Wskazówki Franciszka (nie tylko) dla naszych biskupów
Wskazówki te da się bowiem odnieść do życia rodzinnego, sytuacji społeczno-politycznej, sytuacji Kościoła.
Na początku swojego pontyfikatu, w roku 2013, papież Franciszek napisał adhortację apostolską "Evangelii gaudium". Często wracam do tego dokumentu, który uważany jest za "programowy" tego papieża. Wracam do niego, bo znajduje się w nim kilka wskazówek, których przyjęcie znacząco ułatwiłoby nam - nie tylko katolikom - życie. Wskazówki te da się bowiem odnieść do życia rodzinnego, sytuacji społeczno-politycznej, sytuacji Kościoła.
Zasad proponowanych przez papieża nie jest dużo. Ledwie cztery. Jedna z nich brzmi tak: "jedność przeważa nad konfliktem". Franciszek pisze, że żadnego konfliktu nie można ignorować lub go ukrywać, ale należy go przyjąć. "Wobec konfliktu niektórzy po prostu dostrzegają go i idą dalej, tak jakby się nic nie stało, umywają od tego ręce, by dalej prowadzić swoje życie. Inni wkraczają w konflikt w ten sposób, że stają się jego więźniami, tracą horyzont, przerzucają na instytucje własne zamieszanie i niezadowolenie, przez co jedność staje się niemożliwa. Istnieje jednak trzeci sposób zmierzenia się z konfliktem, bardziej skuteczny: polega on na przyjęciu konfliktu, rozwiązaniu go i przemienieniu w ogniwo łączące z nowym procesem" - stwierdza Franciszek.
Przytaczam ten obszerny cytat, bo jest to doskonały komentarz do tego jak do kwestii molestowania seksualnego nieletnich podchodzą nasi biskupi. Te różnice w podejściu gołym okiem widać było w ostatnim czasie. Podczas gdy jedni biskupi nie ukrywają, że Kościół ma problem, odważnie o tym mówią i przepraszają ofiary molestowania, inni za wszelką cenę bronią wizerunku instytucji i niemal na każdym kroku widzą wrogów, którzy na Kościół podnoszą rękę, usiłując go zniszczyć. Nie mam wątpliwości, że ci pierwsi weszli w konflikt, próbują go rozwiązać i wyprowadzić z niego dobro. Ci drudzy zaś stali się zakładnikami konfliktu i na innych przerzucają "zamieszanie i niezadowolenie".
W ten sytuacji o żadnej jedności mowy być nie może. A przecież w statucie Konferencji Episkopatu Polski (KEP) w jednym z punktów art. 2 czytam, że KEP "troszczy się o pielęgnowanie wśród biskupów braterskiej miłości i jedności działania dla większej chwały Bożej i dobra Kościoła". Z kolei w soborowym dekrecie "Christus dominus" o pasterskich zadaniach biskupów w Kościele decyzję o tworzeniu Konferencji Biskupów w poszczególnych krajach zapisano: "W dzisiejszych szczególnie czasach biskupi częstokroć nie potrafią spełnić swych zadań odpowiednio i owocnie, jeżeli nie będą zacieśniać wciąż i zespalać swej zgodnej współpracy z innymi biskupami". Powinni zatem zrzeszać się, by "przez światłą wymianę roztropnych sądów i doświadczeń oraz skoordynowanie planów wytworzyć święte zespolenie sił dla wspólnego dobra Kościołów".
Odnosząc powyższe do KEP da się zauważyć, że choć jakaś zgoda (jedność) większości występuje na etapie tworzenia dokumentów, to z wcielaniem ich w życie jest znacznie gorzej. Najgorszy jest jednak brak owej jedności w wypowiadanych słowach, które miast uspokajać nastroje i likwidować podziały tylko je pogłębiają. Ba, wprowadzają dezorientację wśród wiernych i wywołują, by użyć słów Franciszka, słuszny gniew. Ktoś rzecz jasna może w tym miejscu przywołać zasadę sformułowaną przez św. Augustyna: In necessariis unitas, in Dubois libertas, in omnibus caritas ("W tym co konieczne jedność, w sprawach wątpliwych wolność, a we wszystkich miłość"). Ale czyż kwestia uznania krzywdy i wzięcia w obronę najsłabszych nie jest właśnie koniecznością? Czyż nie jest to właśnie "dobro Kościoła"?
Oczywiście między jednością a jednomyślnością nie można stawiać znaku równości. Biskupi są różni, mają prawo do tego, by mieć własne poglądy polityczne, odmienne zdanie w tym lub innym temacie. Po to jednak spotykają się na zamkniętych posiedzeniach, by wypracować wspólne stanowisko a potem w jedności wcielać je w życie - niezależnie od własnych zapatrywań. I czasem dla dobra owej jedności muszą zacisnąć wargi. Zalecał to zresztą papież Franciszek na jednym ze spotkań z urzędnikami Kurii Rzymskiej: "Zamiast siać podziały i niezgodę, trzeba ugryźć się w język. Na początku trochę napuchnie, ale to działa, gwarantuję".
Nie mam wątpliwości, że radę tę do serca kilku hierarchów w Polsce powinno wziąć sobie do serca. Najlepiej od zaraz.
Tomasz Krzyżak - autor jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"
Skomentuj artykuł