Osobistą historię ma także i parasol
Swoje skomplikowane losy mają nie tylko książki z łacińskiego przysłowia (habent sua fata libelli), ale także różne inne przedmioty codziennego użytku. Osobistą historię ma więc także i parasol, który, choć jest stary, to właściwie - nowy.
Chociaż od deszczu, to, w gruncie rzeczy, jest od słońca. I nawet jeśli dziś kojarzy się głównie ze współczesnym dżentelmenem brytyjskim, to tak naprawdę jako pierwsi używali go starożytni Chińczycy. A po nich francuskie damy z towarzystwa.
Jak wskazuje nazwa, parasol (umbrella) wymyślono dla ochrony przed słońcem. A na pomysł, by to nie człowiek podążał za cieniem, ale cień za człowiekiem, wpadli wynalazcy z Państwa Środka, mniej więcej w okolicach 4 tysiąclecia p.n.e., obok prochu, porcelany i rewolucji kulturalnej wymyślając także bambusowy stelaż z rozpiętym na nim kawałkiem nasączonego tłuszczem jedwabiu, który noszono nad chińskimi notablami w słoneczne popołudnia.
Do produkcji parasoli stosowano też pergamin oraz specjalnie tkane płótno, więc umbrella była kosztownym przedmiotem zbytku, demonstrowanym publicznie tyleż dla ochłody, co prestiżu i zadawania szyku.
W tym samym charakterze parasolka znalazła zastosowanie w siedemnastowiecznej Francji, trafiając - jako nieodzowny (obok upudrowanej peruki i krynoliny) atrybut przynależności do sfer wyższych - w ręce paryskich elegantek.
Inaczej niż w przypadku chińskich mandarynów, tym razem nie był to jednak wyłącznie kaprys, ale także konieczność życiowa. Z kraju porcelany razem z parasolkami przywędrowała bowiem moda na "porcelanową" cerę, i nic nie deklasowało w tamtych czasach równie skutecznie, jak choćby cień opalenizny na twarzy lub dłoniach.
W ten sposób elity zachowywały estetyczny dystans wobec stanu trzeciego, a zwłaszcza ogorzałego od pracy na roli chłopstwa.
Dzisiaj jest zresztą podobnie, tyle , że na odwrót, bo spędzając życie w szczelnych biurowcach biegamy do solarium, żeby zasugerować otoczeniu, iż prowadzi higieniczny tryb życia i mamy czas (oraz środki) na egzotyczne podróże.
Z akcesorium snobistycznych dam w przedmiot pospolity i użyteczny dla ochrony przed deszczem zmienili parasol dopiero Anglicy, w 18. stuleciu. I to nie bez poważnych oporów.
Owszem, na Wyspach wiedziano o francuskiej karierze chińskiego wynalazku, ale raz, że w Anglii głównie pada, tymczasem umbrella miała w tamtych czasach zastosowanie wyłącznie przeciwsłoneczne, a dwa - urządzenie traktowano jako detal mody damskiej.
Z obydwoma tymi brytyjskimi uprzedzeniami przez trzy dekady walczył - w pojedynkę - angielski podróżnik, przedsiębiorca, filantrop i pisarz, Jonas Hanway. Który po raz pierwszy wyszedł na spacer pod parasolem mokrymi ulicami Londynu w roku 1750. I tak długo paradował w ten sposób po mieście, przezywany "Francuzikiem, co się boi deszczu" - aż wreszcie, gdzieś koło roku 1780, przekonał swoich przemoczonych rodaków, żeby zrobili to samo. Przekonał tak skutecznie, że aż chiński wynalazek, długo nazywany zresztą hanway stał się - do pary z melonikiem - jednym z symboli Wielkiej Brytanii.
Pierwsza manufaktura wyrabiająca parasole też powstała na Wyspach, i to od razu w stolicy. Firmę James Smith and Sons otwarto przy 53 New Oxford Street w 1830 roku.
Parasole od Smitha produkowano na stelażu drewnianym albo fiszbinowym, jak damskie gorsety. A pokrywano specjalnie preparowaną wełną (alpaką) lub impregnowanym płótnem. Na umbrellas na szkielecie metalowym trzeba było jednak trochę poczekać. Prototyp powstał w 1852 roku, staraniem niejakiego Samuela Foxa, też Brytyjczyka, który był właścicielem English Steels Company, produkującej między innymi metalowe pręty do usztywniania damskich gorsetów. Stąd i pomysł Foxa.
Natomiast mechanizm ułatwiający składanie i otwieranie parasola opatentował pod koniec tego samego stulecia Amerykanin William Carter.
Jak stąd wynika, dzieje parasola - który teraz uchodzi za symbol brytyjskiego dżentelmena, mają niewiele wspólnego z deszczem. A spisali głównie chińscy mandaryni. Oraz francuskie elegantki.
Skomentuj artykuł