W zapiskach byłego premiera Włoch odkryto, jak pomógł Janowi Pawłowi II
Były, nieżyjący już, premier Włoch Giulio Andreotti pomógł Watykanowi nie dopuścić do publikacji zdjęć papieża Jana Pawła II w basenie.
Okoliczności tej operacji polityk przedstawił w swych zapiskach, które znaleziono w szafie sześć lat po jego śmierci.
Część z zapisów ze 180 notesów i kalendarzy prowadzonych przez Andreottiego w latach 1944-2009 ujawniono na łamach magazynu dziennika "Corriere della Sera" - "Sette".
Zapomniane notatki byłego siedmiokrotnego szefa rządu, znalezione przez dzieci byłego premiera w jego rzymskim mieszkaniu, zostały w tym roku przejrzane przez jego rodzinę. Najpierw radził on swym bliskim, by je zniszczyć, a potem pozwolił, by ogłosić ich zawartość pod warunkiem, że fragmenty te nikogo nie urażą.
Stanowią one, jak się podkreśla, skarbnicę opisów okoliczności niezwykłych wydarzeń z historii ostatnich dekad, ich kulisy, a także dowodzą, że słynny włoski polityk utrzymywał "światową sieć kontaktów". Ścisłe relacje utrzymywał także z Watykanem, w tym z Janem Pawłem II, co pozwoliło mu uczestniczyć w niezwykle delikatnej misji niedopuszczenia do publikacji nadzwyczaj prywatnych zdjęć papieża w kąpielówkach w basenie, wykonanych w ukryciu przez paparazzich w podrzymskiej rezydencji Castel Gandolfo w 1980 roku, a więc na początku pontyfikatu.
Andreotti szczegółowo zrelacjonował negocjacje w tej sprawie. Z jego zapisków wynika, że wszystko zaczęło się 14 sierpnia 1980 roku, kiedy był na wakacjach w górach w Trydencie. Były premier niepełniący wtedy żadnej funkcji w rządzie, dowiedział się, że pilnie poszukuje go ówczesny watykański sekretarz stanu kardynał Agostino Casaroli.
"Dzwoni do mnie i mówi, że jest problem, który musi mi przedstawić. Odpowiadam, że jestem tu i jeśli trzeba mogę pojechać do Rzymu. Przez telefon mówi, że nie może o tym tak rozmawiać" - zanotował Andreotti.
Następnie opisał, że ostatecznie uzgodnił z sekretarzem stanu, że do jego miejsca wypoczynku na północy Włoch przyjedzie zastępca Casarolego arcybiskup Eduardo Martínez Somalo. Od niego polityk dowiedział się, że jeden z kardynałów otrzymał informację od niemieckiego pisma, któremu zaoferowano serię zdjęć papieża w basenie w Castel Gandolfo za sumę 300 milionów lirów. Redakcja odrzuciła tę propozycję zakupu.
Były szef rządu usłyszał, że kardynał Casaroli, abp Martinez Somalo i papieski sekretarz ksiądz Stanisław Dziwisz postanowili poprosić właśnie jego o pomoc. Wtedy jeszcze, według tych zapisków, papież nie wiedział o całej sprawie, ale miał zostać o niej poinformowany. Z notatek polityka wynika, że następne tygodnie upłynęły na zorganizowanych przez Andreottiego poufnych rozmowach z włoskimi wydawcami pism, by wysondować, czy zamierzają opublikować fotografie, wówczas uznane za "kłopotliwe".
19 sierpnia 1980 roku Andreotti zanotował słowa jednego z wydawców z Mediolanu: "Sytuacja w Polsce zobowiązuje do tego, by zrobić wszystko i interweniować, nie dopuszczając do publikacji". To nawiązanie do właśnie rozpoczętych strajków w Stoczni Gdańskiej.
"Wystarczy pomyśleć o polskiej telewizji" - powiedział Andreottiemu wydawca, wyjaśniając, że publikacja takich zdjęć skomplikowałaby sytuację w komunistycznej Polsce, znajdującej się wtedy w przełomowym momencie. Wydawcy zgodzili się, że nie opublikują tych zdjęć, a jeden z nich wysłał ich kopię politykowi. Ostatecznie sprawa zakończyła się 4 września. Zdjęcia ukazały się rok później, między innymi we włoskim piśmie "Gente".
Skomentuj artykuł