Mój mąż jest niewierzący. Nie próbuję go nawracać

Mój mąż jest niewierzący. Nie próbuję go nawracać
(fot. depositphotos.com)

Nie mogę liczyć na to, że mój mąż się nade mną pomodli albo że mnie pobłogosławi, ale często przyjmuję, że to, co mi mówi, to jest to, co Bóg chce mi powiedzieć.

Ania* zakochała się w niewierzącym. Kiedy poprosił ją, żeby została jego żoną, nie miała żadnych wątpliwości, tak podjęli decyzję o ślubie mieszanym. Niektórzy ostrzegali ich, że to się nie uda. Pierwsze parę lat małżeństwa przeżyła w poczuciu osamotnienia i braku wsparcia. Dzisiaj, po dziewięciu latach małżeństwa, podchodzi do tego inaczej.

Nigdy nie miałam problemu z innością

Pytam ją o wątpliwości przed ślubem, czy były oraz jak zareagowali jej bliscy. Odpowiada: „ja nie patrzyłam tak na ten temat. Ja patrzyłam na to, czy chcę wyjść za Grzegorza. To jest konkretna osoba”. Wspomina, że wcześniej przez wiele lat była zaangażowana w ruch Światło-Życie. "Jakbyś mnie zapytała wtedy, czy chcę wyjść za niewierzącego, to pewnie, że nie. Chciałam wyjść za człowieka, który będzie podzielał moją wiarę, ale równocześnie nigdy nie miałam problemu z innością". Miała wielu różnych znajomych, od wierzących przez antyklerykalnych, po wierzących w coś innego. To, co mówili inni ludzie, zawsze traktowała jako ich opinie. Od kiedy Ania świadomie wybrała Jezusa i po prostu Mu uwierzyła, to nie bała się, że ktoś jej powie, że nie ma Boga i ona w to uwierzy.

Nigdy nie wiesz, czemu człowiek mówi, że jest niewierzący. Pochodź w jego butach i wtedy może dowiesz się, jakiego rodzaju zranienia są w nim.

To od rodziców nauczyła się, że nie da się nikogo zmusić, żeby nagle uwierzył. Wspomina, że razem z rodzicami modlili się wspólnie i chodzili do kościoła. Wiara była dla nich bardzo ważna. Wracając do wątpliwości, mówi: "dzieli nas różnica w wierze, ale on żyje według przykazań bożych. Znam wielu katolików, którzy tego nie robią".

Zawierając małżeństwo, nie wystąpiliśmy przeciwko Kościołowi

"Są dwa tory. Inaczej to wygląda, kiedy hasło «małżeństwo mieszane» nabiera kształtów konkretnej osoby, wówczas nie spotkałam się nigdy ze złym traktowaniem w Kościele". Dodaje, że Kościół nie jest przeciwko takim małżeństwom, pozwala na nie, błogosławi im i widzi, że tam też działa Duch święty. Mówi: "My zawierając małżeństwo, nie wystąpiliśmy przeciwko Kościołowi".

Miała jedną nieprzyjemną sytuację, kiedy załatwiała formalności w swojej parafii. Ksiądz znał ją jako animatorkę, ale podczas rozmowy potraktował ją bardzo źle. "To mnie bardzo zraniło wtedy. Potraktował mnie, jakbym to ja przestała być wierząca, jakbym odeszła, jakbym zrobiła coś złego. Poczułam się taka zostawiona".

Za to proboszcz kościoła, w którym brali ślub, był bardzo otwarty i pomocny. Sam poszedł do kurii poprosić o dyspensę od biskupa.

Na rekolekcjach nikt go nie nawraca

W każdą niedzielę chodzą razem z dziećmi na mszę. Modlą się co wieczór razem. "On to robi dla dzieci". Oprócz tego dwa razy do roku razem z duszpasterstwem rodzin jeżdżą na wyjazdy rowerowe i narciarskie, bo lubią sport. "Zostaliśmy tam tak normalnie przyjęci, Grzegorz świetnie się tam odnajduje, on tam jest zaakceptowany". Ania dodaje, że nikt go tam nie nawraca.

