Bądźmy blisko i wspierająco, kiedy nas potrzebują
Zaostrzyła się nam ostatnio dyskusja o sposobie funkcjonowania i społecznym traktowaniu osób o odmiennych niż standardowe preferencjach płciowych. Podnosi się wiele kwestii: tożsamości albo dysforii płciowej, ideologii gender, LGBTQ, korekty czy zmiany płci. Dotyczy to także Kościoła, problematyki traktowania takich osób, ich związków i pogodzenia ich odczuć czy sposobu życia z nauczaniem Kościoła. Sprawa jest tym bardziej skomplikowana, kiedy dotyczy niepełnoletnich w okresie dojrzewania.
Kościół katolicki jednoznacznie opowiada się za szacunkiem wobec każdej osoby, niezależnie od płci, jednoznacznie przypominając, że naturalny porządek oparty jest na płciowości kobiety i mężczyzny, które uzupełniają się i są w stanie stworzyć płodny związek. Dlatego też w sposób jasny sprzeciwia się wobec wszelkiego rodzaju ideologii, które relatywizują płeć, tworząc jakiś alternatywny obraz życia ludzkiego, rodzinnego i społecznego.
Kilka dni temu miałem okazję posłuchać świadectwa 18-letniej dziewczyny z Kalifornii, która sama o sobie mówi, że jest „byłym transseksualnym dzieckiem”. Pisaliśmy też o tym na naszym portalu.
Miała 13 lat. Historia Chloe Cole
Chloe, bo tak ma na imię, opowiada swoją tragiczną w sumie historię, pokazując złożoność problemów, ale i wiele nadużyć, które stały się jej udziałem. Jak sama precyzuje w innym wywiadzie, jest najmłodszym dzieckiem z pięciorga rodzeństwa, choć jest jedynaczką z drugiego małżeństwa swojego rodzica, nie precyzując dokładnie czy chodzi o mamę czy ojca.
Już jako siedmioletnie dziecko została zdiagnozowana z ADHD i autyzmem, które bardzo często łączone są z ‘dysforią płciową’, dawniej nazywaną zaburzeniem tożsamości płciowej. Jak wspomina, diagnoza ADHD wiązała się z rozkojarzeniem, trudnością w skoncentrowaniu się na zadaniach i obowiązkach szkolnych. Oczywiście, zaczęła przyjmować przepisane jej leki. Aż trudno w to uwierzyć, z jaką łatwością rzeczy, które wydają się naturalne w procesie rozwojowym dziecka, próbuje się leczyć nie wychowaniem, a lekarstwami.
Kiedy miała 11 lat spotkała się z ideologią gender. Wcześnie została wystawiona na ideologie LGBTQ i bez nadzoru kogokolwiek korzystała z różnych platform internetowych. To sprawiło, że mając 12 lat oświadczyła rodzicom, że czuje się chłopcem. Rodzice byli przestraszeni i zdesperowani, ale ulegli namowom lekarzy, aby się zgodzić na procedury zmiany płci, dopuszczalne w Ameryce dla nieletnich. Argumentem było to, że „lepiej mieć żyjącego syna niż martwą córkę”.
Image by Petra - www.pixabay.comMając 13 lat, Chloe zaczęła przyjmować testosteron i leki hamujące dojrzewanie. Kiedy miała 15 lat przyszło najgorsze. Przeszła operację podwójnej mastektomii, usunięcia obu piersi i przeszczepu sutków, żeby wyglądały bardziej ‘męsko’. Niecały rok później zdała sobie sprawę z tego, co się stało, że pozwolono jej na podjęcie takich decyzji, kiedy była zbyt młoda. „Mając 15 lat nie byłam świadoma tego, co się dzieje. Byłam po prostu dzieckiem, które szukało swojego miejsca” – wyznaje. Rozpoczął się okres żalu i smutku. Doszła do wniosku, że ta zmiana płci to nieprawda, ona jest ciągle kobietą. Terapia transseksualna lekami i zwłaszcza operacja usunięcia piersi to było nadużycie wobec niej, która jako dziecko kilkunastoletnie nie była w stanie rozumieć w pełni tego, co się w niej działo.
Gdy miała lat 17 zrezygnowała z terapii hormonalnej, najbardziej żałując, że już nigdy nie będzie mogła doświadczyć takiej więzi ze swoim dzieckiem, jakie mają karmiące matki.
Teraz Chloe daje świadectwo, jak ogromne nadużycia są dokonywane wobec nieletnich przy okazji tzw. terapii i operacji transseksualnych. Są one bardzo kosztowne i przynoszą krociowe zyski klinikom i szpitalom, które je przeprowadzają. Media społecznościowe (np. Youtube), niestety, blokują tego rodzaju świadectwa ‘antygenderowe’, przyczyniając się do fałszowania obrazu rzeczywistości.
Chloe z pewnością doświadczyła różnych problemów rodzinnych. W swoich młodych latach podejmowała także wiele nieprzemyślanych, błędnych decyzji. W takich sytuacjach największą rolę do odegrania mieli jednak dorośli, rodzice.
Dorośli powinni byli zająć w jej sprawie jasne stanowisko. „Brak takiej jednoznacznej postawy doprowadził do tego, że to mi się przytrafiło” – wyznaje Chloe. I ma rady dla rodziców: „spędzajcie czas ze swoimi dziećmi, trzymajcie je jak najdłużej z dala od nowinek technologicznych. Mówicie im, że są kochane i bądźcie z nimi w kontakcie. Jeśli korzystają z internetu, monitorujcie jego używanie”.
Ktoś pomyśli, że to wszystko jest dziwne i odległe. Może dopuszczalne w Ameryce, ale nie u nas. Historia Chloe przypomina, jednak, jak ważna jest rola rodziny i rodziców, zwłaszcza w wieku dojrzewania dzieci. Ono nie dokonuje się samo, niejako przypadkiem czy przy okazji. Ciepłej, łagodnej, wspierającej, ale czasami stanowczej obecności rodziców dzieci i młodzi nastolatkowie bardzo potrzebują, nawet mimo buntów. Żadne życiowe osiągnięcie, sukces i kariera nie są od tego ważniejsze.
Skomentuj artykuł