi, kiedy doświadczają prawdziwej miłości, to z całą pewnością ustalenie tego, czym jest miłość i co się kryje pod tym kluczowym słowem, jest niesamowicie ważne!
Wielu, idąc na łatwiznę, przyjmuje miłość w formie najbardziej spopularyzowanej. Ona i on trzymają się za ręce, maślane spojrzenia, motyle w brzuchu, a później nie tylko motyle... Wszystko takie kolorowe, że tęcza siada!

 

Przede wszystkim miłość to nie świat z bajki! Zauroczenie drugą osobą nie jest jeszcze miłością! Zauroczenie to jakiś początkowy etap w drodze do poznania drugiej osoby i jeżeli komuś się wydaje, że tak będzie do końca życia, to się grubo myli. Przecież życie nie polega na oglądaniu bajek. Przychodzi czas, że trzeba oczy oderwać od ekranu i zacząć racjonalnie myśleć. Oczywiście zgadzam się, że na początku musi być kolorowo, ale miłość to nie jest sielanka, a jeśli ktoś tak ją pojmuje, to jest o krok od wielkiego nieszczęścia. Od takiej sielanki robi się aż mdło i każde dziecko dobrze wie, że kiedy od razu zje się paczkę ptasiego mleczka, to można... poczuć nagły przypływ emocji żołądkowych. To, co się zaczęło, musi ewoluować, ponieważ miłość jest rzeczywistością, która wymaga konkretów nawet wtedy, kiedy jest bardzo niekolorowo. Kiedyś spotkałem małżonków, których mała córeczka nie mogła spać, ponieważ wyrzynały się jej ząbki. Byli bardzo wyczerpani i nie wiedzieli, co zrobić. Mąż, który ciężko pracował, powiedział: „Wie brat co, nie mam siły, aby się do niej podnieść w nocy, gdy płacze. Ale jak pomyślę, że moja żona będzie z dzieckiem przez cały dzień, to wstaję, bo wiem, ile ją to kosztuje". Byłem w szoku! Kopara mi opadła i pomyślałem, że to jest miłość bez złociutkiego „ko-teczku", „misiaczku" i „rosomaczku", ale z konkretem, który dla tej kobiety jest świadectwem, iż jest kochana do bólu. Dlatego bardzo często podkreślam, że różowe to są świnki, które nie widzą nieba, a miłość jest doświadczeniem nieba, kiedy wiadomo, że drugi człowiek jest w stanie poświęcić swój czas, ambicje i plany dla innej osoby.

Wszystko przeminie i zostanie tylko miłość

Kiedy pytam młodych ludzi, co to jest miłość, to bardzo często odpowiadają: „Proszę brata, to takie wspaniałe uczucie". I już mnie krew zalewa, bo jeżeli miłość jest tylko uczuciem, to jak każde uczucie szybko przemija. A ja ciągle noszę w sobie słowa św. Pawła, który w 1. Liście do Koryntian pisze, że wszystko przeminie i zostanie tylko miłość, i mam dylemat! Dla mnie jest jasne, że jeżeli miłość miałaby się opierać tylko na uczuciach, nie mogłaby być podstawą do budowania trwałych więzi między ludźmi. A jednak ci, którzy wyznają sobie miłość przy ołtarzu, robią to ze świadomością, że będą z drugą osobą aż do śmierci. No chyba że ktoś się pomyli i zamiast słów: „Nie opuszczę cię do śmierci", wypowie: „Nie dopuszczę cię do śmierci". W swojej posłudze kapłańskiej na ślubach niejedną rzecz widziałem, więc i taką ewentualność biorę pod uwagę. Ale nawet gdy ktoś wypowiada tę drugą formułę, ma zamiar zaznaczyć, że chce czegoś stałego, co przyniesie mu szczęście nie tylko na kilka godzin lub dni. Dla wielu jest to tak przyjemne uczucie, że nie chcą iść dalej. Pozostają na tym poziomie, pochłaniając tony emocji niczym emocjonalne pasożyty. Aby funkcjonować, muszą się na kimś zawiesić. Mówią, że kochają drugą osobę, ale tak naprawdę są egoistami zaspokajającymi swoje pragnienia. „Nie mogę bez niego wytrzymać. On jest jak ciacho, które bym jadła i jadła" - usłyszałem z ust jednej dziewczyny.
 

