Nikt wam nie powie, jak "być mężczyzną"
Jak nasza kultura definiuje rolę mężczyzny na płaszczyźnie zawodowej i w rodzinie? Właściwie nie istnieją już takie definicje. Podczas gdy kobiety wkraczają coraz śmielej, z coraz większymi sukcesami w różne dziedziny zawodowe, mężczyźni zostali wciśnięci w dwie różne role - pracę zawodową i obowiązki rodzinne.
Z jednej strony pamiętają jeszcze przykład swoich ojców i dziadków, którzy byli przez żony odciążani od wszystkich obowiązków pozazarobkowych i mogli poświęcać się wyłącznie swej pracy. (Również kobiety mają przed oczyma taki obraz, a co za tym idzie, często oczekują sukcesów ze strony mężów).
Z drugiej strony wykształcenie i kariera nie są już monopolem zarezerwowanym dla mężczyzn; w tej dziedzinie kobiety stanowią coraz ostrzejszą konkurencję. Oczekiwanie, by mężczyzna angażował się w życie rodzinne, ujawniają nie tylko kobiety. Także wielu mężczyzn czuje, że ich odsunięcie od rodziny obraca się przeciwko nim, jest czymś nienaturalnym, a rola ojca i męża przynosi im w gruncie rzeczy głębokie zadowolenie.
Podsumowując: "męskość" nie ma swojej definicji w epoce ponowoczesnej. A ponieważ nie ustaliły się jeszcze wypróbowywane obecnie modele życia - nasi ojcowie, dziadkowie i pradziadkowie żyli przecież w epoce nowoczesnej - trudno nam podołać nowym wyzwaniom. Nie pozostaje nam jednak nic innego: męską tożsamość musimy - każdy dla siebie - definiować i tworzyć sami. Do epoki nowoczesności powrotu już nie ma. A tym bardziej nie ma powrotu do średniowiecza, chociaż takie rozwiązanie niektórzy przyjęliby z zadowoleniem: skoro nie da się żyć nadal tak, jak w erze nowoczesnej, a ponowoczesność niezupełnie jeszcze nam "wychodzi" - wróćmy do tego, co było jeszcze wcześniej: walczmy ze smokami i ratujmy księżniczki! W sferze marzeń to może romantyczna wizja, ale na co dzień nieprzydatna. Smoków, przed którymi my i nasze dzieci chętnie by się ukryły - bezrobocia, różnego rodzaju uzależnień, AIDS, niszczenia środowiska - nie da się wyeliminować raz na zawsze jedną rycerską akcją. Nie ma też prawie księżniczek, które tylko czekają na swego wybawcę. Większość z nich zupełnie dobrze potrafi radzić sobie sama. Mimo to wielu mężczyzn szuka rozwiązań bliskich wiekom średnim: chodzą do wróżek, zwracają się ku ezoteryce albo wsiąkają w gry komputerowe z rycerzami w roli głównej. To nie czyni ich jednak "prawdziwymi mężczyznami".
Kiedy sobie wyraźnie uzmysłowimy, co dzieje się w naszej kulturze, zauważymy, że wielu z tych haseł, które definiowały mężczyzn w poprzednich pokoleniach i z których sami mężczyźni byli dumni, dziś już nie chcemy. Od "krwi i czci" poczynając, a kończąc na hasłach w rodzaju "wyżej - szybciej - dalej". Przez krótki czas wydawało się, że mężczyźni odnaleźli swoją prawdziwą tożsamość, kiedy zaczęli urzeczywistniać postulaty głoszone przez feministki. Ale taki mięczak, który w męskim towarzystwie będzie dziergał na drutach sweter z ręcznie przędzonej, naturalnej wełny, nie jest nigdy niczym więcej niż własną karykaturą.
Mężczyźni przekonali się bardzo szybko, że kobiety, którym chcą sprostać, dopasowując się do ich oczekiwań, nie traktują ich poważnie. I słusznie, ponieważ prawdziwej tożsamości nie osiąga się przez dopasowanie do wzorca oczekiwanego przez otoczenie, obojętne, czy jest to rola twardego macho, czy miękkiego wrażliwca. Ludzie inteligentni emocjonalnie zawsze zauważą, czy ten ktoś jest sobą, czy nie.
Nikt nam nie powie, jak "być mężczyzną". Musimy - każdy dla siebie - rozwijać własną tożsamość, to znaczy budować swą osobowość z elementów, które zostały każdemu z nas dane: z cech otrzymanych wraz z genetycznie uwarunkowaną naturą i z faktów wynikających z własnej biografii. Nie dokonuje się to oczywiście w społecznej próżni. Każdy człowiek jest konfrontowany z innymi ludźmi; spotyka się, wymienia informacje, czuje się rozumiany albo nierozumiany, szuka albo unika takich spotkań, cierpi albo cieszy się z towarzystwa innych ludzi.
Żaden inny aspekt nie wpływa równie mocno na nasze życie psychiczne, na nasz sposób przeżywania, samopoczucie i zdrowie fizyczne, jak relacje z otoczeniem, w którym żyjemy. Kim jesteśmy, definiowane jest przez to, jak traktujemy innych. Reguła ta sprawdzała się w życiu naszych przodków z ery nowoczesnej, będzie się sprawdzać w czasach ponowoczesnych i nie straci swej prawdziwości również w przyszłości, gdy przeminie ponowoczesność, a nastanie jakaś kolejna epoka.
Naszą męską tożsamość musimy - każdy dla siebie - definiować i tworzyć sami. Do epoki nowoczesności powrotu już nie ma. Tym bardziej nie ma powrotu do średniowiecza.
Wiecej w książce: Mężczyźni nie są skomplikowani - Andreas Malessa
Skomentuj artykuł