Przebaczyć mamie i tacie

(fot. shutterstock.com)
Leslie Leyland Fields, Jill Hubbard

Nasi rodzice. Uczymy się dzięki ich zaletom i ich błędom. Nikt z nas nie potrzebuje idealnych rodziców. Wszystko, czego potrzebujemy, to - cytując D.W. Winnicotta - "wystarczająco dobre matkowanie"*.

Jednak, jak widzieliśmy, wielu z nas miało niewystarczająco dobrych rodziców. W prawidłowym toku rozwojowym dziecko, odczuwając frustrację, uczy się tolerancji oraz umiejętności odraczania gratyfikacji. Ale zbyt wiele frustracji, chaosu i nieprzewidywalności prowadzi do większej lub mniejszej traumy. Im większa trauma, tym silniejsza potrzeba wykształcenia w sobie mechanizmów obronnych oraz umiejętności radzenia sobie z trudną sytuacją. Wydaje się, że w dłuższej perspektywie psychika potrafi wiele rzeczy skompensować. Jednak to, co kiedyś chroniło psychikę, może stać się przeszkodą w późniejszym życiu. Jesteśmy zarówno ofiarami, jak i twórcami naszej natury, a w konsekwencji naszej słabości. Gdy udaje nam się dostrzec nasze własne człowieczeństwo, a potem przenieść ten punkt widzenia na innych ludzi - w tym naszych rodziców - stajemy się świadkami ich życia, ich opowieści, miejsca i roli w historii.

Nasi rodzice byli kiedyś dziećmi, mieszkali w swoim rodzinnym domu. Kim byli w młodości, jakie mieli marzenia i nadzieje? Czy uda nam się dostrzec w nich ludzi, odrębnych względem nas, borykających się z własną historią? Przecież gdyby nie byli naszymi rodzicami, połączonymi z nami tą silną więzią, wykształconą w okresie, gdy od nich zależało nasze przetrwanie, moglibyśmy łatwiej dostrzec ich niepowtarzalną osobowość.

DEON.PL POLECA

Jednak niezależnie od tego, co przeżyli w dzieciństwie, nasi dorośli już rodzice stali się odpowiedzialni za radzenie sobie ze swoimi doświadczeniami i zranieniami. By nie przenosić ich na nas - następne pokolenie. Stąd i nas wezwano do podjęcia podróży ku uzdrowieniu. I jesteśmy odpowiedzialni za poziom naszej świadomości.

Nie oznacza to, że należy ignorować ból lub unikać gniewu na to, co jest złem. Zmierzenie się z rzeczywistością to ważny, wręcz niezbędny, krok w procesie przebaczenia. Mogą w nas kłębić się emocje związane z niesprawiedliwością, ale musimy przy tym wyzbyć się mrzonek o sprawiedliwym świecie. Fałszywe przebaczenie to postępowanie zgodnie z literą prawa, kierowanie się wyłącznie impulsami płynącymi z umysłu. To także zmuszanie się do przestrzegania nakazów procesu wybaczenia, zbyt szybkie przechodzenie do porządku dziennego nad przeżyciami z dzieciństwa; powiedzenie: "Rodzice robili wszystko najlepiej, jak potrafili" bez dostrzeżenia ich ułomnego człowieczeństwa.

Niekiedy podchodzimy do rodziców z nadzieją, że uda nam się wreszcie dostać od nich to, czego pragnęliśmy w dzieciństwie. To niezaspokojone pragnienie może hamować nasz wewnętrzny rozwój, dowodząc, że wciąż potrzebujemy aprobaty, szukając u rodziców potwierdzenia własnej wartości, czekając z utęsknieniem na ich zapewnienie: "Kocham cię", "Jesteś moją kochaną córką", "Jesteś moim dobrym synem". Pamiętajmy jednak, że można wybaczyć i obdarzyć miłością w duchu miłosierdzia, a nie w uznaniu "zasług".

Ostrzeżenie: zbliżenie się do nieobliczalnego rodzica, gdy nie jesteś emocjonalnie stabilny, może odbić się niekorzystnie na twojej psychice. Jeżeli czujesz się znerwicowany, rozbity, masz nagłe zaniki pamięci, zaciera ci się granica między przeszłością a teraźniejszością, nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować (pracować, wstać z łóżka, zająć się dziećmi), albo jeżeli ludzie dokoła ciebie martwią się twoim stanem - mogą to być objawy stresu pourazowego. Takie symptomy wymagają interwencji specjalisty, nawet jeżeli już wcześniej korzystałeś z pomocy psychologa lub psychiatry. A przynajmniej potrzebujesz silnego systemu pomocy, takiego jak grupa wsparcia, w której można swobodnie porozmawiać o traumatycznych przeżyciach rodzinnych.

