Katecheza, czyli droga przez mękę

(fot. frankjuarez / flickr.com / CC BY)

W styczniu i lutym tego roku media informowały o przypadkach rękoczynów wobec uczniów ze strony księży katechetów. W takich sytuacjach polaryzacja opinii jest zwykle bardzo mocna: albo ostry atak na konkretnych księży, wsparty generalizacjami dotyczącymi kleru, albo - co rzadsze - obrona kapłanów za wszelką ceną. Media katolickie z kolei unikają takich tematów, bo są one mocno kłopotliwe.

Do jednego z takich przypadków doszło w szkole podstawowej w Czarnej Dąbrówce (Pomorze), gdzie ksiądz uderzył dziesięcioletnią uczennicę książką. Nie był to pierwszy przypadek stosowania przemocy fizycznej przez tego duchownego wobec dzieci. Z kolei w Kluczborku dyrekcja tamtejszego Zespołu Szkół Ogólnokształcących zwolniła księdza katechetę, który siłą usunął uczennicę z klasy. Kazał jej wyjść, a gdy nie dostosowała się do polecenia, miał wyszarpnąć ją z ławki, wypchnąć za drzwi i wyrzucić za nią plecak. W obu przypadkach o incydentach poinformowali władze szkół rodzice. Wikary z Kluczborka przyznaje, że nie radził sobie z klasą.

Mamy tu do czynienia z dwiema różniącymi się od siebie sytuacjami. W pierwszej, jak się wydaje, ksiądz traktował przemoc fizyczną jako naturalny i zgodny z własnym skłonnościami sposób subordynowania dzieci. Stara to tradycja w szkole.

Pamiętam ją jeszcze z czasów własnej podstawówki, z lat 80., tyle że w wykonaniu nielicznych nauczycieli starszej daty. Z tym, że były to oczywiście sytuacje incydentalne. I nie sprowadzały się do bicia małych dzieci w głowę, czy szarpania nauczyciela z nastoletnim uczniem (niewyobrażalne!), ale uderzeń wymierzanych linijką w dłoń. Dziś, jak sądzę, rodzice szybko wymusiliby zwolnienie ze szkoły nauczycieli traktujących ich pociechy "linijką po łapach", ale to były zupełnie inne czasy.

Natomiast z czasów katechezy w latach własnego dzieciństwa, która odbywała się jeszcze poza szkołą, nie pamiętam ani jednego przykładu przemocy ze strony księży wobec dzieci. Pamiętam surową atmosferę salki parafialnej, posłuch, jaki budził ksiądz proboszcz, karcące słowa wobec dzieci, które miały problemy z opanowaniem na pamięć kolejnych części z książeczek do katechezy. Ale przy tym salka katechetyczna, właśnie przez swoją odrębność od szkolnych murów, bliskość kościoła, pewną osobność do dziś kojarzy mi się z wyjątkowością tamtej katechezy. Dopiero gdy byłem w szóstej lub siódmej klasie lekcje religii katolickiej zagościły w szkole.

Wróćmy do przemocy w dzisiejszych szkołach. Obecnie przede wszystkim dotyczy ona relacji między uczniami, co potwierdzają przejmujące analizy socjologów. A ta idąca z góry, od nauczycieli? Nie jest już wyrazem ich władzy, ale skrajnej desperacji i ich słabości wobec uczniów. Sądzę, że w przypadku kluczborskim z tym właśnie mieliśmy do czynienia. I zdaje się, że katecheci, w tym księża, są chyba najsłabszą podgrupą nauczycielską w szkole.

Przede wszystkim dlatego - nazywając rzecz po imieniu - że prestiż wykonywanej przez nich pracy katechetycznej stoi bardzo nisko w szkolnym rankingu. Myślę, ze bardzo wielu katolickich rodziców i samych księży świetnie zdaje sobie z tego sprawę. W świeckich szkołach (bo sytuacja szkół katolickich jest z oczywistych względów inna) katecheza stoi w hierarchii chyba najniżej jako przedmiot lekcyjny. Uczniowie dobrze o tym wiedzą i w różnoraki sposób to wykorzystują. W dodatku, im mniej dyscyplinowana młodzież (a dyscyplinować młodzieży dziś często nie wypada, zarówno w szkole, jak w domu), tym chętniej wykorzystuje fakt, że katecheci, świeccy czy duchowni, są we współczesnej szkole trochę jak kwiatek do kożucha. I nie dotyczy to tylko tzw. "złych szkół", bo im inteligentniejsza młodzież, tym sprawniejsza potrafi być w perfidnych metodach dokuczania nauczycielom, których uważa za najsłabszych.

