Pesymiści mylą szczęście z nieszczęściem

Pesymiści mylą szczęście z nieszczęściem
Życie stanowi dla nich tylko kłopot, obciążenie, jeżeli nie nieszczęście (fot. shutterstock.com)
Vittorio Castellazzi / slo

Podczas gdy optymiści potrafią być szczęśliwi i w każdej sytuacji cieszyć się z najdrobniejszego choćby powodu, to pesymiści są chronicznie niezadowoleni. Z trudem zauważają w życiu to, co dobre. Nie wzrusza ich nic, co dla innych stanowi przyjemność.

Baudelaire sarkastycznie stwierdza: "Przyszło do mnie szczęście, ale go nie rozpoznałem" (1982, s. 165).

Zresztą jakże można rozpoznać coś, czego się nigdy tak naprawdę nie poznało? W tym tkwi dramat pesymistów. Noszą w sobie przekonanie, że nigdy nie doświadczyli szczęścia, bo ciągle dotykało ich tylko samo cierpienie.

DEON.PL POLECA

Erikson nazywa to nieposiadaniem podstawowego zrębu szczęścia i traktuje je jako przyczynę takiego stanu rzeczy. Pesymiści nie czują się zdolni do przeżywania szczęścia. Ciągle są strapieni i skoncentrowani na sobie. Gromkie wołanie do nich: "Bądźcie szczęśliwi!" ma taki sam skutek jak mówienie do paralityka: "Zacznij biec!".

Życie stanowi dla nich tylko kłopot, obciążenie, jeżeli nie nieszczęście. I nic dziwnego, że go nie lubią. Wiosna na pewno nie jest ich ulubioną porą roku ani nie są nią lato, jesień czy zima.

W pewnym sensie pesymiści stanowią jakby grupę arystokratów cierpienia. Często i ostentacyjnie przeżywane, stało się jakby ich identyfikatorem, który jednocześnie nadaje im pewnej powagi.

Charakterystyczne jest to, że pesymiści nie są smutni z jakiegoś konkretnego powodu: straty, żałoby lub kończącej się miłości. Ich ból jest rozproszony i nie dotyczy określonego przedziału czasowego. Są strapieni, bo noszą w sobie archaiczne przeświadczenie, jakoby nigdy nie otrzymali tego, co im się należało.

Właśnie dlatego nigdy nie zaznają przyjemności życia. Ich głębokie niezadowolenie, smutek i melancholia istnieją od zawsze. Czują więc, że są przywiązani łańcuchami do cierpienia, które ma smak wieczności. A w takiej sytuacji nie można przecież zaznać ani chwili szczęścia.

Ich przestrzeń życiowa zdaje się pustynią do tego stopnia, że przeżyte chwile szczęścia nie pozostawiają po sobie żadnych śladów. Ta cecha pacjentów daje się zauważyć już w pierwszym etapie psychoterapii.

Dlatego pacjenci ci w sytuacji krótkotrwałego muśnięcia szczęścia odczuwają poczucie winy lub wpadają w przerażenie. Czują wówczas strach, że dotknie ich kara i opuszczenie.

Aby uciec przed wyrastającą z głębi duszy przerażającą i śmiertelną dezaprobatą, wybierają stan zawieszenia i zastoju w życiu. Zawieszenie to polega na tragizmie nieświadomego niszczenia podejmowanych prób bycia szczęśliwym. Zaostrza ono poczucie ciągle towarzyszącej im frustracji życiowej.

Freud mówi o "lęku oczekiwania" lub "lękliwym oczekiwaniu". "Osoby dręczone tego rodzaju lękiem przewidują zawsze najstraszniejszą z wszystkich możliwości, interpretują każdy przypadek jako zwiastuna nieszczęścia, wyzyskują w złym sensie każdą niepewność. Skłonność do takiego oczekiwania nieszczęścia posiada jako cechę charakteru wiele ludzi, których nie można zresztą nazwać chorymi, lecz jedynie nadmiernie lękliwymi lub pesymistami".

Podejmując próby zaradzenia własnym niepowodzeniom w sferze uczuć, relacji interpersonalnych i zawodowych, opracowują oni takie strategie, które w ogóle się nie sprawdzają. Oto dlaczego ewentualne wysiłki pesymistów, by stać się szczęśliwymi, są nieadekwatne i dramatycznie wyolbrzymiane. Przypominają dzieje barona Munchhausena, który - wpadłszy w dziurę - chciał najpierw iść do domu po rydel i wykopać schodki, by w ten sposób wydostać się z opresji.

W pesymistach wzrasta przekonanie o tym, jakoby los ich prześladował i czynił sobie z nich igraszkę. Jeśli wnikliwie przeanalizujemy to ich głębokie przeświadczenie, zauważymy jednak, że przeżywają je oni z pewnym upodobaniem. Do tego stopnia, że - parafrazując Izajasza - mylą szczęście z nieszczęściem, i na odwrót.

Pesymiści łatwo przywiązują się do swojego nieszczęścia. Biada tym, którzy chcieliby im go ująć. Nieszczęście staje się ich siłą. Ich największą przyjemnością jest móc powiedzieć światu, jak bardzo są nieszczęśliwi. W ich istnieniu więcej jest śmierci niż życia. Dla nich zawsze jest noc, w dodatku: noc ciemna i bezgwiezdna. Dlatego rodzi się w nich tendencja do defetyzmu, tak wobec siebie jak i w relacji do innych.

Pesymiści nie oczekują od życia niczego dobrego. Nie ma w nich nadziei na lepszą przyszłość. Samo oczekiwanie szczęścia oznaczałoby już pewien jego przedsmak, ale pesymiści nie mogą sobie pozwolić nawet na to. U kresu życia mogą tylko powtórzyć słowa, które wypowiedział o sobie Rimbaud: "Nieszczęście było moim Bogiem".

Więcej w książce: Sposób na szczęście - Vittorio Castellazzi

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pesymiści mylą szczęście z nieszczęściem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.