Bardzo pomocne w trudnych chwilach mogą okazać się grupy oparte na Programie dwunastu kroków, zachęcające do szukania Boga albo czegoś, co jest większe od nas samych - takie jak Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA), Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych (DDD), Grupy Rodzinne Al-Anon czy Dorosłe Dzieci Kazirodztwa (DDK). Oczywiście jeżeli przebywanie z rodzicem niesie ze sobą niebezpieczeństwo przemocy fizycznej, dalszego maltretowania albo wywołania wstrząsu psychicznego, nie będziecie chcieli podejmować ryzyka i narażać swoich dzieci na takie zachowanie. Stanowczo nie byłby to krok naprzód w stronę przebaczenia i miłosierdzia.

Musimy stać się dla siebie nawzajem świadkami - w naszym człowieczeństwie i w człowieczeństwie naszych rodziców. Jeżeli potrafimy obserwować siebie i innych - pamiętając, że każdy z nas jest w pełni odrębną jednostką - możemy spróbować zbliżyć się do naszych rodziców i więcej się o nich dowiedzieć. Spotkaj się z ludźmi, którzy znają ich historię, a przynajmniej jej część. Jeżeli to możliwe, spróbuj odnaleźć tych, którzy mogą stać się świadkami twoich rodziców i ich życia: znajomych, rodzeństwo, przyjaciół z młodości. Może ci to pomóc w spojrzeniu na nich z większym obiektywizmem (pamiętając jednak, że inni także mają swoje uprzedzenia i urazy, choć mogą się one różnić od naszych).

W ostatnich dniach życia mój dziadek (miał wtedy niemal osiemdziesiąt dziewięć lat, ale wciąż samodzielnie prowadził samochód) poprosił o spotkanie z najmłodszym z czworga swoich dzieci, synem, którego nie widział od lat - moim ojcem. Ale spotkał się ze mną, moim bratem i naszymi dziećmi, których nigdy wcześniej nie poznał. Kilka lat wcześniej dziadek i tato rozstali się w gniewie, podobnie jak ja (w wieku dwudziestu pięciu lat) i mój brat (jeszcze wcześniej) rozstaliśmy się z naszym ojcem. Tato miał w zwyczaju wyrzucać najbliższych ze swojego życia, jednego po drugim, aż w końcu nie było nikogo, kto wiedziałby, gdzie teraz mieszka. Po pogrzebie dziadka siedziałam z rodzeństwem mojego taty: jedyną siostrą i najstarszym bratem - ostatnią osobą, która miała kontakt z moim niegdyś towarzyskim ojcem. Niepytani, oboje zaczęli mi wyjaśniać, dlaczego ich zdaniem zniknął z życia nas wszystkich. Po pierwsze, nie chciał być odnaleziony, a po drugie, jego narastający gniew, gorycz i paranoja mogły doprowadzić do choroby psychicznej. Wprawdzie to była tylko jedna z możliwych interpretacji wydarzeń, ale cieszyłam się, że dwoje ludzi, którzy z nim dorastali, próbuje wyjaśnić zagadkę niedającą nam wszystkim spokoju. Poza tym podniosło mnie na duchu, że wujek i ciocia, którzy znali mnie od dziecka, potrafili przyznać, że nie wszystko w moim świecie było w porządku. W ten sposób stali się moimi świadkami.

My również zostaniemy może kiedyś wezwani na świadków dzieci, z którymi mamy kontakt. Przypomina mi się krewny mojego męża, który przez kilka lat mieszkał w naszym domu, a jego synowie, wówczas pięcio-i ośmioletni, przychodzili często pobawić się z naszymi dziećmi. Rodzice tych chłopców się rozwiedli, i nie było to tylko rozejście się drogi życiowej dwojga dorosłych oraz podzielenie się opieką nad synami; była to emocjonalna walka na śmierć i życie, zakończona definitywnym wykluczeniem jednego z rodziców nie tylko z życia swoich synów, ale również ze społeczeństwa. Spodziewam się, że któregoś dnia spotkam tych dwóch chłopców, jako dorosłych już mężczyzn, gdyż będą chcieli poznać całą prawdę o tym, co wydarzyło się między ich rodzicami. Będę czekać na nich z otwartymi ramionami, żeby rzucić światło na wydarzenia i ludzi, którzy na zawsze odmienili bieg ich życia. Takie historie mogą stanowić temat opery mydlanej, ale jest to również prawdziwe życie - moje i twoje.

