Józef Augustyn SJ o sprawie jezuity Macieja Sz.: daliśmy się oszukać fałszywej nadziei

Józef Augustyn SJ o sprawie jezuity Macieja Sz.: daliśmy się oszukać fałszywej nadziei
fot. Centrum Duchowości Ignacego Loyoli w Częstochowie / YouTube

- Daliśmy się oszukać fałszywej nadziei - mówi o. Józef Augustyn SJ. W rozmowie z portalem jezuici.pl. Duchowny odnosi się do skandalu związanego z jezuitą Maciejem Sz., opisanego przez Paulinę Guzik na portalu "Więź".

Wojciech Morański SJ: Ojciec wypowiadał się wielokrotnie na temat skandali wykorzystywania seksualnego nieletnich przez duchownych. Jak ojciec skomentowałby skandal związany z o. Maciejem Sz.?

DEON.PL POLECA

Józef Augustyn SJ: Moje odczucia wobec skandalicznej sytuacji opisanej przez panią Paulinę Guzik odnalazłem w liście Ojca Prowincjała Jarosława Paszyńskiego wysłanym do współbraci (17 XI 2022): "Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci i przeniknięci na wskroś bólem z powodu krzywdy, jakiej doznały osoby wykorzystane seksualnie przez o. Macieja".

Cieszą mnie też bardzo słowa przedstawiciela młodych jezuitów, którzy na Twitterze napisał: "Boli, kiedy dowiadujesz się takich rzeczy o współbracie, że krzywdził tych, których miał prowadzić do Boga. Dobrze, że jego zbrodnie ujrzały światło dzienne. Wierzę, że wyjaśnimy tę sprawę z pełną otwartością, by nigdy więcej zło się nie powtarzało".

Z uwagą zapoznałem się zarówno z tekstem opublikowanym na portalu "Więzi", jak też z rozmową przeprowadzoną przez Jakuba Halcewicza-Pleskaczewskiego z red. Guzik. Opublikowany materiał jest zrobiony bardzo uczciwie, z dziennikarską dociekliwością, ale też z wielką troską o osoby pokrzywdzone, o wiernych, którzy korzystają z naszej jezuickiej posługi, i z szacunkiem dla jezuitów. Pani Guzik z przejęciem zadaje pytania istotne dla przejrzystości naszego posługiwania; np. jak to możliwe, że kapłan, który rani osoby psychicznie i moralnie na parafii, "za karę" zostaje przeniesiony do ekskluzywnej pracy w domu rekolekcyjnym.

Nie zgadzam się natomiast ze słowami mojego współbrata, którego nazwisko pominę: "Nikogo Pani nie uchroniła, niczego nie osłoniła, za to przyczyniła się do zohydzenia pracy z młodzieżą wielu oddanych Bogu i ludziom księży, szczególnie jezuitów". To nie jest dobre słowo.

Nasz zakon od lat angażuje się w rozwiązywanie skandali wykorzystania seksualnego nieletnich w Kościele, zarówno w instytucjach Stolicy Apostolskiej, jak też w Polsce. Niektórzy mogą nam dzisiaj przytoczyć przysłowie: "Lekarzu, ulecz samego siebie".

- Niewątpliwie daliśmy się uśpić, oszukać fałszywej nadziei. Gdy ktoś żyje w grzechu, szatan go uspokaja i pociesza: "Kto się taką sprawą będzie interesował; problem przecież rozwiązujecie…". Jest to wyzwanie do większej transparencji duchowej i moralnej.

Gdy mamy do czynienia we wspólnocie z przykrym tematem, ulegamy nieraz pokusie przemilczeń, fałszywie rozumianej dyskrecji, nieszczerej "miłości braterskiej": "Nie mogę nic powiedzieć, to jest mój współbrat".

Bądźmy szczerzy! W ostatnich latach w naszych skromnych jezuickich mediach wylało się wiele cierpkich słów krytyki pod "cudzym" adresem. Teraz dana jest nam łaska, byśmy mogli publiczne powiedzieć o sobie coś krytycznego na ten temat. Zakłamanie to największy wróg królestwa niebieskiego.

