Krzyż w przestrzeni publicznej – między pamięcią, prawem a modą na zapomnienie
Historia krzyża w polskiej przestrzeni publicznej to nie tylko opowieść o symbolu religijnym, lecz także o wolności, tożsamości i pamięci. Od II Rzeczypospolitej, przez walkę władzy ludowej z wiarą, po współczesne spory o „neutralność” państwa, krzyż pozostaje znakiem jednoczącym i niewygodnym zarazem – podobnie jak dziś coraz częściej niewygodne staje się samo Boże Narodzenie.
W II Rzeczypospolitej normą było, że w urzędach, szpitalach, szkołach obok godła wisiał krzyż. Społeczeństwo polskie było wtedy znacznie bardziej aniżeli dziś zróżnicowane religijnie, ale obecność krzyża nie raziła. Po II wojnie światowej przez parę lat władza tolerowała krzyż – w końcu jednak rozpoczęła akcję dekrucyfikacji. Polska miała być państwem bezwyznaniowym. Ale krzyż jednoczył. W jego obronie stawali uczniowie, robotnicy, intelektualiści. Władza ludowa konsekwentnie z krzyżem jednak walczyła.
Po roku 1989 w sposób niejako naturalny krzyż powrócił do szkół, urzędów, zawieszono go w Sejmie. Parę razy dochodziło do sporów o to czy powinien w urzędach wisieć, z kilku szkół na chwilę zniknął, by dość szybko powrócić. Konflikty o obecność krzyża w przestrzeni publicznej były właściwie incydentalne. Ostatnie lata, gdy coraz głośniej mówi się o tym, że państwo powinno być wolne światopoglądowo rozpoczęto ponownie walkę z krzyżami w przestrzeni publicznej. Dość wspomnieć głośne sprawy krzyża przed Pałacem Prezydenckim, głośną walkę powstańców warszawskich, by krzyża był obecny przy pomniku „Polegli Niepokonani”, równie głośny w 2004 r. zakaz prezydenta Warszawy dotyczący obecności krzyża w urzędach mu podległych.
Wedle preambuły do Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej podstawowym źródłem wartości wspólnoty narodowej jest Bóg. Zapisano w niej słowa o kulturze zakorzenionej „w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach”. Konstytucja gwarantuje każdemu wolność wyznania, a władze Rzeczypospolitej mają zachowywać bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych. Tej bezstronności nie można jednak utożsamiać z neutralnością. W naukach prawnych mówi się neutralności otwartej i zamkniętej. Ta druga wyklucza ze strefy publicznej wszelkie symbole religijne. Ta pierwsza zaś – neutralność otwarta – jest kluczem do zrozumienia naszej konstytucyjnej zasady bezstronności. Państwo nie ingeruje w przekonania obywateli i sprawy wewnętrze kościołów oraz związków wyznaniowych. Nie może faworyzować jednych bądź drugich. Swoboda wyrażania przekonań religijnych i światopoglądowych może być wyrażana poprzez obecność symboli religijnych w miejscach publicznych i nie może ona być ograniczana jeśli nie wpływa bezpośrednio na wykonywanie funkcji władczych państwa lub nie godzi w słuszne prawa innych obywateli.
Można byłoby w tym miejscu przywołać liczne wypowiedzi na temat krzyża bł. kard. Stefana Wyszyńskiego, czy św. Jana Pawła II (np. te ze słynnej mszy z Zakopanego z roku 1997, gdy wzywał do obrony krzyża od Bałtyku aż po Tatry). Przywołajmy inne słowa.
„Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, uznając, że znak krzyża jest nie tylko symbolem religijnym i znakiem miłości Boga do ludzi, ale w sferze publicznej przypomina o gotowości do poświęcenia dla drugiego człowieka, wyraża wartości budujące szacunek dla godności każdego człowieka i jego praw, deklarując wrażliwość na respektowanie wolności myśli, sumienia i wyznania, nawiązując do tradycji wolnościowej I Rzeczypospolitej, która była w ówczesnej Europie wzorem tolerancji narodowościowej i religijnej, wskazując na zasadniczy i pozytywny wkład chrześcijaństwa w rozwój praw osoby ludzkiej, kulturę narodów Europy i jedność naszego kontynentu, podkreślając, że zarówno jednostka jak i wspólnoty mają prawo do wyrażania własnej tożsamości religijnej i kulturowej, która nie ogranicza się do sfery prywatnej, przypominając, że w przeszłości, szczególnie w okresie dyktatury nazistowskiej i komunistycznej, akty wrogości wobec religii połączone były z masowym łamaniem praw człowieka i prowadziły do dyskryminacji (…) wyraża zaniepokojenie decyzjami, które godzą w wolność wyznania, lekceważą prawa i uczucia ludzi wierzących oraz burzą pokój społeczny (…)”.
Ten obszerny cytat to fragment uchwały polskiego Sejmu podjętej 3 grudnia 2009 r. Była to reakcja na wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który kwestionował podstawy prawne obecności krzyży w klasach szkolnych we Włoszech. Sejm, na czele którego stał wówczas Bronisław Komorowski, wzywał inne europejskie parlamenty do wspólnej refleksji „nad sposobami ochrony wolności wyznania w duchu wspierania wartości będących wspólnym dziedzictwem narodów Europy.
Może to dziwić, że w Wigilię Bożego Narodzenia piszę o krzyżu. Ale tak mi się jakoś temat dekrucyfikacji kojarzy z desakralizacją świąt. Jakoś mi się to łączy. Niby wszyscy biegają i kupują choinki, rozglądają się za opłatkami, szykują wieczerze wigilijne, jakaś atmosfera świąt jest. Kiedy jednak popatrzeć na kartki świąteczne, to jakoś mało jest tych, na których występuje Święta Rodzina. Są gwiazdki, choinki, zaśnieżone domki. A gdzie uboga stajenka? Podobnie rzecz ma się z życzeniami – w tych publicznych jakoś odniesień do tego czym właściwie są te święta jakoś mało. Obchodzi się zatem „święta zimowe”, „święta końca roku”, ale święta Bożego Narodzenia? Owszem, w tym roku w Sejmie było kolędowanie, byli obecni przedstawiciele różnych religii, marszałek Sejmu mówił nawet o tym, że jest chrześcijaninem… Pewnie zdecydowana większość posłów też. A jednak ulegamy wszyscy politycznej poprawności, ulegamy modzie, poddajemy się dyktatowi mniejszości. Teraz rodzi się ten, który umrze za nas na krzyżu, a potem zmartwychwstanie. Filary naszej wiary. To są święta, które trzeba obchodzić. Nie pozwalajmy na ich desakralizację.
Mając nadzieję, że „mody” kiedyś przeminą i przypomnimy sobie o co właściwie idzie w Bożym Narodzeniu życzę Państwu błogosławieństwa od Nowonarodzonego. A jak będzie błogosławieństwo, to inne przyjdzie także. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!
Skomentuj artykuł