Przebaczenie. Boisz się dotknąć swojego wnętrza?
Wiele osób żyje w ciągłym konflikcie z sobą, z innymi, często nie potrafiąc zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Jednocześnie osoby te są przekonane, że ich własne postawy, postępowanie i zachowania są w porządku.
Nie idąc za własnym wewnętrznym głosem, często działają, wykorzystując jako punkty odniesienia to, czego się nauczyły. Ale nasze społeczeństwo i nasza kultura nie uczą, jak oceniać własne doświadczenie, nie pozostawiają miejsca dla rozumienia wewnętrznej aktywności podmiotu, starają się natomiast dostosować podmiot w jego społecznych interakcjach do przyjętego modelu. Ludzie są wychowywani do posłuszeństwa, do dyscypliny i do wykonywania rozkazów. Cieszą się akceptacją tylko wtedy, gdy dostosowują się do zasad grupy, gdy są zintegrowani i nie zakłócają funkcjonowania jej regulaminu.
W procesie dokonującej się identyfikacji podmiotu z wartościami społecznymi brakuje niejednokrotnie krytycyzmu, człowiek chce być "takim samym" jak inni, zgadzając się na panujący "porządek". Pragnienie, aby nie czuć się "innym", poszukiwanie protekcji, przynależności do czegoś znaczniejszego, żeby tylko nie czuć się samotnym, zachęcają podmiot do rezygnacji ze swego "ja", aby dostosować się do "woli" grupy lub innego podmiotu.
W ten sposób podmiot żyje podporządkowany innym, a jego uczucia i emocje widziane są jako zagrożenie dla struktury czy organizacji grupy. W grupie relacje międzyludzkie regulowane są przez procesy logiczne, a schematy odpowiadają za formalny charakter ich więzi. Każda bezpośrednia więź między ludźmi jawi się w tej perspektywie jako zagrożenie dla systemu i dla celów, jakie sobie wyznacza określona grupa społeczna.
Komunikację międzyludzką często charakteryzuje brak autentyzmu, hipokryzja. Człowiek posługuje się maską i postępuje według reguł grupy społecznej, w której się znajduje. Zapomina, że jest bohaterem, że doświadcza uczuć i że ma własne myśli, zwykle też nie próbuje ani zrozumieć drugiego, ani jego wewnętrznego świata. Prawie wszystkie aktualne modele społeczno-kulturowe bazują na rolach - stereotypach. Nierzadko możemy usłyszeć następujące zdania: "Czuję w sobie pustkę", "Czuję się nikim", "Żyję bez przekonania i wydaje mi się, że życie mi ucieka".
Można dziś być ojcem, nie prowadząc prawdziwego dialogu z dziećmi, można być matką, nie dostrzegając i nie rozumiejąc ich rozwoju. Rodzice troszczą się przede wszystkim o to, aby zagwarantować dzieciom byt materialny i umożliwić im włączenie się w struktury życia społecznego. Rodzina często nie jest zintegrowaną komórką, lecz jakimś zlepkiem indywidualności, które nie potrafią żyć w harmonii; każdy bowiem spełnia tylko swoje zadanie, odgrywa swoją "rolę", nie troszcząc się o rzeczywiste potrzeby drugiego człowieka. Wydaje się, że rodzina stanowi model, bezkrytycznie akceptowany, w którym jej członkowie nie pytają się wcale o jego znaczenie, o sferę uczuciową i o wagę miłości, jako siły jednoczącej. Kwestie materialne do tego stopnia są przedkładane nad sprawy ludzkie, że rodzina, w większości przypadków, przestaje być źródłem emocjonalnych doświadczeń, natomiast staje się jakimś laboratorium pozbywania się kontaktu ludzkiego. Milczenie i znieczulica zdają się dominować w relacjach międzyosobowych. Zakochane pary coraz szybciej poddają się rutynie, przez co oddalają się od siebie tak bardzo, że ich spoiwem pozostaje jedynie przyzwyczajenie.