 

Miłość musi być czymś więcej niż tylko parą napędzającą koła naszego egoizmu. Często okazuje się, że wcale nie chodzi o miłość, ale o to, aby zabrać dla siebie jak najwięcej. Miłość to nie egoizm! Na dobrą sprawę druga osoba jest traktowana jak rzecz, która ma przynieść maksimum przyjemności. Oczywiście nie chodzi tylko o seks, ale o każdy przejaw zagarniania dla siebie. Jeżeli mnie kochasz, to daj mi dowód swojej miłości. Dowód to znaczy coś, czym mogłabym się nasycić. Daj mi swój czas, pieniądze, zainteresowanie itd.

Seksualna przyjemność nie jest miarą miłości

Wielu ludzi jest przekonanych, że miarą miłości jest seksualna przyjemność. Bardzo często słyszę - szczególnie w konfesjonale - jak ktoś przychodzi i mówi, że kochał się ze swoją dziewczyną. Jestem wstrętny i zaraz rykoszetem zadaję pytanie: „Czy miłość jest czymś złym?". Wtedy widzę zakłopotanie na twarzy penitenta i zaczyna się dialog. Z takiego pomieszania pojęć wynika przekonanie, że być kochanym to znaczy być cieleśnie zadowolonym. Taka pewność prowadzi do wielu powikłań i cierpienia, ponieważ uderza w takie filary miłości, jakimi są czystość, godność, zaufanie, dialog, opanowanie czy wierność. Często jak katarynka powtarzam, że nie można kogoś kochać, a zarazem niszczyć mu życie! Miłość przecież nikogo nie krzywdzi, a seks uprawiany przed ślubem czyni to na wielu płaszczyznach. Nie można kochać dziewczyny i zabierać jej godność, czystość, dziewictwo, a co najgorsze przyszłość! Wielu młodych ludzi mówi: „Proszę brata, czy to jakaś różnica - przed czy po ślubie? Przecież i tak ona zostanie moją żoną". „To, czy zostanie twoją żoną czy mężem, nie jest takie pewne" - odpowiadam i chce mi się krzyczeć z rozpaczy. Bywały już w moim życiu takie sytuacje, kiedy musiałem pocieszać dziewczyny na miesiąc, tydzień albo kilka dni przed ślubem, bo ich amanci w niewyjaśnionych okolicznościach rozpływali się we mgle. Ale nie tylko o to chodzi, że ludzie mimo zapewnień nie są wierni i odchodzą przed ślubem. Cały problem polega na tym, że na straży czystości przed ślubem stoi to samo przykazanie ustanowione przez Boga, które stoi na straży wierności małżeńskiej. Jedna z dziewczyn wyznała rzecz, której na początku nie mogłem zrozumieć: „Zdradziłam chłopaka z nim samym"! Jak bardzo ta zdrada musiała być dla niej bolesna, dowiedziałem się późnej, rozmawiając z nią w cztery oczy: „Od tej chwili rozumiem, że do końca życia nie mogę być pewna mojego chłopaka, a co gorsza - nie mogę być pewna siebie". Istotą miłości nie jest także bycie we dwoje, choć jest to ważny element miłości, jednak nie stanowi jej sedna.

Największy problem - samotność

Bardzo często spotykam dziewczyny, których największym problemem jest samotność. Ciśnienie jest tak duże, że jedna z moich koleżanek w wieku dwudziestu jeden lat powiedziała mi, że jest starą panną. Skończyło się na tym, że w ferworze poszukiwań poszła z gościem do łóżka i nie tylko miała faceta, ale i dziecko. Bycie razem rzeczywiście jest jednym z elementów miłości, ale nie można na nim zbudować wszystkiego. A co kiedy ta, bez której nie można wyobrazić sobie życia, odchodzi? Co trzecie małżeństwo w Polsce się rozpada, a w dużych miastach co drugie. Dlaczego? Kiedy ktoś buduje tylko na tym, że chce mieć obok siebie drugą osobę, z całą pewnością jest narażony na to, iż zostanie sam! Wtedy jego życie staje się bezsensownym odliczaniem czasu, samotność staje się nie do zniesienia. Podobnie jest z długą rozłąką, bo przecież różnie w życiu bywa, nie mówiąc już o śmierci przychodzącej wtedy, gdy najbardziej nie chcemy. Naiwny jest ten, kto myśli, że jeżeli spotka na swojej drodze drugą osobę, która zapełni jego samotność, to szczęście wleje się w każdy zakamarek jego życia. Okazuje się, że często jest odwrotnie. Osoba wchodząca w życie tej, która tak bardzo chce mieć kogoś przy boku, jest często jak bomba z opóźnionym zapłonem. Na początku wszystko jest cacy, ale później zaczyna się bieg z przeszkodami. I jak na ironię losu to, co było gwarancją szczęścia, tzn. bliskość drugiego człowieka, staje się przyczyną wielu nieszczęść.
Tak na marginesie to nie wierzę w takie pomałżeńskie czary. Nazywam to po imieniu i mówię wprost: „Naiwny jest ten, kto myśli, że po ślubie prostak, gbur i cham przemieni się w anielskiego dżentelmena". Lęk przed samotnością może być ogromny, ale nie można zapomnieć, że właśnie samotność może być także wymiarem miłości.. Dlatego lęk przed samotnością nie może być kołem napędowym miłości. Lęk ten może także dotyczyć braku bezpieczeństwa!

