To ich pierwszy Dzień Matki. Co czują w tym wyjątkowym dniu?
O świadomym macierzyństwie, wartościach i trudnych chwilach opowiadają nam Magda, Ania i Aneta.
Każda z matek ma swoją własną definicję słowa „mama”. Dla Magdy bycie mamą oznacza danie bezpieczeństwa swojej córeczce. „Chciałabym, żeby czuła się trochę tak jak w brzuchu, kiedy nie docierało do niej zbyt wiele bodźców, wtedy była w takim kokonie ochronnym. Teraz, kiedy jest na świecie, chcę zapewnić jej wszystko, co najlepsze, wyłapać z otoczenia wszystkie złe rzeczy i przed nimi uchronić” – mówi mama Lidii (7 miesięcy). Ma świadomość, że nie jest w stanie uchronić dziecka od całego zła świata, ale, jak mówi: „dziś mogę ją przytulić i sprawić, żeby czuła się bezpieczna, a kiedyś chcę, żeby wiedziała, że zawsze może do mnie przyjść i opowiedzieć o tym, co wydarzyło się w jej życiu, niezależnie od tego, czy to będzie coś dobrego czy złego”. Magda, tak jak wiele innych kobiet w Polsce, obchodzi dzisiaj Dzień Matki. Dla niej wyjątkowy, bo pierwszy.
Pierwszy Dzień Matki obchodzi też dzisiaj Ania, mama Bolesława (8 miesięcy). „Z zawodu jestem położną, bardzo lubię dzieci, pracuję na oddziale noworodków” – opowiada. Przyznaje, że bardzo chciała mieć dziecko i dziś cieszy się, że ten mały szkrab przyniósł tak wiele radości do jej życia. „Bycie mamą to dla mnie bycie kimś najważniejszym dla kogoś. Osobą, która opiekuje się, czuwa, pokazuje świat, uczy jak być dobrym człowiekiem, wpaja wartości i, nade wszystko, kocha”.
Aneta, mama Grzesia (8,5 miesiąca), także świętuje dziś po raz pierwszy. Ona, w przeciwieństwie do Ani, bała się macierzyństwa. „Nie lubiłam nigdy zajmować się małymi dziećmi, było to dla mnie przerażające. Uczyłam w szkole przez jakiś czas, ale to były dzieci większe. O małym dziecku musiałam się wszystkiego nauczyć, to był ogromny strach, zwłaszcza, że nie zaplanowaliśmy tego, ciąża nas zaskoczyła” – wspomina. Bycie mamą oznacza dla niej bycie zawsze dostępną, gotową, by stawiać czoła nowym sytuacjom. „To ciągłe uczenie się, równanie z wyzwaniami” – mówi.
Magda, Ania i Aneta matkami są od niedawna, dziś obchodzą swój pierwszy Dzień Matki i zdecydowały się opowiedzieć nam, jak ich życie zmieniło się dzięki dzieciom.
"Świadome macierzyństwo to myślenie o innych"
(Aneta Różycka z synem Grzesiem)
„Mniej śpimy w nocy, to największa zmiana!” – śmieje się Aneta. I trochę bardziej na serio przyznaje, że pobudki w nocy bywają dołujące. Ich dzień zaczyna się o godz. 6.30. „Ja zwykle pracuję wieczorami i rano lubiłam sobie pospać, a teraz wydłuża się mój dzień i wieczorem jestem wykończona” – mówi. Całe zmęczenie rekompensuje jej jednak uśmiech Grzesia. „To najlepsze w byciu mamą. Jak młody zaczyna się śmiać, to śmiejemy się razem z nim, a tego śmiechu czasami nam brakuje” – przyznaje.
Kiedy patrzy na swojego synka, uświadamia sobie, jak szybko rośnie i zmienia się. „Był taki maleńki, a teraz kończy już osiem miesięcy, tyle się wydarzyło w tym czasie, tyle się nauczył. Jednego dnia nie siedzi, a następnego stoi już przy łóżeczku. Wiem, że jutro znowu czymś nas zaskoczy”.