Możemy podtrzymać zaufanie do naszej jezuickiej posługi tylko poprzez postawę szczerości, skruchy i pokory. "Pokora jest najcenniejsza u Boga. Dlatego są takie tragedie w rodzinach i w naszej rodzinie, bo pokory nie ma" - napisała kiedyś moja matka do córki. Tragedie ofiar, zgorszenie wiernych w Kościele ma swoje źródło w pysze sprawców oraz tych, którzy ich maskują, bronią, ukrywają.

Jako synowie św. Ignacego Loyoli jesteśmy dumni z wielu naszych dzieł i prac. Tysiące ludzi korzysta w postawie zaufania i hojności z naszej posługi: w parafiach, na katechezie, w domach rekolekcyjnych, szkołach, na Akademii. Bardzo chciałbym, aby jezuici i ich współpracownicy w tych dziełach byli dobierani z troską o tych, którzy nam ufają.

Co to znaczy, że przełożony nakłada pokutę na sprawcę wykorzystania seksualnego nieletnich? O co chodzi w pokucie?

- Pokuta jest tylko dla tych, którzy uznają swoje grzechy i szczerze pragną za nie pokutować; pragną naprawić zło; odmienić swoje życie. Jeżeli sprawca nie uznaje swojej nieprawości, wówczas nakładanie na niego pokuty traci sens. Naczelną zasadą życia duchowego i religijnego jest wolność: "Pan jest Duchem. Gdzie Duch Pana, tam wolność" (2 Kor 3, 17). Dobrowolne przyjęcie pokuty jest pierwszym aktem skruchy i wewnętrznej wolności. Pokuta nie jest karą w rozumieniu prawa karnego. Jest wyrazem miłosierdzia, braterską pomocą, wsparciem w procesie przemiany serca, które wyrzeka się grzechu i pragnie należeć do Boga.

Czy polecenie odbycia terapii psychologicznej, odprawienia rekolekcji ignacjańskich jest dobrym pomysłem na pokutę?

- Mam wrażenie, że pokuty w Kościele, w sprawach o wykorzystywanie seksualne, nakładane są często w sposób mechaniczny, "od góry". Roma locuta, causa finita - "Rzym przemówił, sprawa zakończona".

Przełożonym o empatycznym sposobie komunikacji często o wiele łatwiej jest porozumieć się z ofiarami niż ze sprawcami. Zwykle sprawca, nagle zdemaskowany, jest głęboko zalękniony, żyje w stresie; zewnętrznie zgadza się na wszystko, przyjmuje pokutę. Pytanie fundamentalne: Co naprawdę dzieje się w jego duszy? Trudno nałożyć na kogoś właściwą pokutę bez wniknięcia w jego stan duchowy, moralny i psychiczny.

W stawianiu diagnozy sprawcom za dużo poświęcamy uwagi mechanizmom i postawom psychologicznym, a pomijamy, by nie powiedzieć lekceważymy, patologie duchowości i moralności. Pani Guzik zaczyna swój reportaż mocnym akcentem: odsłania cynizm opisywanego bohatera, który "na rozpoczęcie swojej pokuty" proponuje świętowanie wspólnocie, do której przychodzi. Jaki jest sens proponowania terapii lub rekolekcji w takiej lub podobnych sytuacjach?

Stolica Apostolska, która przyjmuje na siebie ciężar wydawania decyzji o pokucie, nie jest nieomylna. Zaniedbania w badaniu sprawy na poziomie diecezji lub prowincji wracają z Rzymu w postaci "nieadekwatnej pokuty". Paulina Guzik pokazuje to na opisywanym przez siebie przykładzie. Terapie, rekolekcje, pobyt w klasztorze i inne religijne rozwiązania nie powinny być traktowane jako kara, ale jako łaska dla sprawcy i wyraz miłosierdzia Boga, który nie chce śmierci grzesznika, ale by się nawrócił i żył.

Czy pozbawienie obowiązków duszpasterskich sprawcy skandalu, a jednocześnie zapewnienie mu pełnego komfortu codziennej egzystencji (utrzymanie, podróże, wakacje itp.), jest właściwą karą?