Z drugiej jednak strony, dość silny pierwiastek społeczno-religijny (nie utożsamiałbym go na ogół ze świadomie przeżywanym doświadczeniem chrześcijańskim) powoduje, że część rodziców posyła swoje dzieci na religię "bo tak wypada". Choćby po to, żeby otrzymały "papier do bierzmowania", niezbędny dla późniejszego ślubu kościelnego. A ślub kościelny, jak także wiadomo, cieszy się społecznie wciąż większą estymą i jest w znacznie większym stopniu celebrowany jako rodzinna/społeczna uroczystość. Zatem dorastająca młodzież, często praktycznie niewierząca, czeka do bierzmowania, ustawia się z karteczkami do konfesjonału, które podstawia do podbicia/podpisania i czeka, aż "obowiązek religijny" zakończy się wraz z klasą maturalną. Przy okazji często odbijając sobie na katechetkach i katechetkach społeczną hipokryzję. Także w sposób, którzy powoduje, że słabsi psychicznie, mniej predysponowani i w zasadzie systemowo pozbawieni odpowiedniej wiedzy pedagogicznej katecheci po prostu sobie nie radzą. Pół biedy, jeśli uda się z uczniami osiągnąć jakiś konsensus, nawet za cenę przymykania oko na fakt, że uczniowie na lekcji religii odrabiają zadania domowe z innych przedmiotów. Gorzej, jeśli idzie na noże. Wtedy ksiądz katecheta, siostra katechetka czy świeccy katecheci po prostu idą na krzyż. Albo dopuszczają się rękoczynów.

W dzisiejszych czasach, co dobrze widać właśnie na szkolnym podwórku, ślepo zapatrzeni w swoje dzieci rodzice rzadko chcąc przyznać, że to ich pociechy mogą być rzeczywistymi agresorami. A młodzież, gdy już dojdzie do najgorszego, może się szybko ukryć za plecami rodziców i bezpiecznym azylem swojej nastoletniości. W przekazach medialnych dotyczących aktów fizycznej przemocy ze strony duchownych wobec uczniów mało jest o tym, jak funkcjonują klasy jako środowiska, jakie panują obyczaje na szkolnych korytarzach i w grupach rówieśniczych przepełnionych polskich szkół. Nie, nie mówię o sytuacji, gdy ksiądz ma skłonności do agresji, ale o takiej, gdy zdesperowany właściwie nie ma się do kogo zwrócić się o pomoc: ani do szkoły, ani do rodziców, ani do innych kapłanów i swoich przełożonych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Katecheza, czyli droga przez mękę
Komentarze (26)
R
Robert
24 kwietnia 2014, 23:46
Może jest jeszcze możliwość, żeby wrócić do katechezy w salkach przy kościołach...? Znam argumenty teoretyczne za religią w szkole, ale mimo to lepiej byłoby, żeby katecheza odbywała się w miejscach, gdzie będzie więcej szacunku dla katechezy właśnie...
A
arletta
15 marca 2014, 15:00
Episkopat musi coś zrobi z katechezą aby była przydatna i kształciła wszechstronnie młodzież w szkołach. Inaczej młodzież odejdzie od Kościoła ...
DJ
do Jezusa czy do Europy ?
