Tej lawiny nie da się już powstrzymać
Raport fundacji "Nie lękajcie się" to granat wrzucony między biskupów. Jego detonacja porani kilku biskupów, którym trudno będzie teraz oderwać od swojej sutanny łatkę z napisem: "obrońca pedofilów", ale spowoduje lawinę. Lawinę, której nie da się już powstrzymać. Może to być jednak lawina, która będzie dla polskiego Kościoła oczyszczająca.
Nazwiska 24 polskich biskupów, którzy mieli tuszować sprawy molestowania seksualnego nieletnich, znalazły się w raporcie jaki fundacja "Nie lękajcie się" przekazała papieżowi i opublikowała także na swojej stronie internetowej. Dokument opisuje sprawy w większości znane już opinii publicznej z publikacji medialnych. Jednak po raz pierwszy zostały one scalone w jedno opracowanie. Po raz pierwszy także wskazano z imienia i nazwiska hierarchów, którzy sprawy pedofilii mieli ukrywać - np. przenosząc księdza z parafii do parafii.
Nie moją rolą jest ocena postępowania wymienianych w dokumencie biskupów. Zwłaszcza, że w części spraw jest on nierzetelny, pełno w nim niedopowiedzeń, a czasami mija się z prawdą. Autorzy opracowania nie zadbali - zresztą nawet się chyba o to nie starali - o weryfikację ustaleń mediów z poszczególnymi kuriami. Prawdopodobnie w wielu przypadkach odpowiedzi nie pasowałyby do przyjętej z góry tezy. A przecież w publikacji raportu - akurat w czasie, gdy w Watykanie trwa poświęcony molestowaniu seksualnemu nieletnich szczyt biskupów - chodziło raczej o efekt medialny. Inna sprawa, że chodziło także o chwyt polityczny. Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, współautorka dokumentu jest dziś w niszowym ugrupowaniu politycznym. Chcąc zawalczyć o reelekcję w jesiennych wyborach musi się w jakiś sposób promować. Budzący ogromne emocje temat pedofilii w Kościele doskonale się do tego nadaje.
Zostawmy jednak politykę na boku i wróćmy do raportu. Można go w moim przekonaniu porównać do granatu, który ma wywołać lawinę. Przy dużym zagrożeniu lawinowym, ludzie pracujący w górach czasami sięgają po metody niekonwencjonalne. Nie czekają aż lawina zejdzie samoczynnie lecz sami ją wywołują np. poprzez detonację. Śnieg zwala się ze szczytów w doliny, zmiata wszystko co spotka na swojej drodze, ale po kilku chwilach teren jest bezpieczny. I tak widzę ten raport - choć podkreślam jestem krytyczny co do jego rzetelności. To granat wrzucony między biskupów. Jego detonacja nie wysadzi w powietrze polskiego Episkopatu. Porani kilku biskupów, którym trudno będzie teraz oderwać od swojej sutanny łatkę z napisem: "obrońca pedofilów", ale spowoduje lawinę. Lawinę, której nie da się już powstrzymać. Może to być jednak lawina, która może być dla polskiego Kościoła oczyszczająca.
W czwartek - w pierwszym dniu obrad watykańskiego szczytu - Franciszek przekazał biskupom 21 punktów do refleksji. Ich uważna refleksja doprowadzi czytelnika do prostego wniosku: duża część postulowanych rozwiązań w polskim Kościele jest. Mamy bowiem opracowane procedury postępowania w przypadkach pedofilii, mamy program pomocy ofiarom, mamy program prewencyjny. W każdej kurii są wyznaczone osoby, które mają przyjmować zgłoszenia, itp. Kuleje wprawdzie współpraca biskupów z kompetentnymi osobami świeckimi, które mogłyby pomagać wyjaśniać te problemy. Wiele do życzenia pozostawia też współpraca z mediami. Ale fundament jest. Co jednak po fundamencie skoro nieprzekonany o celowości inwestycji inwestor wstrzymuje się z budową? A tak jest wciąż - niestety - w polskim Kościele. Biskupi choć czasem robią krok do przodu, niemal natychmiast zatrzymują się lub zwyczajnie się cofają. Doskonałym przykładem na stanie w miejscu jest głośna sprawa ks. Jankowskiego. Gdańska kuria najpierw mówiła, że bez formalnego zgłoszenia od ofiary żadnego postępowania nie może rozpocząć. Ale nie rozpoczęła go też, gdy takowe zgłoszenie (o czym informowała "Więź") się pojawiło.
Raport fundacji "Nie lękajcie się" może skłonić episkopat do opracowania własnego - rzetelnego - opracowania na temat skali pedofilii. Być może nie poprzestaną tylko na suchych danych statystycznych, a do współpracy zaproszą również świeckich. Rzecz jasna mogą nie robić nic. Mogą dalej trwać w przekonaniu, że droga jaką obrali jest słuszna. Gdyby jednak tak się stało oznaczałoby to, że nie wyciągają wniosków, nie tylko z oddolnego ruchu rozczarowanych ich postawą ofiar, ale też z watykańskiego szczytu. A tu przesłanie jest jasne: z otwartą przyłbicą trzeba się z problemem zmierzyć, oczyścić, zerwać ze źle pojmowaną solidarnością środowiskową, odzyskać wiarygodność, zmienić mentalność, otworzyć się na ofiary i robić wszystko, by molestowania w Kościele nie było.
Tomasz Krzyżak - autor jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"
Skomentuj artykuł