"On zawsze na nas czeka i nam wybacza"
Bóg kocha, "nie umie niczego innego", a przy tym zawsze na nas czeka i nam wybacza - powiedział Franciszek w kazaniu podczas porannej Mszy św., którą 28 marca odprawił, jak każdego dnia, w kaplicy Domu św. Marty w Watykanie.
Podkreślił, że Pan jest "Bogiem miłosierdzia", który urządza przyjęcie, gdy wracamy do Niego.
Bóg tęskni za nami, gdy oddalamy się od Niego - stwierdził papież, wychodząc od fragmentu Księgi Ozeasza, odczytanego na początku liturgii. Zwrócił uwagę, że przemawia On do nas z czułością, i nawet wtedy, gdy "wzywa nas do nawrócenia" a Jego słowa "brzmią dość mocno", kryje się w nich "owa miłosna tęsknota Boga". Jest to zachęta ze strony Ojca, który mówi synowi: "Wróć, nadszedł czas powrotu do domu" - zauważył Ojciec Święty i dodał, że już "tylko z tymi słowami możemy spędzać wiele godzin na modlitwie".
- To właśnie jest serce naszego Ojca, a więc Boga, które nigdy się nie męczy, nigdy! I tak było przez tyle wieków, przy tak licznych przypadkach zaparcia się ludu. A On zawsze wraca, gdyż naszym Bogiem jest Bóg, który czeka - mówił dalej kaznodzieja. Zaznaczył, że czyni tak od tamtego popołudnia w ziemskim raju, gdy Adam wyszedł z niego z winą, ale także z obietnicą. A On jest wierny, Pan jest wierny swej obietnicy, gdyż nie może zaprzeczyć samemu sobie. I tak czekał na nas wszystkich w ciągu historii. - Jest Bogiem, który na nas czeka, zawsze - podkreślił z mocą papież.
Przywołał następnie przypowieść o synu marnotrawnym z Ewangelii św. Łukasza. Jest tam mowa o ojcu, który "wychodził na taras domu przez wszystkie dni, aby zobaczyć, czy syn wraca i czekał". A gdy go ujrzał, wyszedł mu pospiesznie naprzeciw, rzucił mu się na szyję i nie pozwolił, aby syn wypowiedział przygotowane już wcześniej przez siebie słowa. - Taki jest nasz Ojciec, Bóg, który zawsze na nas czeka - dodał mówca.
Zwrócił uwagę, że zamiast mówić: "Ależ, ojcze, ja mam tak wiele grzechów, nie wiem, czy On będzie zadowolony", należy próbować. - Jeśli chcesz zaznać czułości tego Ojca, idź do Niego i spróbuj, potem mi opowiesz - zachęcał Franciszek. Przypomniał, że "ten Bóg nie tylko czeka, ale również przebacza, jest Bogiem miłosierdzia, nie męczy się przebaczaniem". - To my się męczymy prosząc o wybaczenie, ale Jego to nie męczy. Siedemdziesiąt siedem razy, ciągle, naprzód, z przebaczeniem - stwierdził Ojciec Święty. Podkreślił, że z punktu widzenia jakiegoś przedsiębiorstwa bilans jest negatywny, a "On zawsze przegrywa w bilansie rzeczy, ale zwycięża w miłości".
Dzieje się tak dlatego, że On "jako pierwszy wypełnia przykazanie miłości, On kocha, gdyż nie umie robić niczego innego" - zauważył papież. Dodał, że również cuda, jakich dokonywał Jezus, np. uzdrawianie chorych, "były znakiem wielkiego cudu, który Pan codziennie czyni z nami, gdy mamy odwagę powstać i iść do Niego". A gdy to następuje, Bóg cieszy się i urządza święto, ale "nie tak jak przyjęcie wydane przez owego bogacza, pod którego drzwiami leżał biedny Łazarz", jest to bowiem inna uczta, "jak ta, którą ojciec przygotował dla syna marnotrawnego" - powiedział kaznodzieja.
Zaznaczył na zakończenie, że każda osoba - mężczyzna i kobieta - która ma odwagę zbliżenia się do Pana, odnajdzie w swym życiu radość święta Bożego. "Niech to słowo pomoże nam myśleć o naszym Ojcu, który zawsze na nas czeka, który nam wybacza i który wydaje ucztę, gdy wracamy" - zakończył swe rozważania Franciszek.
Skomentuj artykuł