- Byłem kiedyś na pewnym kapłańskim spotkaniu z udziałem biskupa, jako zaproszony gość. Zastanawiano się, co robić z młodym księdzem, którego - z powodu jego zachowania wobec młodzieży - odesłał do przełożonego zarówno dyrektor szkoły, jak i jego proboszcz. Zastanawiano się, gdzie on ma mieszkać, kto mógłby go przyjąć, kto ma pokryć koszty jego utrzymania itp. Wszyscy martwią się o jego życie, tylko nie on sam.

Adekwatną karą i jednocześnie pokutą, o ile tak można powiedzieć, byłaby "zwyczajna praca" na swoje utrzymanie. Obowiązki związane z codzienną pracą zawodową, jaką wykonuje każdy odpowiedzialny mężczyzna, byłyby ważnym elementem stabilizującym i urealniającym życie sprawcy. Bywa, że my, księża, zakonnicy, żyjemy w nieco odrealnionym świecie, co nieraz zarzucają nam wierni.

Osobiście nie wierzę, aby bezczynność sprawcy trwająca miesiącami i latami, szczególnie wtedy gdy nie akceptuje on zaistniałej sytuacji i jest zbuntowany na cały świat, pomagała mu w jego dochodzeniu do równowagi wewnętrznej i odpowiedzialności za swoje życie. Zdaję sobie sprawę, że mówię rzeczy trudne, i jak się zdaje - mentalnie - nie do przyjęcia obecnie w środowisku kościelnym. I to jest ów osławiony klerykalizm: każdy człowiek świecki musi pracować na swoje utrzymanie, a w Kościele "za karę" zostaje zwolniony z jakichkolwiek obowiązków nieraz na całe lata.

Jak winniśmy reagować na sprawców, którzy nie wyrażają skruchy?

- Gdyby Duch Święty znał odpowiedź na takie pytanie, z pewnością by nam to objawił. Sam Bóg jest bezradny, gdy człowiek lekceważy Jego miłość. Nie mam dość wiedzy i rozeznania w dwutysięcznej historii Kościoła, ale być może w niej moglibyśmy odnaleźć jakieś inspiracje, w jaki sposób rozwiązywać także ludzkie sytuacje.

Tragedią Kościoła jest to, że do posługi kapłańskiej zostają dopuszczeni ludzie, którzy nie podejmują odpowiedzialności ani za siebie, ani za innych; którzy nie rozwinęli w sobie rzeczywistego pragnienia służenia Bogu i ludziom, ale wyuczyli się jedynie pełnienia "roli społecznej".

Człowiek, który nie kieruje się fundamentalnymi ludzkimi wartościami: prawym rozumem, prawym sercem, prawym sumieniem, ale jedynie korzyścią poprzez odgrywanie ról społecznych, wcześniej czy później (zwykle wcześniej) dochodzi do deprawacji, bywa, że do totalnej deprawacji. Wszystko podporządkowuje sobie i zaspokajaniu swoich najniższych instynktów. I to jest przypadek notorycznych sprawców skandali seksualnych w Kościele.

To nie Stolica Apostolska przyjmuje do seminariów, do nowicjatu, nie ona decyduje o dopuszczeniu do kapłaństwa, ale biskupi i prowincjałowie. Stąd też diecezje i prowincje zakonne winny poczuwać się do moralnej odpowiedzialności za dyscyplinowanie księży i zakonników zachowujących się niemoralnie. Obarczanie całym ciężarem deprawacji w diecezjach i zakonach Papieża i Stolicy Apostolskiej nie wydaje mi się uczciwe. Watykan ma pomagać, a nie zastępować wysiłek diecezji i zakonów.

Ojciec zdaje się sugerować, że w stawieniu czoła skandalom seksualnym w Kościele nie wystarczy odwołanie się jedynie do prawa kanonicznego i norm Stolicy Apostolskiej?