W relacjach osobowych można dostrzec wszystkie problemy osób, które zatraciły poczucie własnej tożsamości i nie są już zdolne do mówienia o własnych uczuciach i potrzebach. Niektórzy oskarżają innych o brak zrozumienia, nie zdając sobie przy tym sprawy, że sami nie są zdolni powiedzieć, co czują, ponieważ boją się otworzyć przed drugim i powierzyć mu swoje problemy. W ten sposób nie może być mowy o wymianie prawdziwych doświadczeń.
Wielu ludzi czuje się opuszczonych, ponieważ jako uzależnieni od jednej lub wielu osób, utracili zdolność podejmowania decyzji. Padają oni ofiarą własnej niepewności, ponieważ nie docenili nigdy własnego doświadczenia. Nie mają odwagi na samodzielną konfrontację z osobistymi przeżyciami, uważają się zawsze za ofiary własnego doświadczenia, którego nikt nie chce z nimi dzielić, a w konsekwencji nie uważają siebie za osoby wolne.
Nie brakuje też ludzi, którzy doświadczają uczucia miłości w odniesieniu do dzieci, do partnera, do krewnych, ale to uczucie ma cechy postawy niewolnika i w efekcie rodzi rozczarowanie, ponieważ nikt ich nie szanuje. Wiele osób czuje się instrumentalnie traktowanych przez swych bliskich, ponieważ to, co czynią, nie jest owocem ich decyzji, lecz wynika z poczucia obowiązku, spełnianej funkcji czy tradycji.
Ludzie przyjmują pewne zadania i postawy jedynie z poczucia obowiązku, chcąc odegrać swą rolę, a następnie wytykają innym to, co robią, żywią urazy za niewykorzystane możliwości z powodu obowiązków, które "zmuszeni" są wykonać. Tacy ludzie żałują niewykorzystanych okazji, które mogli poświęcić relacjom z innymi.
Autentyczność osoby w relacjach międzyludzkich często wydaje się nie istnieć. Odgrywanie ról zabija potrzebę zażyłego dialogu z bliźnimi. Stopniowa liberalizacja obyczajów, rozwiązłe modele życia, pobudzane reklamą, która pozostaje znakomitym instrumentem do manipulowania zbiorową nieświadomością, a także negatywne sugestie narzucane przez psychozę tłumu, bazujące na negatywnym lęku przed przyszłością, sprawiają, że ludzie coraz bardziej oddalają się od siebie.
Modele o charakterze współzawodnictwa negują możliwość uczuciowej więzi w życiu bliźniego. Hedonizm wyklucza wymiar społeczny, pragnienie przebywania razem, aby doświadczać chwil radości. Miłość w życiu społecznym, jako czynne kryterium relacji, została zastąpiona przez egoizm, potrzebę władzy i dominacji nad drugim.
W większości aktualne modele społeczno-kulturowe nie zważają na poszukiwanie szczęścia, które rodzi się we wnętrzu człowieka, a swój kres znajduje w przeżywaniu harmonii z innymi ludźmi, natomiast proponują szczęście jako wynik sukcesu zdobytego kosztem innych.
Stosowanie "masek" nie pozwala na prawdziwą relację z drugim, na jej autentyczne przeżywanie. Carl Rogers zdefiniował ten egzystencjalny warunek jako psychologiczny stan niespójności. Osoba nie jest autentyczna, ponieważ pomiędzy zachodzącymi w niej procesami wewnętrznymi i przejawianymi przez nią zachowaniami panuje rozdźwięk. Ta częściowa negacja własnej rzeczywistości, przeżyć i doświadczeń prowadzi najpierw do konfliktów wewnętrznych, a następnie do konfliktów ze światem.
Podejmujemy tematykę przebaczenia zdając sobie sprawę z tego, że jest ono integralną częścią zdolności kochania i zakłada pragnienie poznawania wagi uczuciowych relacji, a także pragnienie przeżywania modelu życia "pod prąd", dalekiego od egoizmu i od nadużywania wolności drugich.
