Huzar
Kardynała o tym wojowniczym nazwisku (słowo "huzar" lub "husarz" pochodzi od węgierskiego "huszár" oznaczającego rozbójnika, a podobno też od łacińskiego "cursarius" czyli korsarza…) poznałem w 2002 r. we Lwowie, dokąd zawiozłem moich studentów z College of Europe z coroczną podróżą studyjną.
Zależało mi na zaznajomieniu setki młodych Europejczyków z wieloetniczną i wielowyznaniową historią tego miasta i właśnie dlatego w programie wizyty znalazły się nasze spotkania z łacińskim prymasem Ukrainy kard. Jaworskim, patriarchą prawosławnym Patriarchatu Kijowskiego Filaretem, ormiańskim ordynariuszem prawosławnym Bunatianem i właśnie greckokatolickim prymasem Ukrainy kard. Lubomyrem Huzarem. Ukraiński kocioł jeszcze nie wrzał tak jak dzisiaj, ale moi ówcześni studenci do dziś wspominają zderzenie tych czterech perspektyw (uzupełnionych symboliczną wizytą na nieistniejącym już cmentarzu żydowskim), nieodmiennie podkreślając wrażenie, jakie wywarł na nich swą opowieścią o greckokatolickich Ukraińcach kard. Huzar. Mocno już starszy pan o ciepłej, dobrej twarzy, opisywał losy Ukraińców i prześladowania grekokatolików w czasach terroru stalinowskiego, nie epatując wielkimi słowami, nie wspominając o pomście - i było to świadectwo najbardziej przejmujące właśnie przez kontrast wyważonych słów i spokojnego tonu oraz dramatyzmu relacji.
Wspomnienie tego spotkania wróciło do mnie, gdy na progu nowego pontyfikatu dowiedziałem się, że jednym z wychowawców gimnazjalnych młodego Jorge Maria Bergoglio był ks. Stefan Czmil, grekokatolik duszpasterzujący ukraińskim emigrantom w Argentynie, będący dziś kandydatem na ołtarze. Bergoglio jako nastoletni chłopak służył mu do Mszy w rycie bizantyńskim i to właśnie było jego pierwszym i, jak się okazało po latach, nieostatnim spotkaniem ze światem wschodniego chrześcijaństwa. Po latach jego biskupem pomocniczym na katedrze w Buenos Aires - także opiekującym się tamtejszymi Ukraińcami - był ks. Światosław Szewczuk, obecny następca kard. Huzara w ukraińskiej strukturze grekokatolickiej. To na jego ręce papież Franciszek wysłał telegram kondolencyjny po śmierci 31 maja 2017 r. emerytowanego już od kilku lat kard. Huzara. O zmarłym, który był następcą wielkich ukraińskich hierarchów Slipyja i Lubacziwskiego, Franciszek napisał, że był "gorliwym pasterzem", co w jego oszczędnym języku jest bodaj czy nie najwyższą pochwałą dla biskupa.
Wiem bezpośrednio od abp. Szewczuka, jak wielką wagę przywiązuje obecny papież do sytuacji na Ukrainie, zwłaszcza do sprawy grekokatolików (a zarazem i innych Kościołów wschodnich, nie tylko związanych z Rzymem), pewnie nie bez związku ze swymi doświadczeniami z czasów argentyńskich. Franciszek wielokrotnie odwoływał się w tym kontekście do pojęcia pojednania, ostro i otwarcie sprzeciwiając się postawie rewanżu i odpowiadaniu "wet za wet".
Z tym większym zakłopotaniem przeczytałem niedawną wypowiedź abp. Mokrzyckiego, niegdysiejszego sekretarza Jana Pawła II i Benedykta XVI, obecnego metropolity lwowskiego, którego wywiad opublikowany akurat w dniu śmierci kard. Huzara zawierał stwierdzenie, że póki naród ukraiński, na którym nadal ciąży grzech ludobójstwa, nie oczyści się z niego, to trudno się spodziewać, by na Ukrainie zapanował pokój. "Ukraina potrzebuje pewnej refleksji i odpowiedzenia sobie na pytanie, dlaczego tak się dzieje".
