"Jezus to najlepszy psycholog, nie potrzebujesz żadnego innego!"

"Jezus to najlepszy psycholog, nie potrzebujesz żadnego innego!"
(fot. photographee / shutterstock

Depresja, nerwica, fobia społeczna czy paranoja nie wybierają katolików albo ateistów - one po prostu dotykają części populacji, niezależnie od ich wyznania. Istnieją oczywiście badania, które wskazują, że zaangażowanie religijne i głęboka duchowość mogą stanowić czynnik chroniący na przykład przed myślami samobójczymi - nie oznacza to jednak, że u katolików problemy tego rodzaju nie występują.

Parę miesięcy temu na jednej z grup dla katolików pewna dziewczyna zamieściła post, w którym pisała, że dokucza jej obniżony nastrój, brak apetytu, a do tego ciągle się czegoś boi - nawet w swoim mieszkaniu. Postanowiła zatem zapytać członków grupy, czy polecą jej jakiegoś dobrego psychologa w jej mieście. Jedna z odpowiedzi szczególnie zapadła mi w pamięć. Brzmiała ona:

DEON.PL POLECA

"Jezus to najlepszy psycholog, nie potrzebujesz żadnego innego!".

Liczba polubień tego komentarza pozwala przypuszczać, że osób myślących w ten sposób jest znacznie więcej.

Strach przed zesłaniem do psychuszki

Niestety, lęk przed zgłoszeniem się do psychoterapeuty jest wciąż dość powszechny w naszym kraju. Sądzę, że dzieje się tak z uwagi na to, że choroby psychiczne czy zaburzenia osobowości nadal stanowią ogromne tabu. Jeżeli chcemy przekonać się, kogo się boi i kim gardzi dana społeczność, wystarczy poobserwować, jakimi wyzwiskami najczęściej «obdarowują się» ludzie - i niestety, w Polsce często są to odwołania do stanu psychicznego danej osoby. Człowieka, którego się nie lubi, często nazywamy świrem, chorym psychicznie, a jeśli chcemy go gdzieś wysłać, to często «radzimy mu», aby poszedł do psychologa lub psychiatry. Osoba mająca problemy ze zdrowiem psychicznym często woli więc latami cierpieć, niż zgłosić się do specjalisty.

Sądzę też, że jako społeczeństwo, które zaznało «dobrodziejstw» ustroju socjalistycznego, mamy mocno wykrzywiony obraz psychologa oraz psychiatry - w końcu zamknięcie w psychuszce było kilka dekad temu łagodniejszą formą zesłania, sposobem na usuwanie "myślących inaczej". Przykłady takich "zesłańców" znajdziemy na kartach książek (jak Iwan Bezdomny w "Mistrzu i Małgorzacie") czy filmów (chociażby Klara Stroynowska z serialu "Dom").

Jako społeczeństwo mamy w tym zakresie do odrobienia ważną lekcję: korzystanie z pomocy psychiatry lub psychoterapeuty nie powinno być stygmatyzujące, lecz zupełnie naturalne, gdy czujemy, że dotychczasowe sposoby radzenia sobie z problemami przestały działać. I sądzę, że nie zrobimy tego bez rzetelnej edukacji, której - na razie - bardzo brakuje.

Lepiej idź do egzorcysty

Ale u katolików niechęć do leczenia psychiatrycznego wiąże się jeszcze z paroma innymi kwestiami. Po pierwsze, dla wielu księży psycholog to ktoś, kto promuje «moralny relatywizm» i jest kapłanem «religii własnego ja» (artykuł prezentujący tę tezę znalazł się kiedyś na łamach największego polskiego tygodnika opinii, który jest przecież pismem katolickim!). Niektórzy katolicy obawiają się zatem udać do psychologa lub psychiatry w obawie przed tym, by ten nie próbował odebrać im ich światopoglądu lub nie wyszydził ich wiary. Po drugie, polski Kościół przeżywa obecnie niezwykłą fascynację egzorcyzmami i działaniem złego ducha (podobno np. Włosi tę fascynację przechodzili kilkadziesiąt lat temu).

