Zabić - rzecz najprostsza pod słońcem

Zabić - rzecz najprostsza pod słońcem
Jak pouczał towarzystwo zebrane na przyjęciu Iwan Karamazow u Dostojewskiego - kiedy Boga nie ma, „egoizm posunięty do niegodziwości winien być nie tylko dozwolony, ale uznany wręcz za niezbędny, najrozsądniejsze i omal nie najszlachetniejsze wyjście w sytuacji człowieka". (fot. only alice / flickr.com)

Na dnie szwajcarskiego jeziora Zurych, niedaleko kliniki "Dignitas" - "Godność", w której za słone pieniądze pomaga się chorym umrzeć, znaleziono trzysta urn oznakowanych logo zakładu. Jego działalność jest możliwa, ponieważ prawo Szwajcarii zezwala na wspomagane samobójstwo.

Klinika pomogła tysiącom ludzi przenieść się na drugi świat, a na "wizytę" w niej czeka sześć tysięcy osób. Wspomagane samobójstwo rozwiązuje wszystkie problemy klientów "Godności". Ale właścicielowi pozostaje kłopotliwy problem trupów. To przecież corpus delicti.

Zabić człowieka to rzecz najprostsza pod słońcem. Ludzka istota, jak każdy organizm w przyrodzie, jest krucha. Wystarcza kilka gramów ołowiu w tył głowy. A kiedy go brakuje lub po prostu go szkoda (jak miało to miejsce w ciężkich czasach wojennych), dość jednego pchnięcia bagnetem czy nożem. Gilotyna - to metoda historyczna. Wymyślne sposoby, jak na przykład trucie spalinami w specjalnych ciężarówkach, okazało się niepraktyczne i zbyt kosztowne. Ale nie mając nic pod ręką, można człowieka po prostu zatłuc, bo to istota krucha. Dawka pentobarbitolu, stosowana przez "Dignitas", to "humanitarne" rozwiązanie. Nie trzeba patrzeć na krew.

DEON.PL POLECA

Trudniejszy od zabijania okazuje się problem trupów. Wszyscy, którzy masowo mordowali w XX wieku, mieli z tym poważne kłopoty. Długo by opisywać, jak Niemcy uczyli się radzić sobie z trupami mordowanych Żydów, Cyganów, Polaków, Rosjan. Grzebanie w trumnach na cmentarzach nie wchodziło nigdy w grę. Masowe groby zostawiają ślady. Palenie w krematoriach okazało się "racjonalnym" wyjściem. Po mordowanych zostawała jedynie garstka popiołu, choć trzeba było znosić nieznośny słodkawy zapach.

Jak jednak palić zabitych na Kołymie przy czterdziestostopniowym mrozie? Składano więc ich ciała za drutami obozu, gdzie zmarznięte i przysypane śniegiem czekały do wiosny. Potem zagrzebywano je kamieniami. "Na Kołymie ciała nie przekazuje się ziemi, lecz kamieniom. [... ] W podziemiach Kołymy znajduje się więc nie tylko złoto, nie tylko cyna, nie tylko wolfram i uran, ale i niedające się zniszczyć ludzkie ciała" (Warłam Szałamow). Kiedy w czasie wojny Amerykanie przysłali swoim sojusznikom radzieckim ciężkie buldożery, ci na Kołymie używali ich do grzebania więźniów: "Buldożery zgarniały te zastygłe trupy, tysiące, tysiące podobnych do szkieletów martwych ciał.

Wszystko pozostało nienaruszone, powykręcane palce rąk, ropiejące palce nóg - kikuty po odmrożeniach, porozdrapywana do krwi sucha skóra i płonące głodowym blaskiem oczy"

(Warłam Szałamow)

Jak pouczał towarzystwo zebrane na przyjęciu Iwan Karamazow u Dostojewskiego - kiedy Boga nie ma, "egoizm posunięty do niegodziwości winien być nie tylko dozwolony, ale uznany wręcz za niezbędny, najrozsądniejsze i omal nie najszlachetniejsze wyjście w sytuacji człowieka".

Więcej w książce: Aby nas bolało cierpienie innych - Józef Augustyn SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Józef Augustyn SJ
W pierwszy dzień wiosny zaczynam sześćdziesiątkę. Patrząc wstecz, narzuca mi się nieodparcie, że życie ludzkie mierzy się dwudziestkami. […] Przejście od drugiej do trzeciej dwudziestki bywa dla wielu z nas niełatwe. Czujemy się jeszcze młodzi,...

Skomentuj artykuł

Zabić - rzecz najprostsza pod słońcem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.