Okrutne męczeństwo patrona Polski - św. Andrzej Bobola – patron jedności
Widząc jego sukcesy apostolskie nazwano go ‘duszochwatem’*. Inni z zazdrości krzyczeli za nim na ulicach: „czarodziej, katolicki ksiądz, jezuicki pies, papista, Polak!” Został zamęczony w okrutny, wręcz sadystyczny sposób. Opis jego męki rzeczywiście może zmrozić krew w żyłach i pokazuje, jak niewiarygodnych rzeczy może dokonać człowiek zaślepiony nienawiścią.
Andrzej Bobola urodził się w Strachocinie koło Sanoka, w 1591 roku. Nauki pobierał w kolegium jezuickim w Braniewie. Mając dwadzieścia lat wstąpił do nowicjatu jezuitów. Filozofię i teologię studiował w Wilnie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1622 roku.
Był porywczego charakteru, starał się opanować ‘zbyt impulsywny temperament’. Był jednak szczery, miał ambitne plany, bystry umysł i dobre zdrowie.
Przez ponad dwadzieścia lat pracował w wielu placówkach jezuickich w ówczesnej Polsce. Był kaznodzieją i opiekunem Sodalicji Mariańskiej w Wilnie. Przez trzy lata był przełożonym wspólnoty w Bobrujsku na Białorusi. Pracował potem w Płocku, Warszawie, Łomży i Wilnie.
Bobola był przede wszystkim kaznodzieją, choć był także zręcznym administratorem i nauczycielem. Wolał publiczne wystąpienia niż osobiste rozmowy duszpasterskie.
Czasy, w których przyszło żyć św. Andrzejowi były burzliwe. Terytorium Polski było największe w historii, ale było mało spójne. Problemem politycznym był system monarchii elekcyjnej. Polska była bardzo zróżnicowana etnicznie i religijnie. Było to powodem wielu napięć i wybuchających co rusz wojen. Jedna z takich dopadła Andrzeja Bobolę.
Krzyczano za nim na ulicach: „czarodziej, katolicki ksiądz, jezuicki pies, papista, Polak!” Został zamęczony w okrutny, wręcz sadystyczny sposób.
W 1643 roku został wysłany do Pińska, gdzie na trzynaście tysięcy ludzi było czterdziestu katolików. Książe Radziwiłł zbudował szkołę i kościół, gdzie Bobola został mianowany rektorem i prefektem. Po kilku latach miasteczko zmieniło oblicze. Bobola podupadł na zdrowiu i w 1646 zaczął się leczyć. Dwa lata później, Kozacy napadli na Pińsk i zniszczyli miasto. Także kolegium jezuitów zostało zdewastowane. Bobola powrócił do Pińska w 1652 roku, żeby wszystko odbudować.
Zaczął głosić kazania nie tylko w mieście, ale i po okolicznych miejscowościach. Nawracał wielu prawosławnych na katolicyzm i to dało mu przydomek ‘duszochwata’.
Od północnego-zachodu Polski rozpoczął się potop szwedzki. Rosjanie najechali północny-wschód i zdobyli Wilno. Kozacy zaatakowali Pińsk i okolice.
16 maja 1657 roku dotarli do Janowa. Szukali i zatrzymali Bobolę. Zdarli z niego ubranie, przywiązali do drzewa i bili nahajami tak brutalnie, że okoliczni chłopi pouciekali. Andrzej wzywa tylko cicho imiona Jezusa i Maryi.
„Moi drodzy synowie, co robicie? Niech Bóg będzie z wami. Panie, niech się dzieje Twoja wola. Jezu, Maryjo, w Wasze ręce powierzam moją duszę”
Potem oprawcy przywiązali Andrzeja za nogi do dwóch koni i zawlekli go do wioski.
Chcieli wymyślić coś oryginalnego i dlatego wyryli mu na ciele symbole kapłańskie. Zawlekli go potem do pustej rzeźni. Powiesili go za nogi i głowniami, którymi się opala zabite prosięta, opalili całe ciało. Zauważyli na głowie tonsurę i wycięli mu skórę w tym miejscu. Tak samo wycięli opuszki palców wskazujących i kciuków, bo one dotykały hostii podczas konsekracji.
Położyli go na stole, zrobili nacięcie na wysokości ramion i od tego miejsca wycieli mu skórę na kształt ornatu. Prowadząc dalej swą makabryczną zabawę, wyrwali mu uszy, nos i wargi.
Po okrutnej kaźni, resztkami sił wyszeptał: „Moi drodzy synowie, co robicie? Niech Bóg będzie z wami. Panie, niech się dzieje Twoja wola. Jezu, Maryjo, w Wasze ręce powierzam moją duszę”.
Na koniec kaci wyrwali Boboli język, a on stracił przytomność i po godzinie umarł.
Jego męczeństwo było najbardziej okrutne z dotychczas znanych – jak to określiła watykańska Kongregacja Rytów.
* Na podstawie: Ignacio Echániz SJ, Męka i Chwała, Żywa Historia Jezuitów, Wydawnictwo WAM, Księża Jezuici, Kraków 2014.
Skomentuj artykuł