Szukasz wielkiej miłości, wielkiego szczęścia?
W siedemnastym roku życia zaczęłam nosić okulary - wspominała pani J.L. - moim zdaniem to najgorszy czas na to, żeby zaczynać je nosić. Siedemnastka... i okulary? Myślę, że młodsza dziewczyna całkiem łatwo się z tym pogodzi, a później z kolei, gdy już zmądrzeje, wie, że od okularów tak wiele nie zależy, i potrafi je zaakceptować...
Ale w siedemnastym...
Ileż ja się z powodu tych okularów - nawiasem mówiąc bardzo ładnych - napłakałam... Na potańcówki brałam je szczególnie niechętnie, ale ponieważ chciałam sobie porządnie obejrzeć tancerzy, nie mogłam się bez nich obejść. Wtedy jeszcze - przynajmniej w naszym miasteczku - nie znano szkieł kontaktowych. Z czasem do okularów przywykłam.
Kiedyś byłam u swojej kumci, jak mówi się u nas na Morawach, bardzo mądrej i dobrej staruszki. Wieczorem miałam iść w jej wiosce na tańce. Jak bardzo się na ten wieczór cieszyłam. Miał tam przyjść pewien młodzieniec, który podobał mi się najbardziej ze wszystkich mężczyzn, jakich kiedykolwiek widziałam, po prostu najbardziej... Uczesałam się. Włożyłam najpiękniejszą suknię, którą właśnie z tej okazji przywiozłam. Powdzięczyłam się trochę przed lustrem. Jeśli mnie dziś ten chłopak nie zauważy, to znaczy, że jest nic nie wart i nie będę musiała żałować, że się mną nie zainteresował - mówiłam do siebie dumnie.
Wreszcie nadszedł czas, żeby iść. A ja... Ja nie miałam okularów. Biegałam po domku kumci tam i z powrotem i szukałam, szukałam... I szukałam...
- Co robisz? - spytała zdumiona kumcia.
- Szukam okularów - wrzasnęłam z rozpaczą. Kumcia patrzyła na mnie, nie rozumiejąc. A ja na nią. Jak czegoś tak prostego może kumcia nie rozumieć?
- Przecież masz je na nosie - zaśmiała się kumcia. Dotknęłam swojej twarzy...
I spojrzałam w lustro... Rzeczywiście. Okulary, moje zgubione okulary przez cały ten czas, gdy ich szukałam, były na moim nosie. Zresztą dlaczego miałoby ich nie być, skoro gdy się czesałam, chciałam się oczywiście widzieć jak najlepiej i dlatego je sobie nałożyłam. I w tym zdenerwowaniu nie zdawałam sobie sprawy, że ich szukam - już je mając. Kumcia uśmiechała się.
- Dziewczyno, zapamiętaj tę chwilę - powiedziała łagodnie.
- Dlaczego?
- Wiesz, tak bywa z wieloma rzeczami.
- Z jakimi? - szczęśliwa poprawiałam okulary przed lustrem.
- Tak właśnie bywa z tymi najważniejszymi rzeczami...
- Z najważniejszymi?
- Ileż to razy człowiek szuka miłości - powiedziała kumcia - i nawet nie zauważa, że ją ma tuż przed sobą.
Wtedy nie przywiązywałam wagi do tego zdania. Ale później... Później, kiedy tańczyłam z tym najlepszym tancerzem w całej okolicy... Wówczas uświadomiłam sobie, jak wielka jest to prawda. Ja z tym dawnym tancerzem żyję już pięćdziesiąt lat.
Ludzie często szukają czegoś wielkiego, czegoś pięknego; i nie zauważają, że właśnie to znaleźli... Szukają wielkiej miłości, wielkiego szczęścia; i nie wiedzą nawet, że mają je właśnie przed oczyma...
Więcej w książce: SCHODY DO RAJU - Eduard Martin
Skomentuj artykuł