Macierewicz wygrywa z WSI po sześciu latach
Po trwającym bez mała sześć lat postępowaniu prokuratura przyznała, że nie było nieprawidłowości przy tworzeniu raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
- Tę sprawę prowadzono wyłącznie dla osiągnięcia celów politycznych. Tylko po to, by "dorżnąć watahę", jak to określił w 2007 r. minister Radosław Sikorski - mówi Piotr Bączek, członek komisji weryfikacyjnej WSI.
W poniedziałek Prokuratura Apelacyjna w Warszawie uzasadniła umorzenie trwającego od 2007 r. śledztwa przeciwko b. szefowi komisji weryfikacyjnej Antoniemu Macierewiczowi brakiem znamion czynu zabronionego. Przyznała tym samym, że nie doszło do niedopełnienia obowiązków przy tworzeniu raportu z weryfikacji WSI ani nie poświadczono w nim nieprawdy.
Oskarżający Macierewicza b. żołnierze WSI próbowali mu zarzucić m.in. to, że nierzetelnie weryfikował prawdziwość danych zebranych w toku likwidacji WSI, zamieszczając w raporcie informacje pochodzące z niewiarygodnych źródeł. Sam Macierewicz przez cały czas trwania postępowania powtarzał i dowodził, że wszystkie zarzuty skierowane przeciwko niemu są bzdurami wyssanymi z palca.
Dla Piotra Bączka, członka komisji weryfikacyjnej WSI, umorzenie śledztwa nie jest zaskoczeniem. Dziwi się, że w ogóle zostało ono wszczęte.
Skomentuj artykuł