*The Good Enough Mother, Changing Minds.org, http://changingminds.org/disciplines/psychoanalysis/concepts/good-enough_mother.htm.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przebaczyć mamie i tacie
Komentarze (12)
16 marca 2015, 13:20
Moi rodzice byli i nadal są potworami. I choć próbowałam im przebaczyć, to nie mogę. Przez 20 lat fundowano mi wszystko, co najgorsze. Wszelka przemoc jaką tylko możecie sobie wyobraźić- fizyczna i psychiczna szeroko rozumiana..., była w moim życiu. Zrujnowali mnie do tego stopnia, że dziś nie jestem w stanie podjąć pracy ani w goóle żyć w świecie, z ludźmi. Każdy dzień jest katorgą, a oni nadal twierdzą, że zawsze byli i nadal są wspaniałymi rodzicami. W nikim z rodziny nie mam wsparcia. Każdy się wypiął. Próbowałam mówić, ale nikt nie słuchał. Kompletnie nikt. Dziś z całą stanowczością mogę stwierdzić, że nie chcę znać ani moich pseudo- rodziców, ani całej mojej rodziny. Łącznie z rodzeństwem. Przebaczenie ma sens, ale nie w tym przypadku. Moja nadzieja na pojednanie już dawno przeminęła. Dziękuję za przeczytanie moich wypocin.
N
nieznany
16 marca 2015, 13:45
Wybaczyć można każdemu, nawet temu przez kogo ktoś bliski stracił życie. Piszę z doświadczenia. A tym, którzy nie potrafią wybaczyć polecam bardzo dobrą książkę, zapoznanie się z biografią Tim Guénarda, książką pt. „Silniejszy od nienawiści” - „Miłość przezwyciężyła nienawiść. Przebaczenie rodzicom (przede wszystkim ojcu) wyzwoliło go i otworzyło drogę do szczęśliwego i spełnionego życia”.
16 marca 2015, 14:43
Każdy dzień i każda noc (dręczą mnie koszmary) umacniają mnie w tym jak bardzo mam ich dosyć. Każda prosta czynność wywołuje w mojej głowie wrzask matki czy ataki ojca. Nie zabili mi nikogo ale zabili mnie. Jak przebaczyć śmierć swoją włąsną? Nie da się. Próbowałam przebaczyć na wiele sposobów. Rozmawiałam z duchownymi, psychologami, psychiatrą. Nie potrafię. Nie potrafię! Książka mi nic nie da. Kiedy ktoś w jakikolwiek sposób pisze czy mówi w sposób łagodny, lub mniej czy bardziej pozytywny o rodzicach, mnie ogarnia obrzydzenie. Nie jestem w stanie nawet tego słuchać.
N
nieznany
16 marca 2015, 14:54
Proponuję Mszę Świętą z modlitwą o uzdrowienie, na pewno pomoże: http://www.jezusuzdrawia.pl/
16 marca 2015, 15:16
Atak na duszę? Chyba spróbowałam już wszystkiego. Msze z modlitwą o uzdrownienie, modlitwy (z nałożeniem rąk) o uwolnienie, spoczynek w Duchu Świętym, Pismo Święte ( tak, przebacz 77 razy), wszelkie rekolekcje, pielgrzymka, konferencje, tydzień wyciszenia pod kluczem u sióstr Albertynek, tysiące godzin adoracji i modlitw w kaplicy, a nawet egzorcyzm w celu przerwania dręczenia...Nie pomogóło nic. Znaczy się... inaczej. Pomogło na chwilę. Nie raz jak wychodziłam z mszy cała w skowronkach wiedziałam, że mój ból i cierpienie przeminęło. Nagle dostrzegłam słońce, dobro ludzi i wszystko co piękne. Wiedziałam, że od teraz po powrocie do domu będzie wszystko inaczej! Lepiej. I tak to było od 2008 roku do 2013. Za każdym razem z tym samym przekonaniem wracałam do domu. Kilkadziesiąt razy w roku. A tam czekała na mnie ogromna porcja nienawiści, pogardy, przemocy, poniżenia ( w tym również za chodzenie do kościoła). Tam, w domu już nie czułam Jezusa, radości, nadziei. Nie czułam niczego pozytywnego. Nie czułam, że komuś jestem potrzebna, że ktoś może mnie kocha. Nie mam już ani nadzei ani siły do przebaczania. Zawsze zastanawiam się jak to jest, że On działa dla wszystkich tylko nie na mnie. Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy się nawrócili i przebaczyli. Szacunek dla Was.