Aneta chciałabym wpoić swojemu synkowi, żeby nie bał się popełniać błędów, zależy jej też na tym, by uświadomić mu, że bycie chrześcijaninem nie jest niczym dziwnym. „Chce, żeby wiedział, że nie powinien się wstydzić swojej wiary, tylko wręcz przeciwnie, być z niej dumnym. Teraz oglądamy razem Mszę online, ale wcześniej chodziliśmy z nim na mszę dla dzieci, bo… strasznie rozrabiał, a tam przynajmniej nie było go słychać, wtapiał się w tłum innych maluchów” – śmieje się Aneta.
Gdy pytam, czym jest dla niej świadome macierzyństwo, mówi, że to przede wszystkim myślenie o innych, o tych, którzy są dookoła. „Kończy się myślenie tylko o swoim ja, o moich zainteresowaniach. Jest nowy członek rodziny, którym trzeba się zająć, to on będzie tworzył nowe pokolenie i od nas zależy jakie ono będzie” – mówi. Wie, że jako rodzice nie są z mężem doskonali, ale dla swojego dziecka chcą być wzorem.
Dziś świętuje wspólnie z Grzesiem swój pierwszy Dzień Matki. „On jeszcze nie wie co się dzieje, nie będzie tego przeżywał, ale dla mnie to coś niesamowitego, że Grześ jest w moim życiu, że uśmiecha się kiedy na mnie patrzy” – kwituje Aneta.
„Nie myślałam, że można kogoś tak kochać”
(Anna Wolak-Nowotarska z synem Bolkiem)
Ania łatwo się wzrusza, mama zawsze jej powtarza, że ma oczy w mokrym miejscu. „Już teraz, kiedy myślę o pierwszym Dniu Matki to chce mi się płakać” – przyznaje. Łamiącym się głosem mówi, że to takie wyjątkowe święto, bo możemy podziękować komuś, kogo kochamy najbardziej na świecie za to, że dał nam życie i nas wychował. „Dla mnie też to będzie bardzo ważne, bo teraz ja mam osobę, która kocha mnie bez względu na wszystko” – mówi Ania.
Kiedy patrzy na swojego synka Bolka to nie może się nadziwić jakim mądrym chłopczykiem jest, jak szybko się rozwija, jaki jest ciekawy świata. „Nie myślałam, że można kogoś tak kochać” – mówi otwarcie.
Pytam ją, jakie wartości chciałaby przekazać swojemu synkowi, a Ania od razu mówi, że najważniejsze, by Boluś wiedział, że trzeba pomagać drugiemu człowiekowi. „Jestem wierząca, chodzę do kościoła i chciałabym, żeby przejął to po mnie, żeby udało mi się wychować go w wierze katolickiej, bo wiem, że dzięki temu wyrośnie na dobrego człowieka. Moja mama zawsze powtarza, że jak Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko inne jest na właściwym miejscu i ja też tak myślę” – mówi Ania.
Młoda mama przyznaje, że to co zaskoczyło ją najbardziej w macierzyństwie to karmienie piersią. „Zanim go urodziłam traktowałam to jako coś fizjologicznego, potrzebnego dziecku. Wiele razy uczyłam matki, jak przystawiać dziecko do piersi dla nigdy nie traktowałam tego osobiście, raczej mechanicznie. Dopiero kiedy sama zostałam mamą, zrozumiałam, jakie to niesamowite, jaką podczas karmienia czuje się bliskość z maleństwem. Oczywiście nie od razu było łatwo, ja i Bolek musieliśmy się siebie nawzajem nauczyć, ale było warto. To niezwykłe, niesamowite doświadczenie” – stwierdza.
Ania wspomina też najtrudniejszy, jak dotąd, moment macierzyństwa. „Pracuję dorywczo i niedawno musiałam zostać do późna. Kiedy wróciłam do domu to Boluś był taki rozpłakany, wpadł w spazmy. Było mi trudno poradzić sobie z tym, że pozwoliłam dziecku na taką tęsknotę” – opowiada.