Nie mylić miłości z bezpieczeństwem

Dlaczego żenią się faceci? Gdybym odpowiedział, że po to, aby ktoś na starość mógł im prać skarpetki, to z całą pewnością odezwałby się tłum panów, którzy obrzucaliby mnie inwektywami i dobrze, gdyby się na tym skończyło. Dlaczego wychodzą za mąż kobiety? Gdybym odpowiedział, że są słabe i boją się o swoją przyszłość, pewnie jak po uderzeniu w stół odezwałyby się wszystkie wyzwolone feministki i niewykluczone, że niejedna para nożyczek wbiłaby mi się nie wiedzieć czemu w moje dziewięćdziesięciokilogramowe ciało. Oczywiście nigdy tak nie powiem, bo to nie jest prawda! Jednak prawdą jest to, że wielu ludzi myli miłość z bezpieczeństwem. Chcą mieć kogoś, kto zapewni im świetlaną i bezstresowa przyszłość. I znów jesteśmy w obszarze fałszywego szczęścia! To prawda, że ludzie przepełnieni miłością potrafią dźwigać nawzajem swoje brzemiona, ale to nie może być wyznacznikiem miłości. „Kocham cię dlatego, aby móc się na tobie zawiesić i razem z tobą rozpychać się na dwie pary łokci!" - nie ma nic bardziej mylnego. Po roku dziewięćdziesiątym w Polsce na skutek przemian polityczno-gospodarczych wiele rodzin dotknął kryzys. Okazało się, że panowie, mimo swoich mięśni i umysłów, nie potrafili zapewnić utrzymania żonie i dzieciom lub co gorsza okazywało się, że żona zarabiała więcej od męża. Faceci nie wytrzymywali takiego napięcia do tego stopnia, że potrafili nawet odbierać sobie życie. Pewnie niejeden z nich usłyszał od swojej kochaniutkiej żony, która pomyliła miłość z bezpieczeństwem: „Fujara jesteś, a nie facet!". Nie można traktować drugiej osoby jak firmy ochroniarskiej czy jak pielęgniarki w domu spokojnej starości podającej na każdy dzwonek basen i jedzenie. Pragnienie bezpieczeństwa jest mierną namiastką prawdziwej miłości. Jeżeli dołożą się do tego jeszcze inne przekłamania, to mamy do czynienia z bardzo niebezpiecznym „koktajlem Mołotowa", który potrafi najwspanialsze życie uczynić pasmem niekończących się nieszczęść.

Miłość jest szukaniem dobra dla drugiej osoby. Jeżeli ktoś kocha, to chce, aby osoba przez niego kochana stawała się lepsza. Miłość jako coś, co czyni mojego współpartnera lepszym, może się objawiać poprzez morderczą walkę o drugiego człowieka, który z różnych powodów może pogubić się w życiu. Dlatego małżonkowie, odwołując się do prawdziwej miłości, w czasie ślubu obiecują sobie wierność na dobre i na złe. Niejeden raz spotkałem w swoim życiu ludzi, którzy pokazali mi, jak bardzo wyniszczająca może być miłość, gdy na przykład współmałżonek kilka lat po ślubie zaczyna pić. Wtedy trzeba być wymagającym od siebie, przypominając sobie, czym jest miłość, i wymagać też od drugiej osoby, wobec której miłość będzie żądała stanowczości i konkretów, a nie umizgów i mówienia czułych i cieplutkich słówek. W ten sposób miłość staje się czymś większym niż uczucie, seks czy bezpieczeństwo. Człowiek obdarzony taką miłością może czuć się szczęśliwy, ponieważ jest ona dla niego gwarancją, że nawet gdyby góry się przestawiły, nie zginie, ponieważ obok niego stoi ktoś, kto zawsze będzie walczył o piękno, dobro i prawdę złożone w jego sercu.

Fragmenty z książki: Przepchnąć słonia. Czyli słów kilka dla twardzieli - Rafał Szymkowiak OFM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nazywać miłością to, co nigdy nią nie było
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.