Reforma PIP uderzy w wielu pracowników. "Kwestia być albo nie być w Polsce"
Od 1 stycznia 2026 r. Państwowa Inspekcja Pracy może otrzymać prawo do przekształcania umów cywilnoprawnych w umowy o pracę. Choć celem reformy jest walka z nadużyciami i wzmocnienie ochrony pracowników, eksperci ostrzegają, że jej skutki mogą być szczególnie dotkliwe dla cudzoziemców pracujących w Polsce.
Nowe kompetencje Państwowej Inspekcji Pracy
Projekt nowelizacji ustawy o Państwowa Inspekcja Pracy, przygotowany przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, zakłada możliwość administracyjnego przekształcania umów o dzieło, umów-zleceń oraz kontraktów B2B w umowy o pracę. Uprawnienie to miałoby przysługiwać okręgowym inspektorom pracy w przypadku stwierdzenia, że dana współpraca spełnia cechy stosunku pracy.
Resort argumentuje, że zmiany nie naruszają swobody działalności gospodarczej, lecz doprecyzowują procedury reagowania na nadużycia, które od lat funkcjonują na rynku pracy.
Spór wokół reformy
Planowane przepisy od tygodni budzą silne emocje. Przeciwko nim występują środowiska przedsiębiorców, natomiast związki zawodowe widzą w reformie szansę na realną poprawę sytuacji zatrudnionych. Krytyczne uwagi zgłosiło również Rządowe Centrum Legislacji, wskazując na możliwe naruszenie konstytucyjnych zasad wolności działalności gospodarczej oraz wyboru formy zatrudnienia.
Ministerstwo odpiera te zarzuty, podkreślając, że skala zastępowania etatów umowami cywilnoprawnymi wymaga zdecydowanej reakcji państwa.
Wyższe koszty i presja na automatyzację
Eksperci rynku pracy zwracają uwagę, że skutki reformy nie ograniczą się wyłącznie do poprawy sytuacji pracowników. – Z perspektywy pracodawcy skutki mogą być dość złożone – ocenia Artur Kornatowski, Legal & Administrative Manager w Smart Solutions HR.
W jego opinii najbardziej narażone są branże, które przez lata opierały się na modelu quasi-etatu, takie jak IT, logistyka, budownictwo, handel detaliczny czy ochrona. Ograniczenie stosowania zleceń i B2B może przełożyć się na wzrost kosztów pracy, redukcję liczby współpracowników oraz przyspieszenie procesów automatyzacji.
Etat nie dla wszystkich będzie korzyścią
Dla wielu pracowników przejście na umowę o pracę oznacza większą stabilność, pełne ubezpieczenie społeczne, prawo do urlopu i świadczeń chorobowych. Nawet jeśli wiąże się to z niższym wynagrodzeniem netto, wzrost ochrony prawnej bywa postrzegany jako realna poprawa sytuacji zawodowej.
Jednak nie każda grupa odczuje reformę w ten sam sposób.
Cudzoziemcy w szczególnie trudnej sytuacji
Najpoważniejsze konsekwencje zmian mogą dotknąć cudzoziemców pracujących w Polsce, którzy często są zatrudniani na podstawie umów-zleceń lub kontraktów B2B. Ich prawo do pracy i pobytu jest bowiem ściśle powiązane z warunkami wskazanymi w zezwoleniach i decyzjach administracyjnych – w tym z rodzajem umowy.
– Dla Polaka decyzja PIP to głównie zmiana tytułu ubezpieczenia. Dla cudzoziemca może to być kwestia "być albo nie być" w Polsce – podkreśla Artur Kornatowski.
Jak wyjaśnia ekspert, administracyjne przekształcenie umowy powoduje natychmiastową niespójność między stanem faktycznym a dokumentami legalizującymi pracę. Do czasu uzyskania nowego zezwolenia dalsze wykonywanie pracy staje się nielegalne.
Ryzyko paraliżu i wyjazdów z Polski
Proces uzyskania nowego dokumentu może trwać tygodnie, a nawet miesiące. W tym czasie cudzoziemiec powinien zaprzestać pracy, co oznacza brak dochodów i niepewność co do przyszłości. Dla firm zatrudniających większą liczbę obcokrajowców oznacza to ryzyko przestojów i realnych strat finansowych.


Skomentuj artykuł