Świętowanie łączy się z docenianiem. Jak pogodzić się w Święta?
Zanim usiądziesz do wigilijnego stołu zadaj sobie pytanie, co doceniasz w sobie? Jakiego siebie dzisiaj spotykasz? Jakiego siebie dajesz w tym darze spotkania? Jak ma się dzisiaj Twoje poczucie własnej wartości? Przyjemniej przebywa się z kimś, kto lubi siebie i ma otwartość na spotkanie.
Świętowanie oznacza dostrzeganie dobra, które się wydarza - we mnie, w Tobie, w relacji, którą tworzymy. Wiele osób odczuwa jednak niechęć do spotkania w święta. Czas, który ma być spotkaniem w bliskości, bywa czasem pretensji, kłótni czy niewygodnych pytań. A przecież to czas dla miłości, czas dla serca. Jednak trudno nam podczas spotkań dbać o serce, badania pokazują, że najwięcej zawałów jest właśnie w wigilię Bożego Narodzenia. Siedzimy przy stole z niewyrażonymi emocjami, niewyjaśnionymi sprawami, z niewypowiedzianym żalem i wtedy nasze serca nie wytrzymują napięcia. Zamiast bliskości jest żal i złość. Marzymy o zgodzie i bliskości, jednak nie potrafimy o nich rozmawiać. Nie potrafimy ich sobie dać, być może dlatego, że nie mamy ich w sobie.
Siadamy do stołu głodni akceptacji i spotkania w tym, co dla nas ważne, a mimo wielu wspaniałych potraw wstajemy z jeszcze większym głodem - poszarpani oczekiwaniami, które tak trudno spełnić. Chcemy, żeby było inaczej, żeby ten drugi się zmienił, żeby tym razem był inny, żeby ona w końcu zauważyła to, co jest ważne… Spotykamy się z nadzieją, że będzie inaczej, a jednak to "inaczej" nie przychodzi, jakby trudno było znaleźć drogę od serca do serca. Możliwe, że zadbaliśmy o to, co ważne na stole, ale zabrakło zadbania o odnalezienie drogi do serca drugiej osoby.
Głodni bliskości próbujemy ją dostać nie widząc, że druga osoba też jest jej bardzo głodna. Dlaczego tak trudno nam jest się nakarmić w tych spotkaniach? Możliwe, że dlatego, że nie potrafimy wyrazić zarówno lęku i wątpliwości jak i miłości i wdzięczności. Milkniemy jak karpie utopione w galarecie. Zastygamy w tym, co znamy, nie podejmując próby zmiany. Możliwe, że jesteśmy już zniechęceni, ale też może być tak, że nie potrafimy inaczej, nie znamy wzorca, który pomógłby nam wyjść z pułapki napięcia. Trudno jest świętować jeśli mamy oczekiwania co do tego, żeby było inaczej bez zmiany swojego zachowania. Potrzebujemy coś zmienić w sobie, by bliskość mogła znaleźć inną drogę.
Świętowanie to obchodzenie czegoś w uroczysty sposób, inaczej niż na co dzień. Świętowanie łączy się z docenianiem, czyli zauważeniem wartości czegoś, podkreśleniem znaczenia i ważności tego co jest. Moglibyśmy więc zacząć od tego, żeby przestać koncentrować się na tym, co zrobić żeby się nie kłócić. Powstrzymywanie się od jakiegoś działania nie służy spotkaniu. Jeśli będziesz myśleć o tym, żeby nie kłócić się o jedzenie, będziesz myśleć o tym, że mama ciągle je wciska i nie widzi, że dorosłeś i chcesz jeść po swojemu. Jeśli postanowisz nie podejmować tematu alkoholizmu ojca i jego agresji, to jednak myślenie o tym będzie uruchamiać w tobie cały żal z tym związany. Myślenie o tym, czego nie robić oddala nas od siebie, nie pomaga w byciu tu i teraz, a przecież o to w tych świętach chodzi - chodzi o spotkanie przy stole, w tym co się wydarza, w tym, żeby BYĆ bo przecież właśnie JESTEM staje się CIAŁEM.
Powstrzymywanie się od jakiegoś działania nie służy spotkaniu.
Warto więc skoncentrować się na tym, co jest dobre w tym spotkaniu, które jest nam dane, warto docenić relacje, które tworzymy, docenić dobro, które się w nich wydarza. Warto docenić siebie samego i siebie nawzajem - zobaczyć, że wszyscy, którzy się spotykają są wartościowi, że dobro jest w nich złożone, choć może przywalone kamieniami kłótni, żalów i pretensji.
