O gaśnicach w pogotowiu i ślimaku upartym, czyli Strefa Zero 2018
Jednak, choć już "na zimno", bo z parogodzinnym dystansem, to tłucze się we mnie pytanie Jezusa: "Coś wyszedł oglądać? "Coś wyszedł zobaczyć? Trzcinę? Człowieka w miękkich szatach? Proroka?"
Po "Strefie Zero" już pierwsze emocje opadły, choć w głowie myśli, wrażeń i wspomnień całe mnóstwo. I z pewnością będą one wracać długi czas utrwalone przez zdjęcia, zapiski, z czasem przez odsłuchiwane ponownie konferencje.
Wyszedłem - wyjechałem 500 km od domu, by zobaczyć, doświadczyć i zrozumieć zżerające jaworzańską Wspólnotę Metanoia pragnienie jedności: w modlitwie, w dzieleniu się wiarą oraz chrzcielną i pozachrzcielną radością, w byciu razem przed Przenajświętszym.
Zobaczyłem i słuchałem Proroczych: dr Mary Healy (przewodniczącą Doktrynalnej Komisji ds. Międzynarodowej Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej w Rzymie, członkini Papieskiej Komisji Biblijnej), Jeffa Eggersa (Dyrektora Domu Modlitwy w Arroyo Grande w Kalifornii, posługującego szczególnie w charyzmacie proroctwa, należącego do wspólnoty ewangelikalnych chrześcijan), Wesa Martina (pastora i nauczyciela w kościele Grace Church w St. Louis w USA), Macieja Wolskiego (z Fundacji 24/7), Karola Sobczyka (lidera Wspólnoty Głos na Pustyni z Krakowa, członka Sekretariatu ds. Nowej Ewangelizacji Archidiecezji Krakowskiej), Krzysztofa Demczuka (lidera Wspólnoty Metanoia), ks. Andrzeja Nackowskiego (skromnego, "niewidocznego", a mocarnego zwiastuna Bożego słowa w duchu Eliasza) oraz Łukasza Naumana (niezmordowanego tłumacza, który - jak słusznie zauważył Wes Martin - "wygłosił na «Strefie Zero» najwięcej konferencji").
(fot. Strefa Zero)
Zobaczyłem i słuchałem Trzcin Szarpanych i Nadłamanych grzechem i bólem bezradności w Noc Konfesjonałów, które Chrystus do Serca tulił, poharatane bandażował i olejem miłosierdzia obmywał. I nic nie było dla mnie ważniejsze niż to: żadne uwielbienie, żadne zwiastowanie słowa, żadne "Amen". Nie ma bowiem nic cenniejszego niż Pachnące Owce Swoim Pasterzem, bo takie właśnie - namaszczone, zaopiekowane i wreszcie nakarmione są w stanie przejść Bramę, która On jest.
"Mądrość stół zastawiła obficie i na święto zaprosiła swój lud". I choć, przy nim nie wszystkim udało się być, to Pan jak to Pan - kiedyś przez Dwunastu łamał chleb i nakarmił tysiące, teraz to zrobił przez pięciu dla ponad tysiąca. Zobaczyłem też całe rzesze Sług Pańskich: na scenie, za sceną, przed sceną, w przejściach, wejściach, wyjściach, z bułkami, herbatami, kawami, wodami, z aparatami, kamerami, za konsolami, w recepcji, w holu... wszędzie. Nierozpoznawalni (poza Bratem Danielem, bo jego ewangeliczny entuzjazm i gołębie serce zna już chyba cały świat), a przecież bez nich nic by nie było, co było.
A było to Wielkie Święto Pentekostalnego - to znaczy odważnego, niemilczącego, niepogrążonego w traumach fałszywych i absurdalnych oskarżeń o zwiedzenie, ale przenikniętego Duchem Świętym Kościoła, Oblubienicy Baranka, który usłyszał: "Przez wszystkie wieki Kościoła, Duch Święty ciągle wzbudzał nowe ruchy, które zakłócały to, co funkcjonowało wcześniej, które zakłócały stagnację i poczucie bezpieczeństwa w tym, co już w Kościele istnieje, i przez to poruszenie Ducha Świętego Bóg wnosił życie do tego, co zdawało się już skostniałą strukturą. Przez XX wieków Kościoła Bóg wzbudzał ruchy apostolskie, aby wnosiły odnowę i kontynuowały misję powierzoną nam przez Chrystusa, aby zanieść ewangelię, aż po krańce ziemi" (kar. J. Ratzinger, "Nowe porywy Ducha").
(fot. Strefa Zero)
(fot. Strefa Zero)
(fot. Strefa Zero)
To był również Dzień Wspólnoty Wspólnot, gdzie polski charyzmatyzm - ten nieskiśnięty ani przez własną "wyjątkowość i samowystarczalność", ani przez zachowawczość gwarantującą jako taki "święty spokój" oraz przez inne stopery - stanął w jedności przed Tym, który jest Jeden.
"Duch Święty działa, nie zatrzymasz tego. Mój znajomy franciszkanin miał rację. Nie da się ugasić tego pożaru" - napisał kilka dni temu Marcin Jakimowicz. Wiem, że "gaśnice" są w pogotowiu, a "wodne kurtyny" w pełnej gotowości, ale tego "pożaru" ujarzmić się nie da.
(fot. Strefa Zero)
(fot. Strefa Zero)
(fot. Strefa Zero)
Przed hotelem, w którym nocowałem, do głównej ulicy prowadzą ogromne schody, po których wspinał się ślimak. Był dopiero na drugim podstopniu, przed nim jeszcze czterdzieści dziewięć, i nie zamierzał rezygnować...
(fot. ks. Tomasz Szałanda)
Bóg kocha tłusty bit i tradycyjne książeczki >>
(fot. ks. Tomasz Szałanda)
Myślę, że taka jest droga i Pentekostalnych, i ku jedności. Idziemy uparcie jak ten ślimak, ale to też dzięki Strefie Zero idziemy.
ks. dr hab. Tomasz Szałanda - kapłan archidiecezji warmińskiej, wykładał homiletykę w WSD w Elblągu i Pieniężnie, autor kilku książek i kilkudziesięciu artykułów z zakresu demonologii, mariologii i homiletyki. Od 2000 r. proboszcz parafii w Stawigudzie
Skomentuj artykuł