Dlaczego wygrała właśnie ona?
Wczorajsze wybory w Chile niespodzianki nie przyniosły. Wygrała zdecydowanie, tak jak to można było przewidzieć, kandydatka opozycji Michelle Bachelet. Warto zapytać, dlaczego przegrała koalicja rządząca, która szczyci się wieloma osiągnięciami. Jakich reform domaga się społeczeństwo tego najstabilniejszego państwa w regionie?
W przeprowadzonej w niedzielę drugiej turze wyborów prezydenckich w Chile wygrała Michelle Bachelet. Zdobyła 62% głosów. Tym samym obejmie ponownie ten urząd, po czteroletniej przerwie. Bachelet jest liderką szerokiej centrolewicowej koalicji, którą tworzyły wspólnie między innymi Demokracja Chrześcijańska i Partia Komunistyczna, co jest historycznym precedensem. Wygrała zdecydowaną przewagą z kandydatką prawicowej koalicji rządzącej Evelyn Matthei, która chciała zapewnić kontynuację rządów prezydenta Sebastiana Piñery (konstytucja chilijska nie pozwala odchodzącemu prezydentowi ubiegać się ponownie o urząd, musi mieć co najmniej jednokadencyjną przerwę).
Jak to się stało, że przegrała koalicja, która zapewniła znaczny rozwój tego kraju? Wskaźniki makroekonomiczne są niezwykle korzystne: wzrost gospodarczy ponad 5%, bezrobocie spadło do historycznie niskiego poziomu 5,7%, osiągając prawie pełne zatrudnienie w gospodarce. Boom gospodarczy sprawił, że do Chile przyjeżdża coraz więcej obcokrajowców z biedniejszych państw Ameryki Południowej: z Peru, Boliwii, Kolumbii, Haiti, Dominikany. Czyżby więc Chilijczycy nie doceniali tego, co mają?
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jeszcze jeden wskaźnik, który chyba najbardziej wpłynął na przebieg tych wyborów: rozwarstwienie społeczne. Chile, mimo sukcesu gospodarczego, jest jednym z najbardziej rozwarstwionych państw na świecie. Wystarczy wskazać, że 1% obywateli zgarnia 30% dochodów wytwarzanych w kraju. Kilka najbogatszych rodzin stanowiących 0.01% społeczeństwa ma w swoich rękach 10% dóbr materialnych Chile. Tymczasem nadal 14% żyje w ubóstwie, co oznacza, że wiele osób pomimo tego, że pracę posiadają, nie mają wystarczających środków do godnego życia.
Rozwarstwienie i nierówności wyrażają się nie tylko w dochodach. Służba zdrowia to kolejny punkt zapalny. Ci, którzy mają na to środki, leczą się w znakomitych klinikach prywatnych znanych w całej Ameryce Łacińskiej ze swojego wysokiego poziomu. Natomiast ci, którzy nie mają tyle szczęścia, muszą się tłoczyć w szpitalach publicznych o kiepskiej renomie i fatalnych warunkach.
W czasie tej kampanii wyborczej najistotniejszym tematem była edukacja. To bowiem ona sprawia, że status społeczny jest przenoszony z pokolenia na pokolenie: biedni nadal są biedni, a bogaci mają zapewnioną w miarę spokojną przyszłość. Według danych statystycznych na 100 dzieci pochodzących z 20% najbiedniejszych rodzin, mniej niż 9 z nich uzyskuje na egzaminach wyniki wśród 20% najlepszych. W porównaniu, ze 100 dzieci z 20% najbogatszych rodzin osiągają ten rezultat 42 osoby. Edukacja uniwersytecka jest odpłatna również na uczelniach państwowych, a czesne na wielu kierunkach przekracza równowartość płacy minimalnej. Szkoły publiczne są dużo słabsze niż drogie szkoły prywatne, co wyraźnie widać analizując rezultaty tutejszej matury. Poziom wykształcenia zależy od pieniędzy, jakie dana rodzina może przeznaczyć na edukację.
Bachelet w swojej kampanii nacisk położyła właśnie na walkę z rozwarstwieniem i nierównością społeczną. Proponuje głębokie reformy w szkolnictwie, służbie zdrowia, systemie podatkowym. To właśnie zapewniło jej sukces wyborczy.
Dla osób, które na nią głosowały jest ona nadzieją na większą sprawiedliwość społeczną i równość szans w tym tak posegregowanym społeczeństwie. Domagają się zmian radykalnych, które obiecała kandydatka. Ci, którzy głosowali na jej oponentkę Evelyn Matthei, reprezentującą partię rządzącą, boją się, że Bachelet zaprzepaści to wszystko, co do tej pory zostało w Chile wypracowane. Jest też trzecia grupa - najliczniejsza. To ci, którzy w niedzielę z różnych przyczyn nie poszli głosować. Prawie 60% uprawnionych do głosowania. Swoją absencją przy urnach wyrażają zniechęcenie dla całej klasy rządzącej. Nie ufają żadnej ze stron tej walki. Wielu wskazuje, że Bachelet już miała swoje cztery lata na urzędzie prezydenckim i nie zdołała zrealizować swojego programu.
Ponownie wybrana pani prezydent stoi obecnie przed nie lada wyzwaniem: musi udowodnić, że głębokie reformy społeczne, nie zaburzające jednocześnie rozwoju gospodarczego, są możliwe. Ma na to niewiele czasu. Jeżeli się jej to nie uda, to za kilkanaście miesięcy znów będziemy świadkami ogromnych demonstracji niezadowolonego społeczeństwa.
Z Chile Wojciech Bojanowski SJ
Skomentuj artykuł