Niestety jesteśmy ślepi na widzenie dobra. Jeśli czegoś nie widzę, to nie mogę tego docenić - niby oczywiste, ale jednak to ode mnie zależy na co patrzę i co widzę. Okazuje się, że łatwiej nam narzekać na to, czego nie ma. Łatwiej mieć pretensje, że ktoś nie jest "taki jakbyśmy chcieli, żeby był", niż przyjąć go w tym jaki jest. Ślepota dotycząca braku widzenia dobra w sobie i wokół siebie zanurza nas wszystkich w ciemności samotności i smutku.
Do tego by docenić potrzebne jest czyste serce i wolność w dawaniu. Trudno będzie to zrobić jeśli wcześniej nie pojawi się wybaczenie i wybór. Docenienie jest wyborem miłości. Wyborem tego dobra, które się między nami dzieje, mimo trudu, czy niedociągnięć. Żeby docenić potrzebne jest przyjęcie tej drugiej osoby w tym jaka ona jest, w tym co jest w stanie dać. Wymaga to obiektywizacji, uznania pewnej prawdy o niej, zrezygnowania z oczekiwań, których nie jest w stanie spełnić. Docenić można tylko jeśli wybierzemy reagowanie na dobro, które się wydarza, bez pretensji o braki. To jak widzimy drugą osobę w relacji powoduje, że inaczej doceniamy to, że jest w naszym życiu. Łatwiej docenić jeśli się zobaczy że to, co robi druga osoba zaspokaja ważne potrzeby - najlepiej jak umie. Może inaczej niż byśmy chcieli, może niezgodnie z oczekiwaniami, ale jednak jest. Bliscy okazują nam miłość najlepiej jak umieją, możliwe, że niezgodnie z naszymi oczekiwaniami.
Docenienie jest wyborem miłości. Wyborem tego dobra, które się między nami dzieje, mimo trudu, czy niedociągnięć.
Możliwe, że mama okazuje miłość poprzez przygotowanie jedzenia, choć wolałabyś, żeby zapytała jak radzisz sobie na studiach.
Możliwe, że sprzątaniem okazuje troskę, choć wolałbyś, żeby zapytała jak się czujesz.
Możliwe, że gada o ciotkach, których nawet nie kojarzysz, bo ważne dla niej są relacje w rodzinie, choć wolałbyś, żeby porozmawiała z Tobą o Twoich dzieciach.
Możliwe, że ładuje torby jedzenia, choć marzysz o przytuleniu i o tym, żeby powiedziała, że jest z Ciebie dumna.
Możliwe, że ojciec krząta się wokół samochodu, dbając o twoje bezpieczeństwo, choć wolałabyś żeby usiadł i porozmawiał.
Możliwe, że marudzi, że nie dzwonisz, bo nie potrafi powiedzieć, że tęskni i jest dumny z ciebie i tego co robisz.
Możliwe, że siostra cały czas opowiada o swoim cudownym dziecku bo potrzebuje być ważna i nie widzi tego, że ty też chcesz być widziany.
Docenić można tylko jeśli wybierzemy reagowanie na dobro, które się wydarza, bez pretensji o braki.
Zauważenie tego, że każdy reaguje najlepiej jak umie, bo chce zaspokoić ważne dla siebie potrzeby, wpływa na zrozumienie i otwartość. Jest też dobrym krokiem do zadania sobie pytania, czy my dajemy bliskim to, czego potrzebują?
Zanim usiądziesz do wigilijnego stołu zadaj sobie pytanie, co doceniasz w sobie? Jakiego siebie dzisiaj spotykasz? Jakiego siebie dajesz w tym darze spotkania? Jak ma się dzisiaj Twoje poczucie własnej wartości? Wiesz, przyjemnie przebywa się z kimś, kto lubi siebie i ma otwartość na spotkanie. Kiedy już zobaczysz i docenisz wartość w sobie pomyśl o tym, co dobrego w sobie mają Twoi bliscy? Jakie zachowania możesz docenić? Co dobrego wydarzyło się między Wami? Jakiego siebie chcieliby widzieć w Twoich oczach?
Kiedy już zobaczysz to dobro, nazwij je i wypowiedz. Bo słowo ma moc stwarzania - tylko wypowiedziana wdzięczność jest szansą na zmianę. Jasne, trzeba odłożyć wstyd i skrępowanie i zrobić coś innego, jednak jeśli chcesz zmiany, to zacznij ją od siebie. Spróbujesz? Wszystko zaczęło się od Słowa…
Jestem wdzięczny za to, że dzwonisz do mnie i pytasz czy noszę czapkę.
Doceniam to, że zrobiłaś moje ulubione ciasto.
Cieszę się, że kupujesz mi różne rzeczy.
Dziękuję za to, że jestem…
Skomentuj artykuł