Czy działanie z dobrą intencją może być pokusą?
Każdego dnia mamy szukać i odnajdywać ślady Bożej obecności i działania. Mogą się one przejawiać na różne sposoby. Nie wszystko, czego doświadczamy pochodzi od Boga. Istnieje też rzeczywistość pokusy, sprowadzania na złą drogę, odwodzenia nas od takiego spotkania z Bogiem, które jest dla mnie dające życie i otwierające nową perspektywę. Czy dobre intencje wystarczą? Czy uchronią mnie przed pomyłką?
Kilka dni temu rozpoczynałem rekolekcje, swoje zwyczajne, zakonne, ośmiodniowe. W całkiem przyjemnych okolicznościach natury, nad morzem. Pogoda była wietrzna, trochę deszczowa, ale ogólnie otoczenie sprzyjało refleksji i duchowej odnowie. Niby nic nadzwyczajnego. To, czego się można spodziewać po jezuickich dorocznych rekolekcjach. No może wyróżnikiem było, że odbywały się w trwającym Jubileuszowym Roku Ignacjańskim i w małej grupie, nie tylko jezuickiej, ale mieszanej.
Rozpoczęliśmy w piątek, 15 października. Oczywiście, wybierając się na rekolekcje przygotowałem wcześniej artykuły, felieton, które miały być publikowane podczas mojej nieobecności. Wszak, trzeba się wywiązywać z podjętych zadań. Nie muszę dodawać, że – nieskromnie myśląc – zakładałem, że nasi czytelnicy się już do nich przyzwyczaili i „czekają”. Nie, to może jednak przesada!
Tematyka rekolekcji była na wskroś ignacjańska, a mianowicie: „szukać i znajdować Boga we wszystkim”. Zmagamy się z tym jako jezuici od samego początku życia zakonnego. To, co jednak jest w tym wszystkim najważniejsze, to otwarcie się i szukanie spotkania z Bogiem „tu i teraz”, w tym, co się przeżywa, w zajmowaniu się tymi sprawami, które mają potencjał „łaski tej chwili”.
Jan Paweł II codziennie odmawiał te modlitwę
Sobota, to był akurat 16 października, rocznica wyboru Karola Wojtyły na papieża. W niedzielę 10 października obchodziliśmy XXI Dzień Papieski. Za parę dni (22 X) miało być liturgiczne wspomnienie św. Jana Pawła II. Można by pomyśleć, że radość i powód do dumy. A tymczasem coś się stało z naszym entuzjazmem do osoby i dzieła świętego papieża. Jakby nam odebrano ochotę do świętowania faktu, że przyszło nam żyć w jego czasach. Usilnie się nam wmawia, że nie ma czegoś takiego, jak „pokolenie JPII”, poddaje się w wątpliwość dobro, które stało się za jego przyczyną udziałem dla nas, dla naszej części świata i dla całej ludzkości. Insynuuje się jemu złe, wręcz niemoralne działania, w skrajnych przypadkach nawołując nawet do de-kanonizacji.
Jeśli myśleliśmy, że walka dobra ze złem, także w przypadku Jana Pawła II się zakończyła, to w tym mamy przykład, że to złudzenie, że to nie jest prawda. Szatan, który jest ojcem kłamstwa nie cofnie się przed niczym.
Św. Jan Paweł II - www.pixabay.comCo się stało z naszym poczuciem, że życie w czasach JPII to łaska i przywilej i – jak to powiedział Franciszek – „w osobie świętego papieża Polaka Bóg nawiedził swój lud”? Czy rzeczywiście straciliśmy to wyczucie? Niedawno, w naszej dyskusji redakcyjnej zwróciliśmy uwagę na fakt, że w Internecie jest wiele zapytań o Jana Pawła II, więcej nawet niż o papieża Franciszka. Moim zdaniem to w zasadniczej części nie jakaś naiwna nostalgia za przeszłością ani dezaprobata wobec obecnego papieża. To raczej znak, że wmawianie nam przez mainstreamowe media czy pewne środowiska, iż papież Wojtyła to jakieś mroczne obciążenie Kościoła polskiego i światowego kłóci się z naszą oceną tego, kim był, czego dokonał i jaki wpływ wywarł na historię świata przełomu tysiącleci Jan Paweł II.
Modlitwa Jana Pawła II o uwolnienie świata od wszelkiego zła
Te myśli przeplatały się z tym, co akurat rozważałem w rozpoczętych co dopiero rekolekcjach. Miałem poczucie, że nie można tego faktu tak zostawić, że jeszcze mam czas, że mogę usiąść i napisać felieton, bo taki głos jest potrzebny. Była dopiero sobota. Napisanie felietonu i przygotowanie go do publikacji zajmie mi kilka godzin. Na niedzielę będzie, jak znalazł!
W pewnym momencie jednak postawiłem sobie pytanie, czy ta myśl nie jest pokusą, która odciąga mnie od tej łaski, którą Bóg ma dla mnie „tu i teraz”? Nie dlatego, że temat nie jest ważny, czy że nie powinienem się zająć refleksją nad „utratą entuzjazmu” w stosunku do papieża Wojtyły, jakiej doświadczamy. Ale nie teraz, nie w czasie własnych rekolekcji! One są po to, by Bóg mówił do mego serca, by je przemieniał. Na wszystko inne będzie czas później. I tak zrobiłem, odłożyłem to na czas po rekolekcjach.
Pokusy, jakich w życiu doświadczamy nie muszą być ordynarne, niskie, budzące odrazę. One mają często urzekający powab, trawestują nasze dobre intencje, by odwieść nas od usłyszenia czy zobaczenia tego, co Bóg do nas mówi i czego oczekuje w tej właśnie chwili. Być gotowym i uważnym jest kluczowe, by szukać i znaleźć Boga w tym, jak i kiedy On mi się objawia!
Skomentuj artykuł