Medalista w podnoszeniu ciężarów chce zostać księdzem. Jeszcze kilka lat temu był niewierzący
Will Heller to 21-latek z Toledo (stan Ohio, USA), który mimo swojego młodego wieku ma za sobą wiele sukcesów w podnoszeniu ciężarów. Oprócz medali może pochwalić się tym, że jest rekordzistą stanu Ohio i Michigan. Will nie zamierza jednak zostać sportowcem. Odkrył, że Bóg powołuje go do kapłaństwa.
21-latek swoją przygodę z podnoszeniem ciężarów rozpoczął w wieku 17 lat dzięki swojemu trenerowi ze szkoły średniej. Szybko zaczął osiągać sukcesy, biorąc udział w kilku prestiżowych zawodach.
Heller od urodzenia jest katolikiem. Przez 13 lat uczęszczał do katolickiej szkoły. Przyznał jednak, że nie uważał się jak dotąd za "praktykującego katolika". - Chodziłem na mszę w niedzielę, ale nigdy nie uczęszczałem na adorację, nie modliłem się na różańcu. Chodziłem do jednej z katolickich szkół, ale tak naprawdę odszedłem od wiary – stwierdził.
Co więc sprawiło, że 21-latek poczuł powołanie do kapłaństwa? Wszystko dzięki pewnej misjonarce, którą znał jeszcze z czasów szkoły podstawowej. Kiedy studiował, znajoma zaprosiła go na katolickie wydarzenie odbywające się na terenie kampusu.
Will postanowił wziąć udział w evencie. Tam poznał innego misjonarza, z którym się zaprzyjaźnił. Młodzieniec zaczął angażować się w wydarzenie, prowadząc między innymi prelekcje biblijne. Kiedy w grudniu 2022 roku udał się na Mszę świętą przed wyjazdem do domu na przerwę zimową, proboszcz kościoła powiedział mu, aby rozważył kapłaństwo.
- Zaśmiałem się, mówiąc: 'Ha ha, ojcze, tak, to zabawne', a on na to: 'Nie, mówię poważnie' – opowiadał Heller. - Pomyślałem sobie: 'To, że ten facet chodzi codziennie na mszę, nie oznacza, że ja muszę zostać księdzem' – dodał.
Mimo tego myśl o byciu księdzem nie dawała spokoju Willowi. Chłopak chciał założyć rodzinę, więc rozważał diakonat. Po uczestnictwie w diecezjalnym kongresie eucharystycznym i rozmowie z różnymi duchownymi postanowił jednak wstąpić w do seminarium.
Heller nie chciał rozstawać się z podnoszeniem ciężarów, więc podczas rozmowy z biskupem zapytał, czy wciąż będzie mógł uprawiać ten sport. – Biskup poparł ten pomysł, ale oczywiste jest, że jeśli nie będę się uczył lub moje życie duchowe nie będzie się rozwijać, to podnoszenie ciężarów będzie musiało odejść w zapomnienie – zastrzegł.
Kiedy Will odwiedził seminarium, okazało się, że wychowawca roku propedeutycznego jest trójboistą siłowym i ma w piwnicy siłownię z niezbędnym dla niego sprzętem. 21-latek odebrał to jako dar od Boga. Widzi także wiele podobieństw między sportem a wiarą.
- Kiedy grzech nas przyciąga, musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby z nim walczyć. Porównuję to do sztangi i grawitacji. Kiedy wchodzę na platformę do podnoszenia ciężarów, sztanga leży na ziemi, więc jeśli nic nie robię, to pozostaje na ziemi. Dzięki treningowi podnoszę sztangę z ziemi, a ona pozostaje nad ziemią tylko tak długo, jak dam radę ją utrzymać. Podobnie jest z mężczyzną próbującym walczyć z grzechem: musi podejmować ten ciągły wysiłek, wytrwałość, aby utrzymać sztangę nad ziemią, aby powstrzymać się od grzechu – tłumaczy.
We wrześniu tego roku Will rozpocznie zajęcia w seminarium, więc nie wie, co będzie dalej z podnoszeniem ciężarów. Przyznał, że jeżeli Bóg będzie chciał, aby trenował, on nie odłoży sztangi na bok.
Źródło: catholicnewsagency.com / tk
Skomentuj artykuł