Ks. Tomasz Trzaska o ewangelizacji na Przystanku Jezus: Nadzieja rodzi się w dialogu
Uczestnicy Przystanku Jezus odkrywają, że aby doprowadzić kogoś do Boga, trzeba najpierw spotkać się z nim jako z człowiekiem - wysłuchać, wejść w relację, a nie traktować go jedynie jako "podmiot ewangelizacji" - powiedział ks. Tomasz Trzaska. Ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym, ewangelizator i rekolekcjonista Przystanku Jezus opowiedział o zmianach w podejściu młodych do wiary oraz o misji ewangelizatorów obecnych na festiwalu Pol’and’Rock. Podzielił się także refleksją nad owocami tej inicjatywy.
Anna Rasińska (KAI): Jakie znaczenie ma tegoroczne hasło towarzyszące Przystankowi Jezus: "Jest nadzieja" w kontekście tego wydarzenia?
Ks. Tomasz Trzaska (Ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym, ewangelizator i rekolekcjonista Przystanku Jezus): To hasło poniekąd ukazuje sens działania Przystanku Jezus i zmieniający się jego charakter. Przed laty Przystanek Jezus był wydarzeniem ewangelizacyjnym, w którym głosiło się Chrystusa wprost, korzystając z metod Nowej Ewangelizacji. Dziś wiele wątków koncentruje się na dawaniu nadziei poprzez wysłuchanie, wsparcie, akceptację, rozmowę czy dialog, a przez to prowadzenie do poznania Dobrej Nowiny. To jest aktualny sens tego hasła. Zauważam też, podróżując po różnych wydarzeniach katolickich w Polsce, że coraz częściej podkreśla się aspekty związane z brakiem sensu życia, jego poszukiwaniem, a także przeżywanymi trudnościami i kryzysami. To świadczy o tym, że Kościół stara się odpowiadać na potrzeby młodych ludzi i współczesnego świata.
Jak uczestnicy reagują na obecność ewangelizatorów w przestrzeni festiwalu Pol’and’Rock?
To bardzo zaskakujące, bo reakcje są na ogół pozytywne. Choć pojawiają się opinie, że jesteśmy tam niechciani czy traktowani jak intruzi, rzeczywistość jest odwrotna. Obserwując ewangelizatorów wychodzących z Przystanku Jezus na teren festiwalu, widzę, że wracają umocnieni spotkaniem z drugim człowiekiem, możliwością mówienia o Kościele żywym, radosnym, szczerym i słuchającym. Niekiedy słyszą także o trudnych doświadczeniach osób, które straciły drogę do Boga, bo zostały w Kościele zranione, niezrozumiane czy zignorowane. To są bardzo mocne świadectwa.
Z drugiej strony wielu uczestników festiwalu mówi: "Dobrze, że tu jesteście. Czy można do was przyjść? Co można u was przeżyć?". Wielu z nich odwiedza Przystanek Jezus. Oczywiście zdarzają się pojedyncze sytuacje agresywne czy nieprzyjemne, ale to naprawdę mniejszość.
Kim są ewangelizatorzy obecni na Przystanku Jezus?
W tym gronie są księża, siostry i świeccy - przekrój całego Kościoła. Było około 20-30 księży, kilka sióstr zakonnych, ale przede wszystkim to osoby świeckie. Co ważne, dużą część stanowiły osoby, które przyjechały po raz pierwszy. To dobry znak, że inicjatywa nie zamiera. Wśród nich byli młodzi, członkowie wspólnot, osoby po różnych doświadczeniach wiary, ale także ci, którzy już realnie angażują się w ewangelizację.
Jak wygląda pierwszy kontakt z osobą, która zgłasza się do ewangelizatora? Czy istnieje jakaś procedura?
Procedury nie ma. Oczywiście księżom i siostrom jest łatwiej - nasz strój wywołuje reakcję, bo budzi ciekawość. Często pada pytanie: "czy jesteś prawdziwym księdzem?" albo "czy jesteś prawdziwą siostrą?". To inicjuje rozmowę. Świeckim ewangelizatorom bywa trudniej, ale interakcje pojawiają się naturalnie.
Czasem ktoś sam zaczepi, zagada, zwróci uwagę na jakiś szczegół, innym razem powie: "Cześć, mogę z wami posiedzieć i pośpiewać?". Niekiedy kontakt zaczyna się przypadkiem. Ewangelizatorzy często chodzą parami, co też ułatwia rozmowę. Nie ma jednej drogi - to może być spojrzenie, gest, pytanie. Na Przystanku Jezus spotkanie z drugim człowiekiem zawsze znajduje swój sposób, by się wydarzyć.
Jakie pytania najczęściej zadają Księdza rozmówcy?