16 marca 2015, 15:18
A zapomniałam, spowiedzi i pogotowia dchowego też próbowałam jakby co. Każdy ksiądz mnie kopnął w tyłek ( nie dosłownie, ale czuję, że właśnie tego przyzwolenia im brakowało).
N
nieznany
16 marca 2015, 15:33
Przede wszystkim jak jest źle i toksycznie, poniżanie …itp. (jeśli nadal z nimi mieszkasz, a jesteś pełnoletnia) – od rodziców trzeba się wyprowadzić, usamodzielnić się, jeśli jest oczywiście możliwość. „Nie czułam, że komuś jestem potrzebna, że ktoś może mnie kocha. Nie mam już ani nadziei ani siły do przebaczania” – jest Ktoś, kto zawsze cię kocha, kogo nigdy nie zawiedziesz. Kogo nigdy nie rozczarujesz, nawet, jeśli upadniesz. On zna Cię lepiej niż Ty siebie, od zawsze. Na koniec: Niech ci błogosławi Pan, niechaj cię strzeże, niech rozjaśni oblicze swe nad tobą. Będzie dobrze tylko w to uwierz
16 marca 2015, 15:39
Nie mieszkam już z nimi. Nie mieszkam w Polsce. Jestem pełnoletnia. Aktualnie lecze się na depresję. Stwierdzono u mnie borderline. Jestem wrakiem. Nie mam nadziei i mieć juz nie będę. Dziękuję, ale to wszystko zbędne. Pozdrawiam.
J
Jadwiga
21 marca 2015, 06:56
Masz rację. Ja przeżyłam podobnie tylko nie było przemocy fizycznej. Za to była psychiczna. Na dodatek od urodzenia byłam chora - defekt genetyczny. Wyśmiewany przez moich rodziców.Teraz mama jest w domu opieki, owszem odwiedzam ją ale z obowiazku. Nigdy nie zrozumiała, ze robiła zle, nawet obecnie uwaza ze miała zawsze racje . I co tu wybaczać? Jestem zrujnowanym człowiekiem, rodzina się wypięła i zostałam z tym sama.
Z
Zenon
15 marca 2015, 21:02
...Otoz to , przebaczanie staje sie pustoslowiem , bez analizy i rozliczenia sie z przeszloscia , mozna probowac zapomniec ,udawac iz nic takiego szczegolnego nie wydarzylo sie , jak przyslowiowy stros chowac glowe w piasek  ,nie sposob zaprzeczyc zaistnialym faktom majacych wielki wplyw na nasza osobowosc i przyjmowanego stanowiska tu i teraz i w przyszlosci. Nie sposob uciec od przeszlosci , jest niezaprzeczalnym zaczatkiem procesu przyczynowo - skutkowego , jest matryca kontynuacji czesto naszego chorego EGO .  Tylko wzniesienie  sie na wyzszy poziom swiadomosci pozwoli nam spojzec  z  szerszej perspektywy na problem , tymsamym zrzucic kajdany zniewolenia od niemalze tysiacleci i stac sie wolnymi ludzmi .Zbyt bardzo podporzadkowani jestesmy HERARCHICZNEMU  porzadkowi tego swiata , ktory nie uwzglednia zjawiska sprzezenia zwrotnego ,roli jednostki w spoleczenstwie i w konsekwencji mniej lub bardziej zdrowego SRODOWISKA  w ktorym przyszlo nam zyc .Zbyt zaufalismy autorytetom przyjmujac slepo "wiedze" jako dogmat , ktory nie ma nic wspolnego z rzeczywistoscia a staje sie religia, robiac spustoszenia w naszych umyslach i sercach zarazem.....
M
Mar
21 marca 2015, 04:05
New Age bełkot a wierzy ktoś jeszcze w cuda z Dziejów Apostolskich i e to że Bóg który stworzył wszechświat może uleczyć zranienia jednego człowieka?
Z
Zofia
15 maja 2015, 11:08
Wierzę.