Ania i jej mąż starają się znajdywać czas tylko dla siebie. Mieli nawet pewien rytuał z tym związany: w każdy czwartek na kilka godzin udawało im się zostawić synka z dziadkami i wyjść na kolację czy do kina. „Opieka nad dzieckiem jest bardzo wymagająca, dlatego starałam się, żeby takie wyjście były od początku, jak tylko Boluś się urodził. Wiedziałam, że osoby, z którymi zostawiam dzieciątko są do tego bardzo dobrze przygotowane, bo byli to albo moi rodzice, albo teściowie. Co ciekawe ja, będąc położną noworodkową, myślałam, że znam noworodki jak własną kieszeń, a czasami to mojej teściowej udawało się szybciej uspokoić Bolka, bo miała lepsze doświadczenie jako mama” – przyznaje.
Ania uważa, że bycie dobrą mamą nie polega na całkowitym poświęcaniu się dla dziecka. Chodzi raczej o dokonywanie mądrych wyborów, tak, aby i mama, i dziecko byli szczęśliwi, i mogli czerpać z życia jak najwięcej. „Świadome macierzyństwo to takie, z którym my same musimy sobie dać radę. Jeżeli mama czuje, że da radę karmić piersią to niech karmi, ale jeżeli czuje, że dla jej psychiki czy ciała to nie będzie dobre, to niech karmi mlekiem modyfikowanym. Tak jest z podejmowaniem wszystkich wyborów, najlepiej zdobyć wiedzę na jakiś temat, aby znać różne opcje, ale niczego nie można robić za wszelką cenę” – uważa Ania.
„Najważniejsze to nie dać się zwariować i być po prostu mamą”
(Magdalena Czeladka z córką Lidią)
Gdy Magda patrzy na Lidię, nie może się nadziwić, jaka podobna jest do niej i męża. Dziś czuje się spełniona w roli mamy, ale przyznaje, że obaw miała bardzo wiele.
„Nie sądziłam, że to takie szczęście mieć dziecko, zdrową córeczkę. Szczególnie, że nie miałam wcześniej styczności z dziećmi, nie należałam do tych kobiet, które marzą o macierzyństwie. Przyznam, że byłam zupełnie zielona, myślałam, że będę się miotać, nie będę wiedziała co robić, ale wszystko przychodzi bardzo intuicyjnie” – podkreśla Magda.
Nie znaczy to jednak, że nie napotyka na trudności. Największą jest dla niej poczucie bezsilności. „Wydaje ci się, że wyczerpałaś cały wachlarz możliwości, a twoje maleństwo wciąż płacze i ty nie wiesz jak pomóc. To poczucie bezsilności jest najtrudniejsze” – wyznaje. Na szczęście płacz kiedyś się kończy i gdy na twarzy Lidii pojawia się uśmiech to, jak mówi Magda: „jest po tobie. Uśmiech dziecka jest najpiękniejszy”.
Młoda mama przyznaje, że w życiu zawsze ważna była dla niej równowaga, nic nie było najważniejsze. Dziś widzi, że cały jej świat kręci się wokół córeczki („i psa” – dodaje ze śmiechem Magda). „Na pewno kwestia pracy zeszła na dalszy plan, wcześniej byłam w nią bardzo zaangażowana, teraz jestem na urlopie macierzyńskim i wcale nie czuję, że beze mnie coś się zawali” – podkreśla.
Dzisiejsze święto jest dla Magdy bardzo wzruszające. Kiedy mówi o tym, że córeczka przyjdzie do niej na rękach taty, by złożyć życzenia, to łamie jej się głos. „Pewnie za rok trudno mi będzie wytłumaczyć jej, dlaczego mama płacze przez 10 minut” – mówi.
Gdy pytam ją, czego chciałaby nauczyć Lidię, pierwsze, o czym myśli to szacunek do świata. „To bardzo ważne, żeby rozumiała, że ktoś może mieć inne zdanie niż ona. Chcę ją też nauczyć ciekawości świata, żeby nie przyjmowała wszystkiego takim, jakim jest, tylko szukała swojej drogi, a wtedy sama zdecyduje, kim chce być w przyszłości i jak swoje życie ułożyć. I miłości do zwierząt”. Na koniec naszej rozmowy Magda ma radę dla wszystkich mam: „Najważniejsze to nie dać się zwariować i być po prostu mamą”.
Skomentuj artykuł