Przyznaje, że jej mąż nie chodzi do komunii, nie przystępuje do sakramentów. Dzieci wiedzą, że tak jest i nasz starszy syn ostatnio o to zapytał. Grzegorz mu powiedział, że nie chodzi do komunii, bo po prostu nie chce. Jeszcze nie mieli okazji porozmawiać o tym, że jest niewierzący. "Myślę, że się boi tej rozmowy. Nie chciałby też zniszczyć tej wiary, która w naszym synu jest".

"Zapytałam ostatnio Grzegorza, czy chciałby, żeby nasz syn był niewierzący, a on odpowiedział, że nie. Chcę, żeby on był wierzący. Ale właściwie czemu? Bo widzę, że to jest wartość, że to tobie pomaga i chcę, żeby mojemu synowi i mojej córce też pomagało".

Ania opowiada, że każdego wieczoru czytają dzieciom Ewangelię z dnia kolejnego. Nieraz nie ma jej w domu albo jest czymś zajęta i to jej mąż się tym zajmuje, tłumaczy dzieciom Słowo Boże. "Jak słucham, co on mówi, to sobie myślę, że to jest niemożliwe, że pewnie działała jakaś łaska, bo mówi takie mądre rzeczy".

Dlaczego on jest niewierzący?

Ania kiedyś pytała jednego dominikanina, dlaczego nie ma duszpasterstwa dla małżeństw mieszanych, ten dojmujący brak był dla niej tak bolesny. A on odpowiedział: ale dlaczego ty chcesz szufladkować ludzi? Przecież skąd wiesz, że twój mąż jest niewierzący? Potem dodał: daj mu spokój.

"Poziom deklaracji to jedno, a poziom duszy to drugie. Wydaje mi się, że nigdy nie wiesz, czemu człowiek mówi, że jest niewierzący. Pochodź w jego butach i wtedy może dowiesz się, jakiego rodzaju zranienia są w nim".

Oboje rozmawiają na ten temat i cały czas odkrywają coś nowego. Sami rozmawiają teraz często o ewangelii i o Jezusie. Grzegorz docenia Jego filozofię życiową i widzi, jak bardzo skłoniło to społeczność do powieszenia Go na krzyżu. On uważa, że jak czegoś nie da się dowieść, to nie należy sobie tego wyobrażać, i tak właśnie jest z Bogiem.

"Nie próbuję go nawracać. Bo co to właściwie znaczy? Próbuję siebie nawracać. Czy się kiedyś nawróci? Mam nadzieję, bo tę nadzieję zostawił nam Jezus, że dla każdego jest zbawienie. Tylko ja niekoniecznie opieram tą nadzieję na tym, że ja to zobaczę, że będzie to tak, jak ja sobie to wyobrażam. Głęboko wierzę w to, że to się stanie".

Paradoksalnie jesteśmy bardzo podobni

Docieramy do pytania o jedność. Jak ją budują w swoim małżeństwie? Początkowo odpowiada, że „na tym, co wszyscy”. Starają się ze sobą dużo rozmawiać i ustalać wspólną drogę. Mówi: "Paradoksalnie jesteśmy bardzo podobni. Światopogląd społeczno-ekonomiczny mamy identyczny. Podejście do Kościoła mamy bardzo podobne. Mój mąż nie jest przeciwny Kościołowi".

Opowiada, że razem wybrali się na Światowe Dni Młodzieży w Panamie. Pojechali tam całą rodziną. Grzegorz widzi wielką wartość w nauczaniu papieża Franciszka. To nie znaczy, że oboje nie widzą wad w Kościele. "Razem oglądaliśmy «Tylko nie mówi nikomu» i razem płakaliśmy".

"Kiedyś przyszedł do nas ksiądz po kolędzie, który wie, że jesteśmy małżeństwem mieszanym i powiedział: a wiecie, że żeby odkręcić tę sytuację, gdyby pan jednak uwierzył, to wystarczy, że pan pójdzie do spowiedzi i już? Ja tego nie wiedziałam. To mnie zszokowało, że Bóg jest tak otwarty".

Wiara to jest droga

Ania przywołuje nauczanie Benedykta XVI, który powiedział kiedyś, że wiara to jest kontakt, relacja z Bogiem, którą buduje się stopniowo. Jak przykład podaje dziecko.