14 marca 2014, 14:02
taka prawda Posoborowa wiara jest sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem, więc jest dla idiotów. Polecam katechizm kard. Gasparriego, jeden z najlepszych katechizmów, który wychował wielu katolików. Bardzo dobry katechizm, najwyższy czas zgłębiać prawdziwą wiarę, bo modernizm zaszedł tak daleko, że już nie można  przyjmować komunii św. przy ołtarzu, mimo iż Episkopat nie zniósł tego świętego zarządzenia. Każdy się rządzi jak mu się podoba tylko komu służy ??? Sobór Watykański II nie zalecił likwidować balasków. W Piśmie św. jest aby miejsce najświętsze było oddzielone. Komunię św. rozdaje się po całym kościele, Ciało Pańskie nie ma żadnego zabezpieczenia przed świętokradztwem. Ludzie już się przyzwyczaili, stoją, wstydzą się klękać a może im wygodniej. Już nie wierzą że przyjmujemy Żywego Pana Jezusa. Nie wierzą chociaż można ujrzeć Cud w Sokółce. Nie chcą wierzyć bo musieliby się zmienić.
V
vanessa
13 marca 2014, 21:33
Czy są w ogóle katecheci którzy się nie męczą w dzisiejszym systemie oświaty ?
M
maciek
13 marca 2014, 13:31
Brr
JG
Judaszowe grzechy
12 marca 2014, 20:09
Judasz nie powiesił się na drzewie. On zawisł na kościelnych pulpitach, schował się w kasach pancernych na plebanii, siedzi w kieszeniach proboszczów. Jest na ustach zakonnic kochających wojny, sandałach zakonników, którzy chodzą własną drogą, w deklaracjach podatkowych składanych w urzędach skarbowych, komputerach studentów. Jest. Ciągle jest… Na taksometrach kierowców, na szkolnych ściągach, w spotach reklamowych, między wierszami artykułów, w uśmiechu reporterów, na salach sądowych, szpitalnych i szkolnych, nawet tych z krzyżami... Judasz nie powiesił się na drzewie. Jest w sercu każdego ucznia Chrystusa, który nie umie poradzić sobie z pieniędzmi, niszczy drugiego człowieka, żyje w obłudzie i zakłamaniu, a jeśli nawet żałuje – to nigdy przed Panem Bogiem. Jezu umęczony, wybacz mi! Wybacz Judaszowi Iskariocie! Ks. Wojciech Węgrzyniak
GJ
grzechy Judasza w kosciele
12 marca 2014, 20:07
4. Chybiony żal Judasz żałował tego, co zrobił (por. Mt 27,3-5). O Piotrze, który zaparł się Pana Jezusa, nie napisano, że żałuje. Judasz powiedział, że zgrzeszył. O podobnym wyznaniu Piotra nie ma ani słowa. Judasz zwrócił pieniądze tym, do których doniósł na Jezusa. Piotr nie wrócił do odźwiernej, by się wytłumaczyć. A jednak to Piotr został głową Kościoła. Judasz swoją głowę uwiesił na drzewie. Żal doskonały to taki, z którym przychodzi się do Jezusa. Żal prawdziwy trzeba wyrazić przed tym, kogo się skrzywdziło. Judasz wszystko robił za plecami Jezusa: kradł, donosił, zdradził i nawet żałował. To jak żal alkoholika, który płacze pośród tych, co z nim piją, a nie przed tymi, których skrzywdził. Czy ukradłeś, czy donosiłeś, czy złamałeś śluby zakonne, czy naśmiewasz się z religii, czy zamordowałeś kogoś, czy masz pięcioro dzieci z czterema kobietami – zawsze spójrz w twarz Chrystusowi. Żaden człowiek nie będzie w stanie udźwignąć swojego draństwa, jeśli nie popatrzy w twarz Jezusa miłosiernego. Bój się Boga, zanim popełnisz grzech, a nie po grzechu. Po grzechu bój się samego siebie... Nie miałoby sensu mówienie o Judaszu ani czytanie o nim w Ewangelii, gdyby był tylko historyczną postacią, gdyby wciąż nie był obecny wśród nas, w Kościele.