Przebaczenie może być sposobnością, która uczy czerpać wiedzę z własnego doświadczenia. Może być drogą do lepszego poznania siebie i ograniczenia własnych oczekiwań wobec świata. Zdolność przebaczania zależy w dużej mierze od wewnętrznych i zewnętrznych dynamik. Nie jest łatwą rzeczą właściwie ocenić swoje postępowanie. Dlatego umiejętność przyznania drugiemu racji, zaakceptowania jego odmienności i autonomii oznacza postawę pewności siebie. Proces nabywania świadomości pozwala człowiekowi lepiej poznać własne cechy, które są spostrzegane jak wielki strumień wody. Doświadczenie charakteryzuje się elastycznością, życie płynie, a osoba odczuwa własną dynamikę, życiową siłę, która wyraża się w podejmowaniu osobistych decyzji. Uczucia, także i te bolesne, pomagają określić własny cel, aby intensywnie przeżywać swoje doświadczenie.
Kto potrafi doświadczać osobistego kontaktu z samym sobą i odpowiednio go wyrażać, nie przestając przy tym aktywnie przekształcać swojego doświadczenia, ten jest autentyczną osobą. Jego sposób bycia jest spójny tak w postępowaniu, jak i w procesach psychicznych. Człowiek, który przebacza, uczy się nie osądzać bliźniego, nie kierować się uprzedzeniami, nie fałszować doświadczenia dla egoistycznych celów. Człowiek, który szuka wewnętrznego kontaktu z samym sobą, bierze odpowiedzialność za własne czyny, uczucia, myśli, unikając przerzucania na zewnątrz własnych braków, ograniczeń i trudności.
Gotowość przebaczenia dowodzi szacunku dla siebie i bliźniego. Zdolność do bezwarunkowej akceptacji otwiera drogę ku miłości, ku możliwości przeżywania doświadczeń z bliźnim na głębokim poziomie interakcji. Umiejętność przebaczania nie tylko zmniejsza konfliktowość w relacjach z innymi, lecz także pomaga wzrastać w empatii. Empatia to zdolność patrzenia na świat drugiego bez osądzania i bez oceniania go. Empatia to konieczność szanowania i bezwarunkowego zaakceptowania inności drugiego człowieka. Domaga się ona oczywiście autentyczności tego, kto ją stosuje. Tylko człowiek, który dobrze zna swoją wewnętrzną dynamikę i przejawy swoich zachowań, potrafi kierować się empatią, dogłębnie przeżywać własne doświadczenie i zmierzać ku szczęściu.
Przebaczenie nie oznacza natychmiastowego usunięcia krzywdy czy przeżytego bólu, lecz szacunek dla drugiego człowieka, bez rozpamiętywania bolesnego zdarzenia, bez odczuwania urazy. Trzeba uznać to doświadczenie za przeszłe, aby móc wrócić do życia teraźniejszością i budować "nowe" życie uczuciowe.
Człowiek, który potrafi przebaczać, będąc w pełni świadomy wszystkich wewnętrznych procesów, z pewnością jest dojrzałą osobą, która nie boi się dotknąć swojego wnętrza, a także przezwyciężyć negatywnych doświadczeń. Jest osobą, która dobrze wie, czego chce i która kieruje się w stronę "sukcesu".
Więcej w książce: Sztuka przebaczania - Raffaele Cavaliere
DEON.pl poleca:
SZTUKA SŁUCHANIA - Klucz do udanych relacji - Mary E. Siegel, Paul J. Donoghue
Podobno połowa populacji ludzkiej narzeka, że druga połowa nie chce jej słuchać.
Żony, mężowie, dzieci, szefowie i pracownicy twierdzą, że nie są słuchani. Paul J. Donoghue oraz Mary E. Siegel, praktykujący psychoterapeuci, pytają, jak to się dzieje, że ludzie mają trudności ze słuchaniem.
SZTUKA SŁUCHANIA pomaga znaleźć odpowiedź na to pytanie, prezentując jednocześnie techniki pomocne w rozwijaniu tej umiejętności.
Skomentuj artykuł