Pandemia? To świetny czas, żeby zostać poliglotą
Nie mówcie, że pandemia podcina wam skrzydła. Proponuję cykl krótkich artykułów pokazujących, jak twórczo i praktycznie zagospodarować przestrzeń, którą od ponad roku próbuje nam wydrzeć COVID-19. Powiem wam, jak szybko uczyć się języków obcych
Co łączy słynnego, francuskiego egiptologa Jean Francois Champolliona, niemniej znakomitego niemieckiego hellenistę Heinricha Schliemanna, czy głośnego polskiego indologa Andrzeja Gawrońskiego? Jeżeli odpowiedzieliście sobie, że wszyscy oni byli poliglotami (czyli znali, co najmniej kilka języków obcych), to trafiliście dokładnie w sedno.
Champollion odczytał skomplikowany szyfr inskrypcji wyryty na kamieniu z Rosetty z delty Nilu i wprowadził nas w świat egipskich hieroglifów. Sam mówił biegle 20 językami. Schliemanna uważa się za odkrywcę mitologicznej Troi oraz badacza - samouka, który w ciągu swojego życia opanował, w stopniu doskonałym, 15 obcych mu języków, w tym także polski. W tej galerii światowych poliglotów nie mogło zabraknąć także Polaka. Mowa o profesorze Uniwersytetu Jagiellońskiego Andrzeju Gawrońskim, który przed 30 rokiem życia nauczył się, w stopniu biegłym, ponad 100 języków, w tym wielu egzotycznych i wymarłych.
Jak sądzicie? Czy bycie poliglotą wiąże się z jakimiś specjalnymi darami natury, unikalnym genotypem, ekstra uzdolnieniami, czy też jest to pochodna ciężkiej, żmudnej pracy, połączonej z talentem, a nadto okraszonej odrobiną szczęścia i pomyślnym zbiegiem okoliczności? Poniżej odpowiadamy na te pytania…
Poliglota to także ty
Na początek bardzo dobra informacja. Otóż, najnowsze badania naukowe, szczególnie eksperymenty z obszaru dziedziny zwanej psycholingwistyką, pozwalają mieć nadzieję, a nawet pewność, że nikt z nas nie potrzebuje jakichś wybitnych uzdolnień, ażeby praktycznie i efektywnie przyswoić co najmniej jeden obcy język w stopniu biegłym (C2).
Skoro tak się rzeczy mają, to gdzie większość z nas popełnia błąd? Dlaczego tak wielu Polaków, chociaż uczęszcza na różnego typu kursy językowe (czy to tradycyjne, czy też te odbywające się metodą on-line), na koniec dnia, kiedy trzeba się w sposób prosty, w zwykłej, codziennej sytuacji, skomunikować z cudzoziemcem, stroi dziwne miny i zagadkowo wymachuje rękoma?
Według badaczy, którzy od lat prowadzą eksperymenty i analizują, na czym polega poliglotyzm, dzieje się tak z kilku powodów. Pierwszym jest, bez wątpienia, tzw. „bilingwalność”, czyli sytuacja, gdzie dziecko trwale nabywa syntaktyczną (składniową) i semantyczną (znaczeniową) kompetencję językową bez żadnej „ekstra nauki” (czyli bez kursów językowych, poznawania zasad gramatycznych etc.).
Krytycznym okresem akwizycji językowej jest czas do ukończenia przez dziecko siódmego roku życia. Wtedy, de facto, każde dziecko jest, na swój sposób, językowym geniuszem, ponieważ chłonie dźwięki dowolnego języka, niczym gąbka. Dlatego dzieci, wychowywane od początku (i konsekwentnie) w dwujęzycznych rodzinach, stają się w 100 proc. bilingwalne, zarówno w sensie syntaktycznym, jak i semantycznym .
800 dźwięków? Dziecinnie proste
Mniej więcej, po skończeniu siódmego roku życia, w mózgu dziecka zaczyna tworzyć się tzw. „bariera semantyczna”, czyli, w uproszczeniu, mózg zaczyna odsiewać (filtrować) te dźwięki, które definiuje, jako obce (zbyteczne). Zapytacie, dlaczego tak się dzieje?
Otóż, poznawanie języka związane jest, bezpośrednio, z przetwarzaniem dźwięków. Wszystkie języki świata zawierają ich około ośmiuset, natomiast każdy pojedynczy język składa się jedynie z około czterdziestu różniących się od siebie dźwięków i fonemów. (Fonem to pojęcie abstrakcyjne, które w mowie rzeczywistej realizowane jest przez głoski). Co ciekawe, tuż po urodzeniu, umysł dziecka posiada niewiarygodną umiejętność, potrafi mianowicie rozróżniać wszystkie 800 dźwięków (nauka nazywa to "krytycznym poziomem plastyczności mózgu").
Dzieci, wychowywane w środowisku dwujęzycznym, już od pierwszego roku życia, odróżniają te dwa systemy fonetyczne. Po tym okresie zaczynają koncentrować się jedynie na tych głoskach, które słyszą wokół siebie, na które są cały czas eksponowane. Zatracają przy tym pierwotną umiejętność ich rozróżniania.
Dzieci młodsze mają tę przewagę, w stosunku do starszych, rozpoczynających naukę drugiego języka, że są w stanie rozwinąć pełną kompetencję w dziedzinie wymowy, używając języka płynnie i bez naleciałości obcego akcentu.
Rodzice często obawiają się, że ich dzieci, poznające równolegle dwa języki, będą je mylić, bądź zapożyczać pojedyncze słowa. Podmienianie słów nie wynika jednak z mylenia ze sobą języków, a raczej z dążenia dziecka do efektywnej komunikacji, ograniczonej niewystarczającymi zasobami słownictwa przyswojonego na danym etapie rozwoju.
Na naukę za późno? Ależ skąd!
A zatem, podsumowując, pierwszą część naszych rozważań, widzimy już, że według badań psycholongwistycznych można znakomicie mówić dwoma językami i to bez żmudnego wykuwania słówek czy przyswajania tablic z gramatycznymi odmianami. Warunkiem jest, że….nie przekroczyliśmy siódmego roku życia i że mamy rodziców (bądź opiekunów), którzy od urodzenia komunikują się z nami (konsekwentnie) dwoma różnymi językami.
No dobrze, a co z dorosłymi?
Tutaj sprawy się, faktycznie, nieco komplikują. Jednakże i w tym obszarze współczesne badania naukowe pozwalają nam żywić nadzieję na osiągnięcie trwałych i znakomitych rezultatów….
Ale o tym już w kolejnych odcinkach naszej serii.
Skomentuj artykuł