Między obrażonym i obrażającym

(fot. EmsiProduction / flickr.com)
Pascal Ide / slo

Od samego początku obraza przejawia się jako cierpienie. Ale czy krzywda sprowadza się tylko do tego wewnętrznego bólu, który czasami bywa nie do zniesienia? W efekcie obraza powoduje cierpienie. Jak precyzyjnie tłumaczy to Buchhold, na skutek doznanej krzywdy "rozpoczyna się w nas cały proces: odczuwamy ból, który sygnalizuje ranę.

To on wprowadza nas w świat skrzywdzonego i prowadzi do kryzysu przebaczenia. Nadany sygnał wywołuje efekt: cierpienie nie jest istotą poniesionej szkody.

W samej swej naturze obraza jest niesprawiedliwością wyrządzaną bliźniemu. A sprawiedliwość polega na oddaniu każdemu tego, na co zasłużył. Krzywda jest przede wszystkim "napaścią na związek", konkretnie na związek z Bogiem, bliźnim i na stosunek do siebie samego: "Krzywda rozbija związek i godzi w człowieka". "Rana obrazy zawsze pociąga za sobą zerwanie relacji, co najmniej chwilowe, między obrażonym i obrażającym".

Mówiąc jeszcze dokładniej, "aby określić krzywdę bliźniego, Nowy Testament chętnie posługuje się symbolem długu, który w języku aramejskim stał się obiegowym wyznacznikiem grzechu popełnionego przeciw Bogu". Krzywda ma więc dwa oblicza: obiektywne - niesprawiedliwość pociągająca za sobą zerwanie, odejście, obrazę; i subiektywne - odczuwane cierpienie.

Ukazanie oznak obrazy wymagałoby powrotu do tego, co powiedzieliśmy już w pierwszej części na temat obrażonego i następnie konsekwencji, w stosunku do obrażającego, raniącego, który również jest bardzo zestresowany: zniszczona została cała więź wspólnoty osób. Zamknięcie, dąsanie się są tego podstawowymi oznakami. Z drugiej strony, "jak jaki kleszcz, zauważa Jacques Buchhold, obraza przyczepia się do naszej pamięci: żywi się naszą krwią i naszą energią, nie pozwala zapomnieć i zatruwa naszą ranę nienawiścią i urazą". I w końcu może dojść do tego, że obraza obraca się przeciw samemu obrażającemu, wywołuje nienawiść do siebie samego i środki do samoukarania.

Obraza nie odnosi do tego, co dobrowolne. To, że właśnie 14 stycznia mąż nie przyniesie bukietu kwiatów, który przynosił swej żonie co miesiąc, na pamiątkę dnia ich ślubu, który miał miejsce właśnie czternastego, jest niewątpliwie pożałowania godnym zapomnieniem, ale nie obraża jej: prezent nie jest obowiązkiem. Zdrowe rozróżnienie, które pomogłoby uniknąć kilku małżeńskich scen...

Nie mylmy również niesprawiedliwej decyzji z taką, która nas rani, ale może być słuszna. Pomyłka zdarza się dość często. Obydwie sytuacje stają się przyczyną kary i cierpienia. Ale na tym kończy się ich podobieństwo. Ponadto lekarstwo na ból jest inne w każdym z przypadków; przebaczenie nie jest konieczne, chyba że skrzywdziło się bliźniego.

P. jest bardzo dobrym przyjacielem J., prezesa zarządu pewnego przedsiębiorstwa. Jacques popełnił wiele błędów i zarząd musi go odwołać ze stanowiska. P., z całą uczciwością, może jedynie zaakceptować tę decyzję i głosować za nią. J. czuje się śmiertelnie zraniony i przeżywa to jako zdradę przyjaźni, mimo iż P. starał się wytłumaczyć mu powody: w grę wchodziło dobro przedsiębiorstwa i jego pracowników. J. zrywa przyjaźń i winą za to obciąża P.

Czy powinien on prosić J. o przebaczenie? Stanowczo nie. Odwołanie J. było właściwe nie tylko ze względu na powód, ale także i sposób, który, na ile tylko to było możliwe, nie przyniósł mu ujmy, zresztą dzięki wpływom Paula. A jednak czuje się on winny, lecz to poczucie winy jest subiektywne, nie ma obiektywnego uzasadnienia. Związane jest z lękiem przed utratą przyjaźni. Ponieważ nie popełniono żadnego błędu, sprawiedliwość nie została naruszona, nie ma żadnych podstaw do przebaczenia. Starałby się on tylko uspokoić poczucie winy, a nie jest to odpowiedni środek zaradczy.