Słowa te wywołały burzę w mediach ukraińskich i niewiele pomogły wyjaśnienia arcybiskupiego sekretariatu, który uznał za konieczne oświadczyć, że "Arcybiskup Mieczysław Mokrzycki nigdy nie twierdził, jak mu się to przypisuje, jakoby wydarzenia w Donbasie, na Krymie czy gdziekolwiek indziej były karą za grzech ludobójstwa, dokonanego przez naród ukraiński na ludności polskiej na Wołyniu w 1943 roku".
Refleksja, o którą upomina się metropolita lwowski, jest potrzebna zawsze. Pamiętamy, jak bardzo nad doborem właściwych słów trudzili się polscy biskupi, budując proces pojednania polsko-niemieckiego. Abp Mokrzycki powołuje się na wspólny komunikat Konferencji Episkopatu Polski, wydany z Synodem Kościoła Greckokatolickiego i Konferencją Episkopatu Ukrainy Obrządku Łacińskiego - ale tam bardzo ważono słowa… Wiadomo -wylatują ptakiem, ale zdarza im się wracać kamieniem.
Do tego samego wspólnego dokumentu trzech Kościołów słusznie odwołał się jego współautor, ówczesny Przewodniczący KEP, dzisiaj już emerytowany abp. Michalik w związku ze śmiercią kard. Huzara. Wspominał go jako "człowieka bardzo otwartego i zainteresowanego jednością, kontaktem z Kościołem polskim, z pojednaniem. Bardzo się napracował w tej mierze jako promotor i współorganizator licznych spotkań i dokumentów, które udało się dopracować między Kościołem greckokatolickim na Ukrainie i Kościołem rzymskokatolickim w Polsce".
Warto przypomnieć, że to właśnie kardynałowie Jaworski i Huzar koncelebrowali w Pawliwce na Wołyniu Mszę św. Pojednania, na którą przybyli m.in. prezydenci Polski i Ukrainy. Spotykali się też na lwowskim Cmentarzu Orląt, będącym przecież wielokrotnie przedmiotem konfliktów polsko-ukraińskich. Obaj hierarchowie dawali wielokrotnie dowody swej otwartości na dialog i pojednanie i zarazem tak potrzebnego spokoju w opisie naszej wspólnej historii.
Mam głębokie przekonanie, że kard. Huzar może zarówno Ukraińcom, jak i Polakom służyć za patrona naszego pojednania i że taki właśnie patronat bardzo spodobałby się papieżowi Franciszkowi. Na Ukrainie mamy do czynienia z Franciszkowym "szpitalem polowym" i każdy, kto tam opatruje poranionych teraźniejszością lub historią, musi z wielkim wyczuciem pochylać się nad ranami. Jak Huzar.
* * *
"W kręgu Franciszka" to nowy cykl felietonów autorstwa Piotra Nowiny-Konopki. Kolejne części tylko na DEON.pl
Moje 3-letnie ambasadorowanie przy Watykanie było niespodziewanym przywilejem i okazją do codziennego śledzenia niezwykłego pontyfikatu sprawowanego przez jezuitę "z drugiego końca świata". Niemal każdego dnia patrzyłem na zwierzchnika Kościoła, który postanowił pozostać "zwykłym człowiekiem", jak każdy z nas. Od 13 marca 2013 roku Franciszek zaskakuje, a nawet szokuje, wciąż przecież gromadząc wokół siebie osoby i grupy znajdujące w nim inspirację, autorytet i wzór pasterza na nowe czasy. Chcę Państwu o tym opowiadać w sposób w miarę możności regularny, odwołując się do słów Papieża i pokazując ludzi, o których można powiedzieć, że znalazły się "w kręgu Franciszka". Stąd nadtytuł mojej pisaniny.
* * *
Piotr Nowina-Konopka - działacz katolicki, w latach 1980-1989 w opozycji demokratycznej, w latach 1991-2001 poseł, kilkukrotny minister, negocjator członkostwa RP w UE, przewodniczący Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, były ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, obecnie na emeryturze.
Skomentuj artykuł