Pytania są różne. Jedne mają charakter teoretyczny - dotyczą tego, jak rozpoznać kryzys i jak sobie z nim poradzić. Inne są bardzo osobiste: jak ułożyć sobie coś w głowie, jak przejść przez trudne doświadczenie. Są też pytania najtrudniejsze: "Dlaczego Pan Bóg to dopuścił? Dlaczego to się dzieje? Dlaczego to spotkało mnie?".
Pojawiają się też inne ciekawe pytania, na przykład jak pogodzić rozum i wiarę - gdzie postawić granice, a gdzie je łączyć. Padają też pytania wprost: czy depresję albo kryzys leczy się modlitwą, czy w inny sposób i jak to wszystko pogodzić. Pytań jest bardzo wiele i każde z nich pokazuje, że młodzi ludzie naprawdę szukają odpowiedzi.
Czy spotkał się Ksiądz na Przystanku Jezus z osobami w głębokim kryzysie? Jak wygląda wtedy pomoc, rozmowa z taką osobą?
Takie osoby są wszędzie - na każdym wydarzeniu. Również na Przystanku Jezus spotykamy uczestników, którzy mają swoje doświadczenia, trudności, także na Pol’and’Rocku, dawnym Woodstocku, gdzie spotykamy różnorodny przekrój społeczeństwa. Było wiele rozmów, pytań, próśb o modlitwę czy wyjaśnienie, co i dlaczego wydarzyło się w ich życiu.
Patrząc z perspektywy lat, czy widać różnicę w podejściu do wiary i Kościoła między młodymi sprzed kilku lat a teraz?
Myślę, że w samym podejściu trudno wskazać wyraźne zmiany, szczególnie że koncentruję się głównie na aspektach psychologicznych i pomocowych. Jednak pewne rzeczy zauważam. Jeszcze kilka lat temu zachętą do spotkania były tabliczki z napisem "darmowe przytulanie". Dziś coraz częściej pojawiają się kartki: "jeśli chcesz, mogę cię wysłuchać". To pokazuje, że uczestnicy Przystanku Jezus odkrywają, iż aby doprowadzić kogoś do Boga, trzeba najpierw spotkać się z nim jako z człowiekiem - wysłuchać, wejść w relację, a nie traktować go jedynie jako "podmiot ewangelizacji".
Zatem jak Kościół może skutecznie otwierać się na młodych ludzi?
Kościół w wielu miejscach to robi, poszukując młodych i wychodząc im naprzeciw. Przystanek Jezus jest wyjątkowym wydarzeniem, choć trzeba powiedzieć, że na festiwalu Pol’and’Rock jest dziś mniej młodzieży, a więcej osób nieco straszych, które przyjeżdżały na Woodstock przed laty, a teraz często przyjeżdżają z dziećmi.
Podczas tegorocznego Przystanku Jezus mieliśmy z biskupem Arturem Ważnym refleksję, że to wydarzenie mogłoby być dla nich naturalnym przedłużeniem tego czasu - miejscem, w którym mogą posłużyć innym swoją wiarą i doświadczeniem. Lipiec to miesiąc, w którym młodzi korzystają z wielu inicjatyw: oaz, rekolekcji, festiwali. Ładują swoje duchowe akumulatory. Kościół daje im wiele - teraz mogą dać coś z siebie innym, tak jak apostołowie.
Jakie owoce tej inicjatywy Ksiądz dostrzega na podstawie własnych obserwacji?
Podczas rekolekcji nawiązywałem do historii Mojżesza. Choć prowadził on Izraelitów i walczył o nich, sam nie wszedł do ziemi obiecanej. To obraz misji ewangelizatora - trzeba siać, rozmawiać, głosić, ale efektów nie będziemy oglądać. I dobrze, bo chroni nas to przed pychą, przed pokusą liczenia, ilu to "nawróciliśmy". Uczestnikom Przystanku Jezus mówiłem: nie nastawiajcie się, że zobaczycie owoce. Niech efekty oglądają inni, a wy róbcie to, co macie dziś zrobić - i róbcie to najlepiej, jak potraficie.
Jakie przesłanie chciałby Ksiądz zostawić uczestnikom Przystanku Jezus i tym, którzy zmagają się z brakiem nadziei?
Tym, którzy głoszą, chciałbym zostawić słowa Jacka Kaczmarskiego, choć rzadko kojarzy się go z ewangelizacją: "A nuż coś wyrośnie". To dobre motto. Tym, którzy zmagają się z trudnościami, mówię: nie bójcie się prosić o wysłuchanie. Czasem wystarczy zwykłe: "cześć, czy mógłbyś mnie wysłuchać?". To pierwszy krok, by nie zostać samemu z problemem.
Źródło: KAI / pk


Skomentuj artykuł