GJ
grzechy Judasza w kosciele
12 marca 2014, 20:04
3. Fałsz Fałszywe były słowa Judasza: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za 300 denarów i nie rozdano ich ubogim?” (J 12,5). Fałszywa była jego troska o biednych.Fałszywy był jego pocałunek. Nikt w Ewangelii nie całuje Jezusa, tylko Judasz. A jeszcze ewangelista określa to słowem: katafilein (Mk 14,45), co oznacza pocałunek czuły, intensywny, kilkakrotnie powtarzany. Był to pocałunek w głowę, dłoń lub stopy  nie w usta, gdyż takiego zwyczaju nie było. Ale bez względu na wszystko, pocałunek był wyrazem szacunku i miłości. Judasz był mistrzem fałszu: w słowach, znakach, w życiu. Narzeczeni mówią w kancelarii przed ślubem, że w pełni zgadzają się z nauką Kościoła. Również i tą na temat antykoncepcji... Proboszcz dziękuje kaznodziei za piękne kazanie na odpuście (a połowa kościoła spała)… Ludzie śpiewają „Liczę na Ciebie, Ojcze”, a i tak każdy liczy tylko na siebie... Powtarzamy słowa psalmu: „Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego”, a wciąż narzekamy, ilu to rzeczy nam brakuje… Ten został kanonikiem, bo dach na kościele pomalował (to znak, że troszczy się o dobra Kościoła), a drugi nie zostanie, bo tylko spowiada… Ponoć są parafie, które sobie ministrantów pożyczają na wizytację biskupią, bo zawsze to lepiej, jak szef zobaczy, że tylu chłopców wokół ołtarza… Judaszem jest każdy, który wypowiada słowa bez pokrycia, kto wykonuje gesty bez pokrycia. Każdy, kto nie żyje tak, jak mówi. Nie śpiewaj, Judaszu, „wszystko Tobie oddać pragnę”, skoro nie pragniesz…
GJ
grzechy Judasza w kościele
12 marca 2014, 20:01
2. Donoszenie TW  Iskariota niby nie zrobił nic złego. Powiedział tylko, gdzie można spotkać Jezusa. W końcu to władze żydowskie odpowiadają za wszystko. Dlaczego więc, według tradycji, tak mocno potępiamy Judasza? Dlaczego on sam żałuje tego, co zrobił? Judasz, choć wydał Jezusa, miał sumienie nie całkiem zepsute, skoro rozumiał, że każda pomoc w zniszczeniu drugiego człowieka to zbrodnia. Współpraca  z komunizmem. Donoszenie do przełożonych na kolegów tylko po to, aby tych kolegów zniszczono. Załatwianie problemów przez prasę, zamiast w cztery oczy. Pisanie do „Faktów i Mitów” albo do „Nie” o słabościach w Kościele. Mówienie źle o Kowalskim do Nowaka, podczas gdy wiemy, że Nowak Kowalskiego nie za bardzo lubi. Wyśmiewanie jednego przed innymi. Obgadywanie za plecami. Podkopywanie autorytetu. Judasz to człowiek, który pomaga niszczyć drugiego człowieka.
GJ
grzechy Judasza w kościele
12 marca 2014, 19:57
Cztery grzechy Judasza  które nie opuściły ani Kościoła  ani uczniów Chrystusa ani nas zapewne. 1. Złe zarządzanie pieniędzmi Judasz musiał być obdarzony zaufaniem, skoro to jemu, a nie Mateuszowi, powierzono pieczę nad trzosem (Mateusz, były celnik  dobrze znał się na tych sprawach). Mimo to Judasz nie potrafił sobie poradzić z powierzonym zadaniem i nadużył zaufania Dwunastu. Św. Jan mówi, że wykradał pieniądze (por. J 12,6). Być może miał pomagać biednym (por. J 13,29), a pieniądze brał dla siebie? Tego nie wiemy. W kwestii pieniędzy Chrystus  tak jak Judaszowi  zaufał również Kościołowi. Dał nam  swoim uczniom   prawo posiadania i gospodarowania pieniędzmi, bo nam ufa. My już wiemy, co jest prawdziwym i największym skarbem, więc któż inny, jak nie my, powinien dawać przykład dobrego używania dóbr doczesnych… A tu co rusz słyszymy o nadużyciach finansowych w Kościele… Można zapytać dzisiaj tych, którzy winni są wielu afer finansowych w Kościele i nie tylko... Judaszu, po co ci te pieniądze?! Tłumaczyć się, że przecież „na biednego nie trafiło”... Żeby choć, jak Janosik, rozdawać biednym. Ale zabierać bogatym, by dać sobie?