Zdarza się więc, że osoba, która cierpi na przykład na schizofrenię, słyszy od duchowego autorytetu, że powinna udać się do egzorcysty, a nie do psychologa lub psychiatry. I niestety zdarza się, że osoba dotknięta psychozą podąża za tego rodzaju wskazówkami, co może mieć fatalne skutki.

Czytałam kiedyś wypowiedź osoby, którą wierzący znajomi namawiali do «przemodlenia» nerwicy natręctw. Z doświadczeń moich oraz moich «psychoznajomych» wynika, że nie był to odosobniony przypadek. Niechęć do poruszania się i rozumienia problemów poza paradygmatem religijnym jest niestety dość powszechna w polskim Kościele.

Nie masz, dziecko, schizofrenii

Na szczęście jednak nie brakuje katolików (oraz chrześcijan innych wyznań), którzy wiedzą, że gdy z ich emocjami lub relacjami dzieje się coś złego, to pomocy należy szukać właśnie w gabinecie terapeuty. Z moich doświadczeń wynika, że pacjenci wierzący (i praktykujący) zgłaszają się po pomoc właściwie z tymi samymi problemami, co osoby niewierzące (lub nie przywiązujące wagi do swojego wyznania).

Depresja, nerwica, fobia społeczna czy paranoja nie wybierają katolików albo ateistów - one po prostu dotykają części populacji, niezależnie od ich wyznania. Istnieją oczywiście badania, które wskazują, że zaangażowanie religijne i głęboka duchowość mogą stanowić czynnik chroniący na przykład przed myślami samobójczymi - nie oznacza to jednak, że u katolików problemy tego rodzaju nie występują.

Sprawy religijne są dla części pacjentów niezwykle istotnym elementem życia - ale nigdy nie stanowią jego całości i nie są jedynym determinantem zdrowia lub choroby. Niektórzy pacjenci już podczas pierwszego spotkania zaznaczają, że są osobami głęboko religijnymi, innym z kolei trudno mówi się o sprawach religijnych podczas sesji - niektórzy z nich uważają, że dbałość o zdrowie psychiczne i duchowość to sprawy zupełnie «rozłączne», niemające żadnego wspólnego mianownika.

Prawdą jest, że ja jako psycholog i terapeuta nie mogę wchodzić w rolę księdza i "diagnozować" stanu duchowego danej osoby, podobnie jak ksiądz nie może dokonywać - nawet w sytuacji spowiedzi - diagnozy nozologicznej (czyli opisującej się podziałem i klasyfikacją chorób) penitenta - psycholog czy psychiatra oraz osoba duchowna mają inne "obszary" działalności, w praktyce oznacza to, że żaden ksiądz nie może stwierdzić " - nie masz, dziecko, schizofrenii". Profesjonalizm w każdym wykonywanym zawodzie oznacza przecież między innymi nieprzekraczanie granic własnych uprawnień. Jednak podczas psychoterapii rozmawia się o wszystkim tym, co jest ważne dla danego pacjenta i może mieć związek z jego funkcjonowaniem.

Jeśli zatem dana osoba poszukuje pomocy psychologicznej w związku z konfliktami w rodzinie, a «zarzewiem» tych konfliktów bywa odmienne podejście członków rodziny do spraw wiary, to terapeuta ma obowiązek dotknąć tematu religijności w danej rodzinie czy u pacjenta indywidualnego. Moją rolą jako psychologa nie jest, zgodnie z etyką zawodową, fundowanie komukolwiek wykładu z katechizmu, lecz poznanie funkcji, jaką religia pełni w życiu danej osoby - a następnie zastanowienie się (razem z pacjentem), czy jest tutaj - polecę teraz terapeutycznym żargonem - «materiał do przepracowania».

Smutno mi, Boże...

Choć to, że dana osoba wierzy (i w co wierzy), absolutnie nie oznacza, że będzie miała określone problemy ze zdrowiem psychicznym (a inne na pewno ją ominą), to jednak duchowość i przekonania religijne pacjenta mają wpływ na proces terapii. Pacjenci, którzy są osobami religijnymi, często pytają, w jaki sposób pogodzić wściekłość wobec sprawcy ich krzywdy (na przykład ojca alkoholika, który stosował wobec nich przemoc) z chrześcijańskim obowiązkiem przebaczenia i modlitwy za tych, którzy nam źle czynią. W takiej sytuacji psycholog może wspólnie z pacjentem zastanowić się, jak możemy rozumieć przebaczenie - może to być na przykład "odpuszczenie" chęci zemsty i odpłacenia sprawcy zła upokorzeniem, lecz nie zaprzeczanie faktom i utrzymywanie bliskich relacji z kimś, kto robił wszystko, by zamienić nasze życie w piekło.

