Bolton ostrzegł Rosję przed ingerencją w wybory w USA
Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton oświadczył, że podczas czwartkowych rozmów w Genewie ostrzegł wysłannika Rosji Nikołaja Patruszewa przed ingerowaniem w tegoroczne wybory w Stanach Zjednoczonych.
"Wyraziłem się jasno, że nie będziemy tolerować ingerowania (w wybory) w 2018 roku i że jesteśmy gotowi, by podjąć niezbędne kroki, aby temu zapobiec" - powiedział Bolton na konferencji prasowej. Przekazał również, że po ponad pięciogodzinnych rozmowach z Patruszewem, sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Rosji, "mogliśmy mieć wspólne oświadczenie", ale strona amerykańska uznała, iż "ważne jest podniesienie kwestii ingerencji w wybory (...)".
Według doradcy prezydenta USA strony rozmawiały również na temat wycofania się irańskich oddziałów z Syrii. "Naszym celem jest, aby wszystkie siły irańskie wróciły do Iranu (...) I rozmawialiśmy o różnych sposobach, w jaki można to osiągnąć (...)" - przekazał.
Bolton potwierdził też zamiar wprowadzenia przez Waszyngton sankcji na Teheran po opuszczeniu przez USA w maju międzynarodowego porozumienia nuklearnego z Iranem. "Sankcje z powrotem wchodzą w życie, to jest jasne" - oznajmił.
Brak wspólnego oświadczenia po rozmowach Patruszew uzasadnił tym, iż strona amerykańska chciała wspomnieć w nim o ingerencji Rosji w amerykańskie wybory. Przedstawiciel Kremla oświadczył jednak, że osiągnięto porozumienie, by "ponownie otworzyć" kanały komunikacyjne między amerykańskimi i rosyjskimi ministerstwami obrony, spraw zagranicznych i szefami sztabów generalnych armii.
Wśród tematów poruszonych w rozmowach z doradcą prezydenta USA Patruszew wymienił m.in. Syrię, Ukrainę, cyberbezpieczeństwo oraz sprawy nuklearne. Przekazał, że Bolton nie sformułował żadnych oskarżeń pod adresem Rosji.
Wysłannik Kremla zaprosił przedstawicieli Białego Domu do Moskwy lub innego rosyjskiego miasta na nowe rozmowy. Podkreślił jednak, że nie wyznaczono terminu kolejnego spotkania z Boltonem.
Czwartkowe spotkanie Boltona z Patruszewem jest pierwszym na tak wysokim szczeblu między reprezentantami Waszyngtonu i Moskwy od lipcowego szczytu w Helsinkach z udziałem Trumpem i rosyjskiego przywódcy Władimira Putina.
W fińskiej stolicy Trump powiedział, że nie widzi żadnego powodu, by wierzyć, iż Rosja ingerowała w przebieg wyborów w 2016 roku na jego korzyść, wbrew wnioskom przedstawionym mu przez amerykańskie służby. Podkreślił, że Putin "niezwykle mocno" odpierał te zarzuty. Pytany, komu wierzy w sprawie Russiagate: FBI czy Putinowi, powiedział, że ma powody, by wierzyć obu stronom. Następnego dnia wycofał się z tego stwierdzenia.
Stany Zjednoczone nałożyły szereg sankcji gospodarczych wobec Rosji za ingerowanie w kampanię wyborczą przed prezydenckimi wyborami w 2016 w USA. Moskwa odrzuca te zarzuty.
Skomentuj artykuł