A
angela
12 marca 2014, 15:11
Co robią księża profesorowie na uczelniach, dlaczego nie pomagają w opracowywaniu dobrych i interesujących lekcji religii - przecież to jest pole ewangelizacji wg. Franciszka
B
basia
12 marca 2014, 14:00
No i autor napisał to, co napisał i milczy. Liczyłam na odpowiedż, na wcześniej zadane pytanie, ale się nie doczytałam. Ciekawi mnie czym się Pan zajmuje w życiu oprócz pisania (nie musi Pan odpowiadać). Zazwyczaj o katechezie najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy z nią nie mają nic wspólnego. Powiem tak: krzywdzi Pan takimi artykułami zarówno katechetów jak i katechizowanych z kilku powodów. Jeśli myśłi Pan, że przeniesienie katechezy ze szkoły do sal przy parafii rozwiąże problemy wychowawcze, jest Pan w błędzie. Radzej większość nauczycieli przyzna rację, że uczniowie, którzy sprawiają problemy z zachowaniem na religii, sprawiają też na innych lekcjach. I nie jest tak, że przy kosciele będzie cudownie, idealnie, dzieci jak aniołki. Druga sprawa- nawet jeśli chodzą z powodów, bo bierzmowanie, bo rodzice, myślę że zawsze coś dobrego z katechezy wyniosą i jakoś to w ich życiu zaowocuje, będą lepszymi ludźmi, ich postawy, sposób postępowania będzie lepszy niż mieliby nie chodzić wcale, uważam tak nawet jeśli ci ludzie kiedyś nie będą chodzić do kościoła. A piszę to nie z moich wydumanych teorii, ale z doświadczenia. Pracuję jako katechetka i jest mi przykro czytać na katolickim portalu takie artykuły. Ciekawi mnie, czy poznał Pan stanowisko drugiej strony - tych oskarżanych o rękoczyny katechetów? Nie wiem czy Pan wie, ale w dzisiejszych czasach rodzice potrafią zrobić aferę z niczego. Nie wiemy jak było w tym przypadku. I jakie owoce przyniesie pisanie takiego artykułu? Zastanawiał się Pan??
12 marca 2014, 14:13
1. Basiu zaryzykuj tezę, że tytuł pochodzi od Redakcji i nie przywiązuj się do niego. 2. Idealizowanie okresu dzieciństwa jest dobrze opisanym zjawiskiem - a księża zawsze byli ludźmi i czasem któryś wyszedl z siebie podczas katechezy w salce na plebani. 3. Autor nie postuluje explicite wyprowadzenia katechezy ze szkoły opisuje natomast fatalny stan szkolnictwa z jednej strony a wpływ postawy rodziców na dzieci z drugiej. A czy jest za taką zmianą to już poodzoelne pytanie @Krzysztof Wołodźko
A
Agata
13 marca 2014, 15:42
proszę przeczytać ostatni akapit - bierze w obronę katechetów i nie pozostawia złudzeń co do systemu
V
Vega
14 marca 2014, 08:05
@basia Taka jest prawda. Katecheci boją się spojrzeć prawdzie w oczy, która niestety ukazuje ich płyciznę i lenistwo duchowe... i nie tylko duchowe. Udają że wiecznie "bronią wiary i swoich" a tymczasem uprawiają śmieszną dziecinadę polegającą na walce o racje. Jeśli racji nie mają, tupią nogami jak skrywdzone dzieci i uderzają w histeryczne użalanie się nad sobą. A juz jak się skrytykuje księdza za jego niejednokrotnie obrzydliwe postępowanie, to wtedy katecheta wpada w jakiś amok i broni na oślep. Jest to i śmieszne i żałosne i prymitywne zarazem. Co to znaczy "czy poznał Pan stanowisko drugiej strony?" Cóż to za teoria rodem z "sądu skorupkowego"? Z pewnością kazdy wie, co potrafią rodzice i koleżanki- nauczycielki w pracy, i każdy jest świadom o wiele więcej, niz katecheci, którzy boją się świata, i nosa ze swojej nory i układzików nie wystawiaja, a uważają, że wszystkie rozumy pozjadali. Poza tym cierpią na przewlekłe nie rozróżnianie znaczeń poszczególnych słów. I dlatego zyja we własnym świecie, w wiecznym przekonaniu, że mają się bronic przed światem, zamiast do niego z uśmiechem wychodzić. Papiez Franciszek zresztą powiedział, że skwaszony głosiciel DEobrej Nowiny jest do niczego - jest nieautentyczny i nieużyteczny. Acha... co to za argument: przykro mi? Czy to jest wypowiedź dojrzałego człowieka, adekwatna do sytuacji?, (biorąc pod uwagę, ze jest to wypowiedź publiczna?)
