Jak skończę szkołę, założę firmę, wychowam dzieci… i nagle życie minęło

Jak skończę szkołę, założę firmę, wychowam dzieci… i nagle życie minęło
Jutro nie jest pewne. Fot. Depositphotos

Od najmłodszych lat wdrukowuje się nam w głowę jeden schemat: czekaj na lepszy moment. "Jak pójdziesz do szkoły, zobaczysz, jak będzie fajnie". "Jak zdasz maturę, wtedy zacznie się prawdziwe życie". "Jak skończysz studia, zaczniesz spełniać marzenia". "Jak założysz rodzinę, odnajdziesz sens". "Jak przejdziesz na emeryturę, wreszcie odpoczniesz". Każdy etap to obietnica, że teraz to tylko przystanek, ale za chwilę przyjdzie ten prawdziwy moment. Ten moment szczęścia, spełnienia, spokoju, satysfakcji.

Tylko że te momenty rzeczywiście przychodzą. I mijają. A w naszym życiu... niewiele się zmienia.

DEON.PL POLECA

Przyznam szczerze: sama przez lata żyłam w tej iluzji. Po podstawówce miało być łatwiej, po maturze lepiej, na studiach wystarczyło przetrwać sesję, a potem miałam wreszcie wziąć życie w swoje ręce. Sesja się kończyła, nadszedł ten upragniony wolny czas i... nic się nie działo. Kalendarz pełen ambitnych planów zostawał pusty. Lista rzeczy do zrobienia rosła, a motywacja kurczyła się z każdym dniem.

Mówimy sobie: "Jeszcze nie teraz, jeszcze chwila. Teraz muszę zająć się pilnymi sprawami, ale potem zrobię to, co naprawdę ważne". I tak mijają dni, tygodnie, miesiące, lata. Ciągle przekładamy wszystko na jutro, na przyszły miesiąc, na kolejny rok. Jutro to magiczne słowo, które uspokaja sumienie. Daje złudzenie, że wciąż mamy kontrolę. Skoro planuję coś na przyszłość, to znaczy, że się tym zajmę. Ale samo planowanie jeszcze niczego nie zmienia.

Odkładamy swoje marzenia, plany, cele i pasje, jakbyśmy mieli do dyspozycji nieskończoną ilość czasu. Jakbyśmy byli właścicielami prywatnej wieczności. Jakby jutro było gwarantowane. Tylko że nie jest.

Bo nikt z nas nie wie, ile tego czasu mamy.

Nie jesteśmy nieśmiertelni. Nikt nam nie obiecał kolejnego roku, kolejnego miesiąca, kolejnego weekendu. Nie podpisaliśmy kontraktu z losem na długie, spokojne życie. A mimo to żyjemy, jakbyśmy mieli zapisane sto lat w zdrowiu i szczęściu. A los bywa bezwzględny. Wystarczy jedna sekunda: wypadek, diagnoza, telefon z wiadomością, która przewraca całe nasze życie do góry nogami. I nagle wszystkie plany "na później" zamieniają się w listę niespełnionych marzeń.

Dlaczego więc odwlekamy? Dlaczego tak często wybieramy czekanie? Bo to wygodne. Bo daje poczucie pozornej kontroli nad własnym życiem. Mówienie sobie: "od jutra zacznę" przynosi chwilową ulgę. Przecież planuję, mam dobre intencje, myślę o tym. To powinno wystarczyć. Ale życie nie zmienia się od intencji. Zmienia się od działania.

Psychologia zna to zjawisko doskonale. To tzw. prokrastynacja planowana. Mózg dostaje nagrodę za samą myśl o działaniu. Wyobrażanie sobie sukcesów daje chwilową satysfakcję, choć nie ruszyliśmy się nawet o krok. A im więcej planujemy bez konkretnego ruchu, tym trudniej jest w końcu zacząć. Bo rośnie lęk: "co, jeśli mi się nie uda?". A gdy cel przez lata urasta do rangi wielkiego marzenia, sam jego ciężar staje się paraliżujący.

Ale nie chodzi tylko o lęk. Chodzi też o nawyki. Żyjemy w kulturze permanentnego czekania na lepszy moment. Dziś trzeba się przemęczyć, bo kiedyś będzie lepiej. Najpierw nauka, potem dobra praca. Najpierw kariera, potem rodzina. Najpierw dzieci, potem czas dla siebie. Najpierw spłata kredytu, potem podróże. Najpierw emerytura, potem odpoczynek. Tyle że czasem to "potem" wcale nie przychodzi. A jeśli nawet przyjdzie, okazuje się, że całe życie uczyliśmy się czekania, a nie życia. I kiedy wreszcie mamy wolny czas, nie wiemy, co z nim zrobić. Bo nie nauczyliśmy się być tu i teraz. Nauczyliśmy się tylko odkładać.

Ile razy w dzieciństwie słyszeliśmy: "Jeszcze się w życiu napracujesz"? Dorosłość miała być nagrodą. A kiedy wreszcie nadeszła, okazała się często bardziej wymagająca niż dzieciństwo. Ile razy mówiliśmy sobie: "Jeszcze tylko ta sesja. Jeszcze tylko ten projekt. Jeszcze tylko to zlecenie. Jeszcze tylko wakacje. Jeszcze tylko kredyt hipoteczny. Jeszcze tylko dzieci pójdą na swoje. Jeszcze tylko emerytura...". Takie "jeszcze tylko" potrafi pochłonąć całe życie.

Każdego dnia odkładamy drobiazgi. Telefon do przyjaciela. Wizytę u rodziców. Odważną rozmowę z kimś bliskim. Wyznanie uczuć. Kurs językowy. Pierwszy rozdział książki. Założenie działalności. Podróż w nieznane. Odkładamy wszystko, co daje życie, na kiedyś. Jakbyśmy mieli nieograniczony zapas dni.

Tymczasem brutalna, ale wyzwalająca prawda brzmi: mamy tylko dziś. Tylko ten dzień, tę godzinę, tę chwilę. To, co zrobimy teraz, decyduje, kim jesteśmy. Decyduje, czy nasze życie ma sens.

Nie chodzi o to, by żyć w ciągłym lęku przed śmiercią. Chodzi o to, by żyć świadomie. By nie oszukiwać samych siebie, że kiedyś w końcu się zaczniemy starać. Bo odkładanie wszystkiego na "po studiach", "po wakacjach", "po ślubie", "po dzieciach", "po awansie", "po emeryturze" jest pułapką, która odbiera nam teraźniejszość.

Może więc warto zrobić coś dla siebie właśnie dziś. Może zamiast kolejny raz mówić sobie: "Jak skończę szkołę, wtedy się za to wezmę" lepiej zrobić choć mały krok teraz. Nauczyć się nowego słowa w obcym języku. Napisać pierwszą stronę książki. Zadzwonić do kogoś, kogo długo unikamy. Wyjść na spacer. Zrobić coś drobnego, ale realnego. Bo tylko dziś mamy pewność.

Bo jutro wcale nie musi nadejść.

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Elisabeth Lukas

Starasz się zmienić, ale nie wiesz, w którym kierunku?
W relacji dajesz z siebie wszystko, a coś nadal nie wychodzi?
Szukasz właściwej drogi, ale nie masz pojęcia, jak ją odnaleźć?

Może warto coś...

Skomentuj artykuł

Jak skończę szkołę, założę firmę, wychowam dzieci… i nagle życie minęło
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.