Czy Bóg zapomniał o swoim Kościele?

Czy Bóg zapomniał o swoim Kościele?
(fot. depositphotos.com)

Chyba nikt, kto szczerze kocha Kościół, nie może nie cierpieć z powodu kryzysu w polskim Kościele: przestępstwa osób duchownych i nieudolność w zmaganiu się z nimi; sojusz Kościoła z partią rządzącą; brak empatii wobec „maluczkich”; coraz większe zgorszenie Kościołem instytucjonalnym, które wydają się dostrzegać tylko nieliczni biskupi; fala rezygnacji uczniów z katechezy szkolnej; liczne akty apostazji.

Wielu z nas ma poczucie, jakby grunt usuwał się im spod nóg. Wielu z nas przeżywa burzę, trzęsienie ziemi, a nawet tsunami. Wielu z nas traci nadzieję. Może nam się wydawać, że Bóg zapomniał o swoim Kościele, że śpi. Jest nam koniecznie potrzebny, ale akurat Go nie ma. Nie okazuje zainteresowania naszymi kłopotami. Czy aby na pewno?

Niedawno czytana Ewangelia przypomina nam, że burza dla uczniów Chrystusa nie jest niczym wyjątkowym. Ona jest wpisana w nasze życie. To ważne doświadczenie i pewnie dlatego cud uciszenia burzy na jeziorze opisują wszyscy trzej Synoptycy. Bóg czasem pozwala, byśmy znaleźli się w środku burzy, by zawiodły wszystkie nasze koła ratunkowe: wiedza, doświadczenie, relacje (znajomości), pieniądze. Naturalnie, że lęk wówczas nas dominuje, a nawet paraliżuje. Chrześcijaństwo jednak uczy nas, byśmy przekroczyli naturalne odruchy, byśmy patrzyli na Jezusa, wołali Go i starali się Go obudzić (skoro wydaje nam się, że śpi). Wołacie do Jezusa w czasie burzy? Wzywacie Go na pomoc?

DEON.PL POLECA

Okazuje się jednak, że Jezusa też można wzywać w różny sposób. Wszystko zależy od naszej wiary. Wiara w Jezusa – Człowieka jest chwalebna. Jednak niewystarczająca. Potrzebna jest wiara w Jezusa – Boga. A w tej wierze nasza osobista z Nim więź, relacja. Dobrze pokazują to różnice w opisach cudu uciszenia burzy u poszczególnych Ewangelistów.

W opisach Marka (słyszeliśmy go w ostatnią niedzielę) i Łukasza uczniowie wołają do Jezusa: Nauczycielu/Mistrzu (grec. „didáskale”, Mk 4, 38; „epistáta”, Łk 8, 24). W wersji autorstwa św. Mateusza, uczniowie budzą Jezusa wezwaniem: Panie! („Kyrie!”). Tytułują Go więc słowem, które w greckim zapisie Biblii zastępuje niewypowiadalne Imię Boga.

Niecodzienna musiała to być burza, skoro uczniowie Chrystusa – doświadczeni rybacy, którzy przeżyli niejeden sztorm – zdali sobie sprawę ze swojej bezsilności. Stanęli wobec wyzwania, któremu nie sprosta „nauczyciel” (a nawet „mistrz”). Tu potrzeba pomocy nieprzeciętnej i mocy nie zwykłej, ludzkiej, ale Bożej! Ważne jest też to, że uczniowie nie krzyczą do Jezusa (jak w relacji Marka i Łukasza): „zobacz, giniemy…”. W relacji Mateusza, uczniowie z krzykiem błagają: „zbaw nas!” (grec. „soson!”). Zbawić może tylko Bóg.

W chwilach życiowych burz i egzystencjalnych zawieruch nie wystarczy znać Jezusa jako „Nauczyciela”. Trzeba znać Go jako Boga i przywoływać jako Zbawcę. Są w naszym życiu takie momenty osamotnienia, gdy zdaje się nam, że Boga już dawno przestał obchodzić nasz los. Dramatycznie rzucamy Mu wtedy w Twarz pytanie: „Nic Cię to nie obchodzi, że ginę?”. O takim stanie duszy mówi poetycko św. Augustyn: „Twoja łódź to twoje serce; Jezus w łodzi to wiara w twoim sercu. Jeśli zapomniałeś o twojej wierze, to znaczy, że Chrystus zasnął: oczekuj sztormu. Niemniej rób to, co do ciebie należy”.

Ważne, byśmy w kryzysie nie byli wpatrzeni w nasze lęki, ale w Chrystusa, który – jestem o tym przekonany – cały czas jest na pokładzie tej łodzi, której na imię Kościół.

To samo dotyczy burzy, jaką przeżywamy dzisiaj w Kościele. Bardzo poruszyły mnie słowa, które przeczytałem przed dwoma tygodniami we wspomnienie św. Bonifacego, w brewiarzowej Godzinie Czytań: „Kościół jest jakby wielką łodzią płynącą po morzu tego świata. Gdy uderzają weń liczne fale doświadczeń, nie wolno jej porzucać; trzeba natomiast kierować”. Są tacy, którzy mówią, że Kościół jest w permanentnym kryzysie od 20 wieków. Nawet, jeśli to przesada, to każdy, kto zna historię Kościoła, może powiedzieć, że Kościół niejednokrotnie przechodził kryzysy nieporównywalnie większe niż nasz obecny.

Ważne, byśmy w kryzysie nie byli wpatrzeni w nasze lęki, ale w Chrystusa, który – jestem o tym przekonany – cały czas jest na pokładzie tej łodzi, której na imię Kościół. Trzeba na Niego patrzeć także po to, by przyjąć Jego drogi i sposoby działania. Trzeba uwierzyć w moc pozornie słabych środków, np. wytrwałej modlitwy, która jest niczym innym, jak wołaniem: „zbaw nas!”. I robić to, co do nas należy, pamiętając, że po  burzy zawsze wychodzi słońce.

Proboszcz parafii na South Kensington w Londynie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Maciej Biskup OP

Duchowy przewodnik na czas kryzysu 

Szatańskie kuszenia, których doświadczył Jezus, opisane są w Biblii bardzo wyraźnie. Pierwsze miało miejsce na Pustyni Judzkiej, ostatnie na krzyżu. Obecnie Kościół wciąż poddawany jest podobnej próbie. Przychodzi ona...

Skomentuj artykuł

Czy Bóg zapomniał o swoim Kościele?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.