Franciszek w Tallinie: wiara misyjna przemawia konkretnymi gestami
Wiara misyjna idzie ulicami naszych miast, naszych dzielnic, naszych wspólnot, przemawiając bardzo konkretnymi gestami: należysz do naszej rodziny, do wielkiej rodziny Boga, w której wszyscy mamy swoje miejsce - mówił Franciszek podczas spotkania z osobami wspomaganymi przez kościelne dzieła charytatywne, jakie odbyło się w katedrze Świętych Piotra i Pawła w Tallinie.
Odniósł się do wysłuchanego świadectwa Mariny, która ma 9 dzieci. "Tam, gdzie są dzieci i młodzież, tam jest też wiele poświęcenia, ale przede wszystkim jest przyszłość, radość i nadzieja. Dlatego cieszy mnie, gdy mówisz: "Dziękujemy Bogu za komunię i miłość, panującą w naszym domu". W tej krainie, gdzie zimy są ciężkie, nie brakuje wam najważniejszego ciepła, ciepła domowego, które rodzi się z przebywania w rodzinie. Z dyskusjami i problemami? Tak, ale z pragnieniem, aby razem iść do przodu. Nie są to piękne słowa, ale jasny przykład - stwierdził papież.
Zwrócił uwagę na pracę sióstr zakonnych, które wychodzą do ludzi, "aby być znakiem bliskości i wyciągniętej ręki naszego Boga", Franciszek zauważył, że "kiedy wiara nie boi się porzucić wygód, dać coś z siebie i ma odwagę, by wyjść, to udaje się jej wyrazić najpiękniejsze słowa Nauczyciela: «abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem»". - Miłość, która zrywa izolujące nas i oddzielające łańcuchy, stawiając mosty; miłość, która pozwala nam zbudować dużą rodzinę, w której wszyscy możemy poczuć się jak w domu, podobnie, jak w tym domu. Miłość, która ma posmak współczucia i godności. Wiara misyjna idzie, jak te siostry, ulicami naszych miast, naszych dzielnic, naszych wspólnot, przemawiając bardzo konkretnymi gestami: należysz do naszej rodziny, do wielkiej rodziny Boga, w której wszyscy mamy swoje miejsce. Nie zostawaj na zewnątrz - przekonywał Ojciec Święty.
Zwrócił się także do Włodzimierza, który 25 lat spędził w więzieniu, a potem spotkał ludzi, dzięki którym odkrył, że Bóg szukał go niestrudzenie i że jest "Jego umiłowanym dzieckiem". - Największą radością Pana jest to, gdy widzi, że rodzimy się na nowo. Dlatego niestrudzenie daje nam nową szansę. Z tego względu ważne są więzi, poczucie, że należymy do siebie nawzajem, że każde życie ma swoją wartość i że jesteśmy gotowi temu je poświęcić - tłumaczył Franciszek.
"Chciałbym was zachęcić, abyście dalej tworzyli więzi. Aby wyjść do dzielnic i powiedzieć wielu ludziom: ty też należysz do naszej rodziny. Jezus powołał uczniów, a dziś nadal wzywa każdego z was, drodzy bracia, abyście nadal siali i przekazywali Jego królestwo. On liczy na waszą historię, na wasze życie, na wasze ręce, aby przejść przez miasto i dzielić tę samą rzeczywistość, którą wy żyliście. Czy Jezus może dziś na was liczyć?" - pytał na zakończenie papież, po czym udzielił zgromadzonym błogosławieństwa, "aby Pan mógł nadal czynić cuda" poprzez ich ręce.
Poprosił zgromadzonych po modlitwę w swojej intencji, bo - jak wyznał - także on potrzebuje pomocy.
Skomentuj artykuł