Jaką słuszną postawę można przyjąć w podobnym przypadku?

Miłość nie jest wrogiem sprawiedliwości, ale jej nadmiarem (często jej warunkiem, co zobaczymy dalej). Podkreślał to już Arystoteles: przyjaźń jest prawdziwa i stabilna tylko wtedy, gdy opiera się na cnocie; a sprawiedliwość jest cnotą, która szanuje prawo i wypełnia je. Święty Augustyn potwierdza to natomiast w ujęciu chrześcijańskim: "człowiek widzi, że jego przyjaciel popełnia jakiś błąd: ostrzega go. Jeżeli przyjaciel nie słucha, dochodzi nawet do upomnień, do nagan, do sądów: czasami musi dojść aż do tego!"

Znane są słowa Arystotelesa: "Przyjaciel Platona, ale jeszcze bardziej przyjaciel prawdy". Przyjaźń opiera się więc na poczuciu słuszności, dobra i prawdy. Jeżeli woli się przyjaźń bliskich niż prawdę, jeżeli jest się gotowym tolerować kłamstwo, niesprawiedliwość czy kompromis niż stracić przyjaciela, dlaczego nie miałoby się pozwolić sobie na kłamstwo w ramach przyjaźni? Jak sam przyjaciel mógłby być pewnym, że nigdy go nie okłamiemy?

Jeżeli zrelatywizowaliśmy już kiedyś sprawiedliwość i dobro w imię tego absolutnego dążenia, jakim jest przyjaźń, dlaczego nie mielibyśmy powtórzyć tego w imię jakiegoś innego absolutnego celu? Mówiąc prościej, jaką będziemy mieli gwarancję, że przyjaźń będzie mogła trwać? Na czym będzie się ona opierać? Wiadomo, jak mało stabilna jest przyjaźń pomiędzy włóczęgami...

- Zaakceptujmy niedoskonałość naszych decyzji. Ile koniecznych wyborów jest tylko zgodą na mniejsze zło?
- Pożegnajmy się z nieskazitelnym obrazem samego siebie, jaki chcielibyśmy mieć sami i pokazywać innym ludziom.
- Pogrzebmy pragnienie wszechmocy wobec ludzi, zwłaszcza jeżeli są nam bliscy. Niektóre słuszne decyzje ranią ich czasami. Nie marzmy o czymś przeciwnym: miłość żyje prawdą, jak śpiewa psalmista ("Spotykają się miłość i prawda").

Nasz przyjaciel ma swoją niezależność, nie jest on wytworem naszych pragnień; ma prawo opuścić nas, jeżeli go skrzywdziliśmy. Podstawową cechą przyjaźni nie jest zdobywanie, lecz szacunek: "miłość wybacza wszystko"; "we wszystkim pokłada nadzieję", mówi św. Paweł (1Kor 13, 6-7).

