Kościół różnych prędkości, ale tego samego kierunku

Kościół różnych prędkości, ale tego samego kierunku
Fot. PAP/EPA/Riccardo Antimiani

Kościół katolicki - by posłużyć się terminologią politologiczną, zaczerpniętą z życia Unii Europejskiej - staje się powoli wspólnotą różnych prędkości. Mocnym tego przykładem pozostaje Komunikat Dykasterii Nauki Wiary na temat reakcji na „Fiducia supplicans”.

Opublikowany kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia dokument poświęcony możliwości błogosławienia par jednopłciowych i żyjących w związkach jednopłciowych wywołał niewątpliwie skandal i zamieszanie. Odrzucili go - i to jednoznacznie - biskupi Kazachstanu, a także ogromnej części Afryki. Kościół na Zachodzie podzielił się, a w Polsce dokument został zinterpretowany przez rzecznika Konferencji Episkopatu Polski w taki sposób, by nie zostało nic z jego treści. I to nie byłoby jeszcze nic nowego, bo tak samo było w kwestii interpretacji i przyjęcia zapisów „Amoris laetitia”. Biskupi na świecie przyjęli odmienne, wzajemnie sprzeczne interpretacje tego dokumentu, i choć papież Franciszek wyraźnie wspierał jedną z nich, to ostatecznie pozwolono (ale bez stanowiska) na zachowanie praktycznego wielogłosu w tej sprawie. Jeśli coś jest obecnie nowego, to fakt, że tym razem ostatecznie Watykan oficjalnie zgodził się na to, by jego dokument był w różnych miejscach różnie interpretowany.

I nie jest to przesada. „Dokumenty Dykasterii Nauki Wiary, takie jak Fiducia supplicans, w swoich praktycznych aspektach mogą wymagać więcej lub mniej czasu na ich zastosowanie w zależności od lokalnych kontekstów i rozeznania każdego biskupa diecezjalnego z jego diecezją. W niektórych miejscach nie zachodzą trudności co do natychmiastowego zastosowania, w innych istnieje potrzeba niewprowadzania żadnych innowacji, poświęcając tyle czasu, ile potrzeba, na lekturę i interpretację” - zapisano w dokumencie.

To bardzo ogóle sformułowanie oznacza, że Kościół - i to za sprawą oświadczenia Dykasterii Nauki Wiary - zaakceptował fakt, że w jednych miejscach pary jednopłciowe będą błogosławione, a w innych (przynajmniej na razie) nie. I to niezależnie od tego, jakie stanowisko zajmie w tej sprawie Watykan. Efektem będzie ogromna zmiana w Kościele. Od wieków Kościół rzymski odróżniał się od innych wspólnot tym, że miał on jedną, spójną doktrynę. „Roma locuta, causa finita” - mawiano. I choć zmieniło się to po Soborze Watykańskim II, gdy w istocie powstały dwa odmienne, często zwalczające się modele katolicyzmu, to i wtedy Rzym twardo wypowiadał swoją doktrynę. Zgoda na jej praktyczną różnorodność wynikała nie z oddania władzy biskupom, ale z tego, że miano świadomość, że inaczej nie da się uniknąć rozłamu. Paweł VI, Jan Paweł II czy nawet Benedykt XVI, choć mocno głosili zakaz antykoncepcji czy sprzeciw wobec in vitro, to w praktyce akceptowali sytuację, w której w pewnych częściach Kościoła akurat te elementy doktryny nie były nauczane. Franciszek przyjął podobną strategię, gdy po opublikowaniu „Amoris laetitia” i kolejnych dokumentów na ten temat zgodził się na to, by to biskupi decydowali, czy w ich diecezjach - mimo jasnej decyzji papieskiej - osoby rozwiedzione w nowych związkach do komunii świętej przystępować mogłyby czy nie. I wtedy była to jednak zgoda na praktykę, a nie element nowej doktrynalności. Teraz - po raz pierwszy - jest inaczej.

Watykan zgadza się na różnorodność. Co to oznacza? Anglikanizację doktryny, zgody na to, by wiele z jej elementów było odmiennych w różnych kontekstach kulturowych. W jednych Kościołach błogosławienie będzie, a w innych nie, i to za pełną zgodą Dykasterii Nauki Wiary. Kościół „różnych prędkości” staje się faktem. Ale, i na to też trzeba zwrócić uwagę, ta zgoda jest do pewnego stopnia pozorna. Watykan owszem przyznaje pewne prawa biskupom, ale jednocześnie jasno wskazuje kierunek, w jakim mają oni zmierzać. A ten jest jasny: nowa forma prywatnych błogosławieństw, które byłyby dostępne także dla par jednopłciowych.

Co może usprawiedliwić rezygnację z takiej formy błogosławienia? Odpowiedź jest prosta. Kontekst kulturowy. „W różnych krajach istnieją silne czynniki kulturowe, a nawet prawne, które wymagają czasu i strategii duszpasterskich wykraczających poza krótkoterminową perspektywę. Jeśli istnieją przepisy, które karzą więzieniem, a w niektórych przypadkach torturami, a nawet śmiercią sam fakt zadeklarowania się jako homoseksualista, to zrozumiałe jest, że w tej sytuacji błogosławieństwo byłoby nierozważne. To oczywiste, że biskupi nie chcą narażać osób homoseksualnych na przemoc. Ważnym jest, że Konferencje biskupów nie wyznają innej doktryny niż ta zawarta w Deklaracji zatwierdzonej przez Papieża, ponieważ jest to ta sama doktryna, co zawsze, ale raczej ukazują potrzebę badania i rozeznania, aby działać z duszpasterską roztropnością w tym kontekście. Rzeczywiście, istnieje wiele krajów, które w różnym stopniu potępiają, zakazują i penalizują homoseksualizm. W tych przypadkach, poza kwestią błogosławieństw, istnieje szerokie, długoterminowe zadanie duszpasterskie, które obejmuje formację, obronę godności ludzkiej, nauczanie nauki społecznej Kościoła i różne strategie, które nie dopuszczają pośpiechu” - wskazują autorzy dokumentu.

Jeśli takiego kontekstu nie ma, to dokument, choć także pozostawia biskupom rozeznanie, wskazuje jednak, że nie ma ono dotyczyć w ogóle stanowiska Watykanu, a jedynie tego, jak je wprowadzać w danym miejscu. „Każdy biskup lokalny, na mocy swojej właściwej funkcji, od zawsze posiada władzę rozeznawania in loco, w danym konkretnym miejscu, które zna lepiej niż inni, ponieważ jest to jego trzoda. Roztropność i dbałość o kontekst kościelny i lokalną kulturę mogą dopuszczać różne sposoby zastosowania, ale nie całkowite lub ostateczne zaprzeczenie tego kroku, który jest proponowany kapłanom” - podkreślają autorzy oświadczenia. Ustępstwo to nie oznacza rezygnacji z pewnych decyzji, a jedynie czas na „przemyślenie”, „rozeznanie”, „dyskusję”. Watykan daje sygnał, że zgadza się na różnorodność, a jednocześnie wyznacza kierunek, w jakim to wszystko ma zmierzać. Warto o tym pamiętać w naszych polskich dyskusjach na temat tego dokumentu.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Andrzej Draguła

Niebanalne, esencjonalne i prowokujące do myślenia teksty o Kościele

Być z Kościołem, gdy przeżywa momenty swojej świetności, swój „złoty wiek”, nie jest trudno. Wyzwaniem stają się chwile, w których przechodzi on przez „noc”; okresy, gdy...

Skomentuj artykuł

Kościół różnych prędkości, ale tego samego kierunku
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.