W jakim Kościele żyjemy?

W jakim Kościele żyjemy?
fot. Markus Winkler / Unsplash

W wyznaniu wiary, jakie co niedzielę recytujemy podczas każdej Mszy, powtarzamy, że wierzymy w "jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół". W tym zdaniu zawarta jest cała teologia, nieco historii, tradycja, a także wszystkie nasze nadzieje. W taki Kościół wierzymy - pytanie jednak, w jakim Kościele żyjemy, to znaczy, jak wyobrażamy go sobie dzisiaj, a co za tym idzie, jaką sobie przypisujemy w nim rolę? Wiemy przecież, że tak jak Królestwo niebieskie można przedstawić za pomocą wielu obrazów, tak samo jest też z Kościołem.

Amerykański teolog kard. Avery Dulles uważa, że sposób, w jaki postrzegamy kościół, zależy od funkcji, jaką w nim zajmujemy, ale też od naszego osobistego zaangażowania. I tak hierarchowie mają tendencję, aby na Kościół patrzeć przez pryzmat instytucjonalny, ludzie zaangażowani w ekumenizm wolą podkreślać rolę wspólnoty, teologowie do opisu Kościoła używają modeli sakramentalnych, kaznodzieje i ci, którzy na pierwszym miejscu stawiają Biblię stawiają raczej na model kerygmatyczny, a ci, którzy aktywnie działają w różnych organizacjach (np. charytatywnych), uwypuklają jego służebną rolę. Może warto pójść krok dalej w tej refleksji i zastanowić się, w jaki sposób widzą Kościół ludzie niewierzący i obojętni, jak postrzegają go wierzący, ale rozczarowani, no i w końcu my: ochrzczeni i bierzmowani, świadkowie tego, co dzieje się wokół nas.

Otóż jakkolwiek by nie patrzeć, Kościół to nasz dom, i to obojętnie, czy wciąż w nim mieszkamy i czujemy się dobrze, czy bywamy tu tylko przy okazji i nie bardzo nam pasuje jego klimat. Skoro jednak jest "nasz", to nie jest nam obojętny. Zamiast więc wybrzydzać, może warto zastanowić się, jak musiałby być urządzony, abyśmy się czuli w nim naprawdę dobrze? Być może nie pasują nam stare meble (dogmaty), a może nie odpowiada nam "rodzina", która jest za mało albo za bardzo pobożna, a o której zwykliśmy mówić, że najlepiej wychodzi się z nią na zdjęciu (jednak jak mamy czuć się z nią dobrze, skoro ostatnie rodzinne zdjęcie, jakie mamy w kościelno-domowym archiwum, to zdjęcie z pierwszej komunii?).

Niektórzy z nas, wierzących, nie akceptując świata, w jakim przyszło nam żyć, skłonni są widzieć współczesny Kościół jako Kościół walczący. Pytanie, czy walczy o coś czy raczej z kimś lub przeciwko komuś i czy do tego nie ogranicza swej misji? Tymczasem podbój świata dla Chrystusa - obraz ten znamy m.in. z Ćwiczeń duchowych św. Ignacego - nie do końca pasuje ani do misji Kościoła, ani nawet do strategii Loyoli, który jako oręż wskazuje pokorę i ubóstwo. Zatem ci, którzy innym orężem chcą wymusić wiarę, a Chrystusa posadzić na zabytkowym wawelskim tronie, są w wielkim błędzie.

O ile jeszcze Kościół walczący stanowi w miarę dynamiczny obraz, o tyle jego pasywna odmiana - Kościół oblężony - to prawdziwe nieszczęście. Tak myślący słabo wierzą w moc Boga, lecz koncentrują się na własnym cierpieniu (nie zadając sobie kłopotliwego pytania, czy przypadkiem cierpienie to nie jest owocem ich postępowania lub zaniedbań). Wielu w naszych czasach postrzega Kościół jako Kościół okrutny: jednak litości, rzeczywistość grzechu, która boli nas wszystkich, to nie jest cała prawda o Kościele, a ogromna większość z nas wciąż stara się żyć i pracować tak, aby widać w nas było uczniów Chrystusa. Pewną odmianą modelu Kościoła okrutnego jest Kościół urzędniczy. To prawda, że wielu bardziej niż Ewangelię pokochało administrację i prawo, także to zwyczajowe, za świętość mają zasadę: "Zawsze tak było". Jednak struktura wymaga pewnej biurokracji. Zresztą nie byłaby ona taka straszna, gdyby nie... sami biurokraci: sztywni i niekulturalni - i to właśnie oni tak negatywnie nas nastawiają do Kościoła. Problemem jest więc w istocie brak kultury (w ekstremalnych przypadkach wychodzący poza granice zwykłego chamstwa). Aby nie skoncentrować się wyłącznie na złych przykładach trzeba wspomnieć, że tym, co nas wzrusza, jest Kościół czuły: pochylający się nad potrzebującymi, nawet nad tymi, którzy brzydko pachną. Instytucje świeckie często udają, że nie widzą tego problemu, od Kościoła oczekując zainteresowania się wszystkimi zepchniętymi na margines.

Kościół, w którym żyjemy, czasem stąpa po ziemi, czasem buja w obłokach, a czasem tapla się w bagnie... Lecz pomimo problemów i zła, które pośród nas się panoszy, wciąż najbardziej trafny jest model Kościoła-wspólnoty. Obraz ten jednak o tyle się zmienia, że jest to wspólnota mniejsza, może z mniejszym wpływem na otaczający świat i może trochę bardziej niż kiedykolwiek upokorzona. Ale za to pozostają w niej najwierniejsi i ci, którym naprawdę zależy. Statystycznie trochę gorzej to wygląda, ale dopóki bardziej niż na statystyce będzie nam zależeć na Ewangelii, to nie ma za czym płakać.

Dyrektor Wydawnictwa WAM i DEON.pl. W latach 2014-2020 przełożony Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego. Autor kilku przekładów i książek, m.in. "Po kostki w wodzie. Siedem katechez o wierze uczniów Jezusa" (dostępnej także jako audiobook). Po godzinach wolontariusz w krakowskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Jakub Kołacz SJ

Królestwo już nadeszło

Byli ludźmi z krwi i kości. Nie różnili się niczym od każdego z nas. Jedno spotkanie odmieniło ich życie. Podejdź, zatrzymaj się i razem z Autorem obserwuj ewangeliczne spotkania z Panem. Zobacz z...

Skomentuj artykuł

W jakim Kościele żyjemy?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.