Święty odpoczynek?
Lubię czytać rozsądne teksty Konrada Sawickiego i nie pamiętam sytuacji, w której mielibyśmy powód do sporu. Konrad nie prowokuje, nie atakuje, spokojnie wyjaśnia swoje stanowisko, powoli i systematycznie pracując na miano publicysty opiniotwórczego (choćby z racji ilości cytowań). Trafił mu się jednak felieton pełen irytacji, mówiąc językiem autora. Wkurzył się (językiem moim) na wyścig wydawców tygodników, którzy już w niedzielę serwują nam okładki poniedziałkowych numerów, konfliktami i złymi emocjami psując atmosferę dnia świętego. Przypadkiem trafił w moje refleksje na temat niedzieli.
W "Gazecie Wyborczej" z 21 kwietnia br. pisze: "Niedziela dniem świętym jest nie tylko dla ludzi wierzących. Wielu z nas chce wtedy się zatrzymać, pomyśleć, spotkać z bliskimi, pooddychać czystym powietrzem i wziąć cały ten tygodniowy pęd w nawias." Dzień świąteczny jest wolny od pracy po to, aby zjeść obiad w gronie rodziny, iść na spacer. Czas "odpoczynku, modlitwy, rekreacji i nadrabiania kulturalnych zaległości" zostaje zbrukany zalewem sensacji konfliktotwórczych treści wylewających się z Internetu, angażujących odbiorców w to, co w wydaniu papierowym dostaną dopiero w poniedziałek. Sawicki używa mocnych, dosadnych określeń: "zabijamy […] niedzielę rozumianą jako przestrzeń otwartą na elementy pozytywne: rozwój osobisty, pogłębianie relacji czy odpoczynek psychiczny"; "wkrada się […] demon złych emocji." Jak to działa? Wszystkie ważniejsze, dodam - konkurujące ze sobą - tytuły chcą się wykazać w wigilię debiutu numeru. We wczesnych godzinach popołudniowych wrzucają nową okładkę i spis treści, uruchamiając medialną reakcję. Komentarze kwitną w serwisach społecznościowych, a kto pozostaje off-line, ryzykuje wypadnięcie z obiegu. Dzienniki czujnie zbierają wyraziste komentarze; nakręcony hejtem i lajkami temat "podchwytują portale, eksponując najbardziej szokujące treści." Niedziela staje się spiralą medialnej nawalanki. Jedni mogą od tego uciec, inni, z racji zawodu - nie.
Co do tego, zgoda. Mam jednak nieodparte wrażenie, że Konrad miesza święto w sensie religijnym ze świętem świeckim. Sylwester i urodziny to też świętowanie, lecz poza nazwą nie mają nic wspólnego z sacrum. Weekend, wakacje, ferie lub urlop to rodzaj świeckiego odpoczynku, różni się jednak od niedzieli chrześcijan. Rozumiem, że adresatami są głównie ludzie będący z dala od Kościoła. Puentą jest apel autora do wydawców o to, by "dla dobra tego społeczeństwa" zawarli "dżentelmeńską umowę o szanowaniu niedzieli." Wezwanie raczej nierealistyczne, bo wydawcy mają gdzieś dobro anonimowego społeczeństwa, wspólnoty z definicji nie budzącej emocji (te są przypisane do wspólnoty narodowej, np. miłość ojczyzny), a demony "złych emocji" są na ich usługach. Zarabiają na nich, taki biznes.
Brakuje mi tu klarownego rozróżnienia sensów, ponieważ niewierzący i wierzący mają różne motywacje do troski o jakość niedzieli. Skąd to wiem? Miesiąc temu CBOS opublikował komunikat z badań pt. "Sfery sacrum i profanum w życiu społecznym", przyglądając się naszemu stosunkowi do piątków wolnych od jedzenia mięsa, hucznych zabaw w okresie Wielkiego Postu, świętowania niedzieli itd.. Wynika z niego, że od 2002 roku znacznie wzrosła aprobata dla pracy zarobkowej w niedzielę, zakupów w tym dniu, sprzątania i remontów oraz wielu czynności fatalnie wpływających na sferę duchową. Co prawda trend został nieco zahamowany w stosunku do 2010 roku, ale w porównaniu z 2002 spadek jest bardzo wyraźny. Około jedna trzecia Polaków nie ma nic przeciwko porządkom i remontom w niedzielę. Dezaprobata pozostałych wynika jednak - co ważne - w dużej mierze z wartości, jaka jest "święty spokój", a nie z pobudek chrześcijańskich.
Jak czytamy w raporcie: "Generalnie zmienia się postrzeganie niedzieli. Coraz rzadziej traktowana jest ona jako dzień świąteczny, a coraz częściej jako dzień odpoczynku."Odpoczynek i święto nie są tym samym!
Niedziela odrywa się od pierwotnego, głębokiego sensu, zamieniając w pragmatyczny, miły rytuał, który Sawicki trafnie oddał w tekście. Dlatego lepiej pisać, uwzględniając ten fakt. Dwutorowo:
1. o niedzieli w duchu sacrum, uczulając wierzących katolików na ich zachowanie w sieci w tym dniu: co komentują, w jaki sposób, z jakim poziomem agresji; czy zwycięstwo w dyspucie osiągają dobrem, czy może złem; jak znoszą porażki i upokorzenia, o ile zbliża ich to do bycia na obraz i podobieństwo Boga itd.;
2. o dniu wolnym pragmatycznie, pokazując konkretne szkody, jakie powoduje zabagniona przez media niedziela, która staje się dniem straconym z punktu widzenia jakości rekreacji i zdrowia, odporności na stres, relacji z najbliższymi, wydajności w pracy; zysków i strat.
Konrad pisze: "Pamiętaj, abyś dzień święty święcił - to chrześcijańskie przykazanie z powodzeniem można rozszerzyć na przestrzeń świecką." No nie wiem… Jest odwrotnie: sfera świecka z powodzeniem rozszerza swój styl życia na etos chrześcijan.
Na praktyki wydawców nie mamy wpływu, ale co z tego? Nikt nam nie mówił: bądźcie świadkami wiary dla tych, którzy szanują wasze zwyczaje. Mamy pod górkę, dlatego wiara to frajda i przygoda. Wymaga charakteru, siły i samodyscypliny. Nonkonformizmu. A że czasem człowiek się wkurza na ten świat? Czasem musi, bo się udusi, byle bez agresji. Z szacunkiem.
Skomentuj artykuł