Więcej w książce: Czy możliwe jest przebaczenie? - Pascal Ide

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Między obrażonym i obrażającym
Komentarze (6)
F
filllip
4 października 2014, 00:23
Witam, może to nie jest dobre miejsce ale bardzo prosił bym was, czytelników o modlitwę za mnie. Choruję na nerwicę lękową. jest mi bardzo ciężko od wielu lat pracuję z psychologiem i modlę się.  Teraz poszedłem na studia i do pracy ... Objawy się strasznie nasiliły. Sprawiają mi ogromne cierpienia, lęk powoduję że nie mogę się skoncetrować na pracy i nauce . , nie mogę normalnie rozmawiać z ludzmi.Stale boję się... potszebuję wsparcia.. módlcie się za mną proszę..! Módlmy się też za innych dotkniętych nerwicą czy innymi podobnymi problemi depresja,schizofremia bo to są straszliwie ciężkie choroby.Pokornie proszę o choć jedną wzmiankę do Boga o mnie..!
1
16241
31 sierpnia 2014, 20:23
Stary temat "sprzed Abrahama". Otóz może Paul jest po prostu bardziej wielkoduszny, niż się wydaje, i nie przejmuje się aż tak bardzo niesłusznymi (czyt. nieprawdziwymi, złośliwymi, małostkowymi) oskarżeniami, bo "i tak wie swoje" i woli machnąć ręką. Może doszedł do wniosku, że te oskarżenia to odwet za różne poprzednie sytuacje, których też celowo nie powodował, ale które z samej swojej natury jakoś zraniły J., i teraz "kropla przelała dzban" i J. nawymyślał P., bo tylko taki sposób poradzenia sobie z emocjami miał na tzw. podorędziu. Więc lepiej hurtem przeprosić za tamto i mieć spokój. Bez względu na to, czy relacja ma być kontynuowana czy nie, jest to pokojowe domknięcie tematu. Nie chodzi o umniejszanie swojej wartości, tylko o spokój dla obydwu stron. Artykuł sugeruje, jakoby "sprawiedliwe potraktowanie" - czyli odpowiednie "ubiczowanie" obrażającego miałoby go uchronić przed późniejszym "samoubiczowaniem", które jest dla niego w gruncie rzeczy gorsze, tym bardziej że obrażany już dawno zapomniał i śpi spokojnie. Gorsze o tyle, że zabiera też obrażającemu poczucie bezpieczeństwa w relacji ("jeżeli jest się gotowym tolerować kłamstwo,... niż stracić przyjaciela... Jak sam przyjaciel mógłby być pewnym, że nigdy go nie okłamiemy?"). No więc to jest przesada, żeby tak dalekosiężnie antycypować, nie da się też działać na kilku frontach - być obrażonym i musieć sobie z tym poradzić (odbudować swoje samopoczucie - to wymaga jednak skupienia pewnej energii na sobie samym), i jeszcze się zastanawiać, jakby tu obrażającego uchronić przed jego własnymi skrupułami. Poza tym - czy to nie byłoby całkowite zdjęcie z obrażającego odpowiedzialności za własne postępowanie i wzięcie na siebie odpowiedzialności za obie strony? Czy to nie jest swoisty absurd - człowiek, którego spotkała niesprawiedliwość, ma nie tylko sobie z tym poradzić, ale jeszcze przewidzieć obustronne konsekwencje i uprzedzająco zadbać o dobrostan tego, kto zawinił?
A
andrzej
31 sierpnia 2014, 15:03
Między obrażonym i obrażającym najlepiej umieścić trafny żart, dowcip, ale nie spersonalizowany; wymierzony wobec drugiej osoby lecz uogólniający trudną rzeczywistość i sprowadzający ją ku perspektywie humoru, bajki.   Czasem postawa powagi wnosi tak ogromny mur na drodze porozumienia, że trudno przełamać dzielące różnice. Odnalezienie tego co łączy przynosi pomoc na drodze dialogu. Chyba Najgorszym z przypadków jest ten w którym człowieka nawiedza duch buntu, rozpalający gniewem serca, prowadzi do eskalacji nawet najmniejszego konfliktu. Wówczas jedynie Bóg jako najwierniejszy przyjaciel człowieka potrafi mu skutecznie pomóc. Człowiek bez Boga jest za słaby na tym świecie, aby przezwyciężać wszystkie trudności swojego życia.
H
Hide
30 sierpnia 2014, 19:03
Niewłaściwie wypowiedziane słowa mogą niszczyć albo też budować. Zazwyczaj  trudno nam przyjmować krytyczne uwagi innych, ponieważ wiąże się to dla nas z przeżywaniem trudnych emocji. Nie wiemy jak obłaskawić złość, wstyd, zażenowanie i chęć odwetu pojawiające się, gdy słyszymy krytykę pod naszym adresem. Krytyka sprawia niejednokrotnie, że deprecjonujemy własną wartość lub wchodzimy w konflikt z osobą krytykującą. [url]http://malzenstwojestdobre.pl/jak-wyrazic-i-przyjmowac-krytyke/[/url]
UN
uwazować na nerwy !
29 sierpnia 2012, 12:30
O 2.00 w nocy lekarz rodzinny podnosi słuchawkę i słyszy zadyszany głos pacjentki Zośki Mrowcowej: - Panie doktoze musem wom powiedzieć, ze mój chłop mnie okrutnie obrazil! - Rozumiem, że to przykre ale budzić mnie w środku nocy ? - Musem panie doktoze, musem bo teroz trza go piyknie pozasywać
N
Nika
26 sierpnia 2012, 19:59
„Miłość nie jest wrogiem sprawiedliwości, ale jej nadmiarem.” To fakt. Nie da się opisać bólu, jaki sprawia świadome i pełne samokasowanie siebie z życia osoby, którą się bardzo kocha. To umieranie, to rozrywanie własnego serca, właśnie dla tej sprawiedliwości i właśnie dlatego, że się tak bardzo, bardzo kocha.