"Dziecko nie rodzi się od razu z relacją z Bogiem. Na początku jest to klepanie modlitw. Mamusia każe. Idziemy do kościoła, w którym jest nudno. Potem przychodzi taki moment w życiu, że nagle myślisz sobie: nudzi mi się w tym kościele, albo tam coś jest albo ta nic nie ma. Albo kontynuuję rutynę albo zaczynam szukać sama. Musi być ten moment samodzielnej decyzji. Rytuał jest potrzebny w pewnym sensie, on wprowadza. Nasz syn ma siedem lat, a od niedawna modli się spontanicznie. Na ten moment czekałam siedem lat. Wcześniej dłubał w nosie i kopał w ławkę. Pytał: kiedy to się skończy?".

Czy się kiedyś nawróci? Mam nadzieję, bo tę nadzieję zostawił nam Jezus, że dla każdego jest zbawienie.

Ania dodaje, że ona tak samo jest w drodze i że jej wiara zmienia się na przestrzeni lat. "Ja jestem sama w wierze, jeśli chodzi o nasz związek. Nie mogę liczyć na to, że mój mąż się nade mną pomodli albo że mnie pobłogosławi".

Wspomina jeden z wywiadów z Litzą, w którym powiedział: "nie wiesz co chce Bóg od Ciebie, posłuchaj, co mówi twój mąż albo żona". Sama często zdanie Grzegorza przyjmuje jako słowo od Boga.

W świętej rodzinie widzę wolność

Kiedy zapytałam o to, czy chcą się na niej wzorować, Ania żartobliwie w pierwszym momencie powiedziała: co? Za świętą rodzinę dziękuję. Oni ze sobą nie współżyli. To nie jest dla mnie przykład. Potem dodała, że jednak coś ją inspiruje.

"Najbardziej mnie inspiruje w Maryi jej absolutna zgoda na to, żeby jej dziecko było takie, jak ono chciało być. Jak sobie pomyślałam, że Jezus wcale jej się nie pytał, czy może zostać w świątyni, miał dwanaście lat, tylko sobie został i nie przejmował się zbytnio, czy rodzice się będą martwić czy nie. Chodzi o to, że miał w sobie taką wolność, żeby to zrobić i nie miał takiego poczucia, że rodzice go zabiją. A rodzice też nie urwali mu głowy, tylko po prostu zapytali się: czemu to zrobiłeś? Zapytali o przyczyny".

Podkreśla, że dla niej jako dla matki to wyzwanie, ale bardzo by chciała za nim iść. "Chciałabym dać moim dzieciom wolność i nie narzucić im siebie". Mówiąc o swojej rodzinie w jednym słowie, do głowy przychodzi jej właśnie "wolność".

Nie potrafię powiedzieć recepty

Co byś powiedziała osobie, która jest w związku z osobą niewierzącą i zastanawia się, jak będzie wyglądać ich przyszłość, ma wątpliwości? Ania odpowiada, że to tak indywidualne, że nie chce mówić recepty. "Jeżeli ktoś ma wątpliwości już przed ślubem, czy to jest dobry pomysł, to może to nie jest dobry pomysł. Jeżeli już na samym wstępie się boi i zakłada, że coś może pójść nie tak, to jest ryzyko, bo nie wiadomo skąd ten lęk się bierze".

Ania zawsze mówi takim osobom, że to nie jest pytanie do niej, tylko do Boga. "Jakbym ja miała taki moment, to bym pojechała na rekolekcje ignacjańskie i bym tam siedziała aż przyjdzie jakiś pokój w tej decyzji".

* imiona bohaterów zostały zmienione na ich prośbę

 

Dziennikarka i redaktorka, często ogarniacz wielu rzeczy naraz od terminów po dobrą atmosferę. Na co dzień pisze autorskie teksty oraz zajmuje się działem "Inteligentne życie" i blogosferą blog.deon.pl. Prowadzi także bloga wybieramymilosc.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Są takie momenty, kiedy brakuje nam tchu.
Są takie chwile, kiedy nie mamy już na nic sił.
Są takie dni, kiedy trudno nam dostrzec nadzieję.

Nadziejnik, który trzymasz w swoich rękach, jest właśnie...

Skomentuj artykuł

Mój mąż jest niewierzący. Nie próbuję go nawracać
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.