Jestem również głęboko przekonana, że wybaczenie - na przykład wobec sprawcy gwałtu - nie oznacza zaniechania procesu sądowego. Powiadomienie prokuratury o tym, że zostało się skrzywdzonym, nie jest grzechem przeciw miłości bliźniego, lecz prawem każdego obywatela.

Jeżeli natomiast chodzi o modlitwę, to sądzę, że w przypadkach trudnych (lub wręcz traumatycznych) doświadczeń można «oderwać się» od nabożnych paciorków z książeczek do nabożeństwa i opowiedzieć Bogu o tym wszystkim, co się w nas dzieje: o smutku, poczuciu straty, wściekłości, niemożności patrzenia na daną osobę. Innym problemem, który czasem zgłaszają terapeucie osoby wierzące, są trudności z modlitwą i wypełnieniem praktyk religijnych przy zaburzeniach depresyjnych.

Jak wiemy, depresja często powoduje spadek zainteresowania dotychczasowymi aktywnościami i obowiązkami - w tym, niekiedy, życiem religijnym. Brak chęci i sił do modlitwy może być zatem po prostu wynikiem choroby - moją rolą jest wytłumaczyć to pacjentowi. Jeżeli jednak ma on wątpliwości natury moralnej (jedna pacjentka spytała na przykład, czy w tej sytuacji opuszczenie mszy będzie grzechem), to sugeruję rozmowę na ten temat z mądrym duchownym. Żaden terapeuta nie może proponować pacjentowi rozwiązań, które byłyby sprzeczne z wartościami, jakie ten wyznaje - warto, by pamiętali o tym ci, którzy uważają, że kontakt z psychologiem stanowi zagrożenie dla religijności.

Na różaniec po terapii

Jeśli na przysłowiową kozetkę (bo ja sama z tego gadżetu nie korzystam) trafia osoba głęboko wierząca, to często po pomoc w rozwiązaniu swoich problemów zgłasza się nie tylko do psychologa, ale także do Najwyższego. I, oczywiście, nie ma w tym niczego złego - wręcz przeciwnie! Dojrzała duchowość może stanowić jeden z osobistych zasobów - a zasoby należy wykorzystywać.

Pewien pacjent mojego znajomego terapeuty miał w zwyczaju, aby za każdym razem po zakończonej sesji udawać się do kościoła na nabożeństwo różańcowe. Wierzył w to, że Bóg może pomóc mu odzyskać zdrowie (tak samo jak osobom chorym na zapalenie płuc czy jakąkolwiek inną chorobę somatyczną), ale też uważał, że psycholog, psychiatra oraz każdy inny specjalista mogą stanowić narzędzia w rękach Stwórcy. W tym miejscu warto przypomnieć nieco oklepany dowcip o człowieku, który w obliczu powodzi czekał na ratunek od Boga, odmawiając zajęcia miejsca w szalupie ratunkowej. Kiedy znalazł się po drugiej stronie rzeczywistości (oczywiście na skutek utonięcia), miał żal do Boga, że nie pospieszył mu na pomoc - Bóg natomiast odparł: "Przecież wysyłałem po ciebie szalupy!".

Dla katolika taką właśnie szalupą może być pomoc psychologa i psychiatry.

Angelika Szelągowska-Mironiuk - psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Grzegorz Szaffer

To nie jest książka napisana przez zawodowego psychoterapeutę. To nie jest książka napisana przez naukowca, twórcę teorii zaburzeń neurotycznych. To jest prawdziwa historia. Opowiedziana, nie z pozycji zewnętrznego obserwatora, ale z głębi własnego doświadczenia.
...

Skomentuj artykuł

"Jezus to najlepszy psycholog, nie potrzebujesz żadnego innego!"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.