Biskup Edward Dajczak robi pierwszy krok. Oby inni poszli za nim

fot. Maskacjusz TV / YouTube

Odwaga do przyznania się do swojej niemocy jest chyba cenniejsza niż złoto. Biskup Dajczak odwagę w sobie odnalazł. I wielki szacunek za to mu się należy. Także za to, że otwiera pole do rzetelnej debaty, nad tym co jako społeczeństwo skrzętnie w sobie skrywamy albo czego nie zauważamy lub czego zauważyć nie chcemy.

Kilka lat temu, gdy pisałem biografię abp. Józefa Michalika dużo czasu spędziliśmy na rozmowach dotyczących jego posługi biskupiej w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie pracował w latach 1986-1993. Był to czas końcówki PRL, czas przełomu, czas burzliwych debat politycznych o kształcie Polski. Rozmawialiśmy też oczywiście o pracy duszpasterskiej i siłą rzeczy musiało paść pytanie o współpracowników. Pojawiło się zatem pytanie o to skąd wziął się pomysł na to, by biskupem pomocniczym diecezji został ks. Edward Dajczak. Arcybiskup odpowiedział mniej więcej tak: "Bo oprócz tego, że był młody i pełen zapału, to miał odwagę. Podczas, gdy na różnych spotkaniach z księżmi w kurii wszyscy właściwie tylko przytakiwali, on miał odwagę do tego, by wypowiedzieć własne zdanie".

Biskupowi Dajczakowi odwagi na różnych etapach jego życia nie brakowało, ale ujawniła się najpełniej teraz. Teraz, gdy wprost powiedział, że jego przedwczesne odejście na emeryturę spowodowane jest depresją, na którą od dłuższego czasu cierpi. - Ataki depresji bywają nieraz na tyle mocne, że powodują wycofywanie się, chęć ukrycia się. Człowiek chciałby po prostu zasnąć i nie czuć rzeczywistości. Ci, którzy doświadczają depresji, wiedzą, o czym mówię - mówił bp Edward Dajczak o swojej rezygnacji i przejściu na emeryturę.

Akurat ja na depresję nie cierpię, ale mam w swoim otoczeniu osoby, którzy się z nią zmagają. I choć często ich nie rozumiem, to doskonale wiem o czym hierarcha mówi. Wiem też jak trudne dla niego samego musiało być publiczne przyznanie się do depresji. To w pewnym sensie element jego własnej terapii, ale też niezwykle istotny sygnał posłany w świat. Przede wszystkim do osób chorujących, że nie ma się czego wstydzić, choć otoczenie nie pojmuje. Po drugie do tych wszystkich, którzy negują i pomniejszają depresję. To zwrócenie uwagi na ten bardzo poważny problem - także dla dzieci i młodzieży. Nie jest bowiem tajemnicą, że za wzrostem liczby samobójstw nastolatków czai się często depresja. Biskup staje się zatem rzecznikiem osób zmagających się z zaburzeniami psychicznymi. Także rzecznikiem wielu księży, którzy z depresją się mierzą i z jej powodu często popadają w alkoholizm czy narkomanię, a których problemów nikt nie chce dostrzec. Co poniektórzy mówią coś o zawodowym wypaleniu i zamiast terapii proponują modlitwę. Tyle, że modlitwa wszystkiego nie załatwia.

DEON.PL POLECA

Biskup Dajczak powinien być nie tylko przykładem dla tych wszystkich w Kościele, którzy nie mają odwagi przyznać się do swoich słabości. Powinien stać się przykładem dla tych wszystkich, którzy nie mają odwagi przyznać się do swoich błędów, niewiedzy i zamiast odejść kurczowo trzymają się swoich stanowisk. Przykłady można byłoby mnożyć w nieskończoność. Jeden biskup uparcie trzyma się tronu, choć jego zaniedbania są ewidentne. Drugi nie jest w stanie przyjąć do wiadomości tego, że coś zawalił, a jak go ukarano, to winnych tego co się stało szuka po całym świecie, tylko nie u siebie.

Odwaga do przyznania się do swojej niemocy jest chyba cenniejsza niż złoto. Biskup Dajczak odwagę w sobie odnalazł. I wielki szacunek za to mu się należy. Także za to, że otwiera pole do rzetelnej debaty, nad tym co jako społeczeństwo skrzętnie w sobie skrywamy albo czego nie zauważamy lub czego zauważyć nie chcemy. Depresja jest poważnym problemem społecznym i czas go z odwagą dostrzec. Biskup robi pierwszy krok. Oby inni poszli za nim.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Biskup Edward Dajczak robi pierwszy krok. Oby inni poszli za nim
Komentarze (4)
DW
Dominika Wiśniewska
4 lutego 2023, 17:57
Ale przecież bp Dejczak nie przyznał się do żadnej słabości, tylko do choroby! Sam fakt, że mamy do czynienia z człowiekiem świadomym swojego stanu, człowiekiem otwartym na świat i szczerym, w końcu z człowiekiem który nie schował się do przysłowiowej mysiej dziury tylko podjął walkę z chorobą poddając się odpowiednim terapiom i dostosowując do tej walki resztę swojego życia ŚWIADCZY O SILE I WIELKOŚCI, A NIE O SŁABOŚCI! Sam fakt wystąpienia niezależnej od nas niemożności nie świadczy o naszej słabości. O słabości świadczy to co robimy z tą niemożnością. Bp zdaje ten egzamin na szóstkę.
SK
~Stanislaw Kisiel
4 lutego 2023, 13:27
Bardzo cenie arcb Jozefa Michalika .Wierny poslaniec Jezusa i jego prawowita wiara. To wlasnie on przestrzegal przed relatywizmem moralnym w kosciela i nietylko.Wszystko sie sprawdzilo w naszych lewacko liberalnych czasach zgnilego zachodu.Teraz pozistaje tylko otwarta walka o wartosci chrzescijanskie na wszystkich frontach wojujacego ateizmu .
EK
~Ewa Kaleta
4 lutego 2023, 13:11
Ja myślę, że słowa uznania należą się biskupowi nie za to, że przyznał się do swojej słabości, lecz za to, że stanął po stronie swojego człowieczeństwa. To jest jakaś okropna pułapka myślowa, że nasza ludzka kondycja jest "słabością".
HB
~Hela Bertz
3 lutego 2023, 12:48
Ale jak to, Panie Redaktorze, żeby inni poszli za nim? Że wszyscy biskupi mają zrezygnować? To by było zbyt piękne.... A na poważnie. Jeżeli rzeczywiście jedynie depresja była powodem i w kurii nie ma żadnych trupów w szafach, to biskupowi należy się wielki szacunek. Że nie jest przyspawany do stołka i że nie twierdzi, iż wszystkie problemy rozwiązują trzy zdrowaśki i piec chlebowy.