S
skierka
12 marca 2014, 13:12
Ponoć majac przed sobą małą , widoczna jedynie pod mikroskopem komórkę  biolodzy są w stanie okreslić na jakie schorzenia cierpi całość organizmu. Patrząc na w/ opisaną sytuację można okreslić jak odbywa się procedura  ewangelizacji ... ta która zawodzi. Czym się charakteryzuje ?  przekonaniem ,że Słowo można głosić obojętnie gdzie i jak  IGNORUJĄC KONTEKST KULTUROWY. Np. nie można głosić słów o Miłości językiem cuchnącym obornikiem . To jak krzyżyk na obnażonym biuście prostytutki . Ewangelizacja albo bedzie miała charakter cywilizacyjny ...albo w ogóle jej nie będzie.  Człowiek to nie odtwarzacz DVD ,to urządzenie może odtwarzać np. homilę papieską a minutę później film poronograficzny , człowiek taki nie jest , nie porafi łączyć [ chyba ,że jest obojętny moralnie, niezaangażowany ] Czym była podyktowana decyzja o przyjęciu chrztu Polski przez księcia Mieszka ?  żarliwoscia jego wiary ? czy kontekstem historyczno - politycznym , tak, tak polityka , a jednak .... także wymiarze kulturowym . Przez uchylone drzwi widziałem klasę gimnazjalną w której młoda [ i ładna ] katechetka usilowała się przedrzeć przez szmer śmiertelnie znudzonej klasy.   Nie pasuje... po prostu nie pasuje .To inny swiat.  Błąd metody widoczny w całym kosciele nauczajacym , tak Chrystus nas kocha ale i wymaga , takze stosownych i OPISANYCH W  BIBLII  zachowań  kosciół milczy ?  a więc głosi Słowo NIEKOMPLETNE , to musi się zemścić , nawet na poziomie najmniejszym [ ? ] Przecież to oni sa przyszłością narodu i kościoła, czego ich uczymy , wdrażania słów  w życie czy dwulicowości ? Przypominam ,ze prawo wg. Najwyższego było credo  Izraela , taka jest wola Pana ,  a jakie prawo jest u nas , gojów ?  Ułomni, chromi zaproszeni  w ich w zastępstwie na ucztę ? w tym przypadku zachowujemy się rzeczywiscie jak plebs , mocne , co? 
A
anna
12 marca 2014, 13:01
Jeśli program nauczania jest do bani, to jak katecheci mają dotrzeć do młodzieży... Myślę, że wydziały teologiczne i księża powinni przygotować dobre lekcje do szkół.
A
AP
12 marca 2014, 01:40
@ Autor "część rodziców posyła swoje dzieci na religię "bo tak wypada". Choćby po to, żeby otrzymały "papier do bierzmowania", niezbędny dla późniejszego ślubu kościelnego." Bierzmowanie jest w gimnazjum. Po co chodzą na katechezę w ponadgimnazjalnej? Kiedyś w liceum, w ramach katechezy, był także kurs przedmałżeński. Teraz już chyba z tego zrezygnowano?
MR
Maciej Roszkowski
11 marca 2014, 20:51
Zachowanie dzieci i młodzieży na lekcjach religii, to mniejsza część większej całości. To narastające schamienie, które wynoszą oni z domów rodzinnych. Pracując w jednym z muzeów mam do czynienia na codzień  z grupami szkolnymi. Widząc ich zachowanie nie trudno przewidzieć jak zachowują się w szkole, a zwłaszcza na lekcjach religii, które nie są obowiązkowe.  