- W cytowanym powyższej liście Ojciec Prowincjał napisał bardzo ważne zdanie: "Wielkim wyzwaniem dla nas jest to, że ocena moralna grzesznych czynów, które nas oburzają, nie zawsze ma oparcie w prawie, tak by mogła zostać wymierzona sprawiedliwość". Tu jest istota problemu w stawianiu czoła skandalom seksualnym w Kościele.

W przygotowaniu do sakramentu pojednania mówimy o "rachunku": o rachunku sumienia, o liczeniu grzechów. Ale jak można policzyć, zmierzyć (idąc za Ewagriuszem z Pontu) demony obżarstwa, nieczystości, chciwości, gniewu, smutku, wyniosłości, pychy, głupoty, niewiary. Normy Stolicy Apostolskiej w formalnym kanonicznym rozwiązywaniu problemu wykorzystywania seksualnego nieletnich przez księży są konieczne, ale one w odniesieniu do postawy duchowej i moralnej są zewnętrzne. Paulina Guzik w swoim reportażu mówi, iż nie chodzi najpierw o to, by "papiery były w porządku".

 Czy przeniesienie do stanu świeckiego sprawcy skandali seksualnych, który nie wyraża skruchy, jest rozwiązaniem problemu? Czy nie istnieje niebezpieczeństwo, że będzie dalej krzywdzić?

- Laicyzacja duchownych, którzy zachowują się niemoralnie, dają zgorszenie, jest obowiązkiem władzy Kościoła. Święta Matka Kościół hierarchiczny (św. Ignacy Loyola), Kościół - Ciało Chrystus, nie może być miejscem krzywdzenia wiernych, zgorszenia, obrażania Boga. We wspomnianym wywiadzie z panią Guzik podjęty został niezwykle ważny wątek, rzadko poruszany w refleksji o skandalach seksualnych w Kościele: o "zaburzeniach duchowości", o perwersji, w której sprawcy w przedziwny sposób łączą doznania duchowe - mistyczne z zaspokajaniem swoich najniższych pożądań. Ewagriusz z Pontu w jednym ze swoich apoftegmatów zwraca uwagę, że człowiek, który usiłuje prowadzić życie duchowe, a jednoczenie dąży do zaspokajania swoich namiętności, nie może pozostać wolny od szaleństwa. Podobny jest on do człowieka, który chce cieszyć się przenikliwym wzrokiem, ale sam wydłubuje sobie oczy.

W zachowaniu duchownych sprawców skandali seksualnych jest coś szalonego, demonicznego. Ostatni papieże, usiłując nazwać wykorzystanie nieletnich przez duchownych, używali najcięższych określeń: zbrodnia (Jan Paweł II), kanibalizm (Franciszek). Najcięższą "karą" dla księdza w Kościele jest przeniesienie do stanu świeckiego. Kościół nic więcej nie może zrobić. O przestępstwach seksualnych księży powiadamiana jest prokuratura. Dalej może ich dyscyplinować prawo państwowe.

Co Pan Bóg chce nam objawić w tej bolesnej i upokarzającej dla Kościoła sytuacji skandali na tle seksualnym?

- Chce nas wezwać do nawrócenia. Mamy - razem z Chrystusem - dźwigać grzechy: nasze własne i współbraci; mamy dźwigać cierpienie i ból osób skrzywdzonych; zgorszenie wiernych. Powtarzające się skandale seksualne duchownych, jak pokazują nam to nieraz dziennikarze śledczy, bywają konsekwencją tolerancji środowiskowej dla zachowań niemoralnych trwającej nieraz latami. Sądzę też, że Bóg wzywa nas większej pokory, większej transparentności i większej troski o tych, którym służymy.

Źródło: KAI / pk

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Adam Żak SJ

Rozliczenie z problemem pedofilii w polskim Kościele

Ujawnienie skali wykorzystywania seksualnego nieletnich przez osoby duchowne wstrząsnęło Kościołem w Polsce i na świecie. Reakcje hierarchów były skrajne: od lęku przed ujawnieniem długo skrywanej prawdy po chęć...

Skomentuj artykuł

Józef Augustyn SJ o sprawie jezuity Macieja Sz.: daliśmy się oszukać fałszywej nadziei
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.