H
Hol
11 marca 2014, 20:35
Jakoś to wszystko wygląda na zorganizowaną akcję. O kozacki rzucił hasło: katecheza tylko w kruchcie, a lewicowo-katoliccy dziennikarze podchwycili. Jeśli zaś chodzi o księży, którzy mieli niby być takimi aniołami w salkach katechetycznych, to mogę powiedzieć, że to absolutnie NIEPRAWDA! Dzieci na pewno były tam łatwiejsze, bo nie stanowiły przekroju społeczeństwa, stąd może i obraz zachowania księży inny, ale tylko trochę inny. Ale albo mówimy o nowej ewangelizacji i rzeczywiście próbujemy działać na wszystkich dostępnych płaszczyznach, albo mówimy o nowej ... a tak naprawdę nie mamy odwagi powiedzieć prawdy, a nasze plany to wycofanie się do zakrystii.
B
basia
11 marca 2014, 18:26
a katecheza to "droga przez mękę" dla uczniów czy katechetów? bo nie wiem jaki był zamiar autora???
D
danka
11 marca 2014, 17:35
Jest to droga przez mękę, bo katechetów nie wspiera ani Kościół, ani księża prof.
JN
jakość nie ilość
11 marca 2014, 09:56
Lekcja religii nie jest obowiązkowa - to wielki atut. To katecheta (i tylko on !) powinien mieć ostatnie i decydujące słowo w dopuszczeniu lub nie ucznia do udziału w katechezie (a nie samo chcenie ucznia bądź jego rodziców) ! Np. zasada trzech upomnień z powiadomieniem rodziców i wylot z automatu. Natomiast rodziny patologiczne (bezstresowo hodujące bydełko "róbta, co chceta") powinny mieć w każdej parafii swojego duszpasterza (np. po resocjalizacji), co dawało by możliwość cywilizowania rodzin chcących posłać swoje dzieci na lekcje religii. Na siłę (dla statystyk) nic się nie zrobi. To z gruntu chora i destrukcyjna droga prowadząca donikąd. Jestem przekonany, że już samo wprowadzenie takich zasad mocno zdyscyplinowałoby rodziców.
R
Robert
11 marca 2014, 09:54
Witam 1. Jestem za przywróceniem kar cielesnych w szkole.  2. W dużej mierze to rodzice są odpowiedzialni za postępowanie i zachowanie swoich dzieci. (podwarzają autorytet nauczyciela i katechety przy swoich dzieciach - a potem się dziwią że są problemy) 3. Dzieci powinny znać jasno gdzie są ich granice, bo to kształtuje ich charakter i moralność. A skoro czasami nie chcą się do nich dostosować to trzeba zastosować b. drastyczne środki. 4. Ja się wychowałem w takiej szkole gdzie nie raz oberwałem od nauczyciela, a nawet gdy nauczyciel poskarżył się rodzicom to jeszcze oberwałem w domu.  I o dziwo właśnie takich nauczycieli do tej pory pamiętam, szanuję i mam do nich sentyment i poważanie a tych, którzy byli dla mnie kumplami i partnerami nie pamiętam. 5. pozdrowienia dla nauczycieli - trzymajcie się ciepło. Pozdrawiam
R
rodzic
11 marca 2014, 19:50
Do ROBERTA. Człowieku, co Ty wypisujesz? KARA cielesna??? Chyba rzeczywiście byłeś ostro tłuczony w wieku szkolnym... Nie idź ta drogą ;-) Ech, chciałem Ci to wyjaśnić, ale jednak nic juz nie napisze - szkoda mojego czasu i Twojego pewnie też...
R
Robert
12 marca 2014, 09:09
Witam Dzięki za uwagę. To ile razy dostałem to mogę policzyć na palcach 1 ręki. Ale dokładnie wiedziałem za co i dlaczego dostałem. Kara musi być adekwatna do czynu. Oczywiście kara cielesna to ostateczność, jeśli zawiodły inne środki. W obecnej sytuacji w szkole praktycznie odbiera się nauczycielom wszelkie instrumenty do wpływu na młodzież. Jestem przeciwny też "bezstresowemu wychowaniu dzieci". np. Jeśli jakiś uczeń uczennica rzuca wulgaryzmy w stronę nauczyciela to co ma on biernie tego słuchać? Jeśli taka sytuacja byłaby na ulicy to taki delikwent dostałby w cymbał i by się zamknął.  Taki osobnik wiedziałby że nauczycielowi należy się szacunek i poważanie a za swoje zachowanie będzie ukarany. Pozdrawiam