"Teraz musi zapanować porządek, spokój i zgoda. Nasz kraj tego potrzebuje. Potrzeba zgody, jedności, szczerego zaangażowania we wspólne sprawy, musimy załagodzić podziały" - powiedział szef państwa francuskiej telewizji BFM podczas wizyty w Czadzie.
W nawiązaniu do ostatnich ekscesów podczas protestów Macron podkreślił, że "oczywiste jest", że spotkają się one z "najsurowszą odpowiedzią ze strony wymiaru sprawiedliwości".
Z kolei premier Philippe w zamieszczonym w niedzielę na swoim koncie na Twitterze wpisie potępił "pozorowane ścięcie głowy szefa państwa (...), bezprecedensową przemoc wobec policji (...), antysemickie akty w samym centrum Paryża".
Dzień wcześniej, w szóstą sobotę z rzędu przez Francję przetoczyły się protesty "żółtych kamizelek", ale już nie na tak masową skalę, jak w poprzednich tygodniach.
W Paryżu na Polach Elizejskich policjanci na motocyklach zostali zaatakowani przez manifestantów, którzy obrzucili ich kostkami brukowymi.
W sobotę rano na Montmartrze około dwudziestu demonstrantów śpiewało piosenki kontrowersyjnego francuskiego komika Dieudonne, skazanego w 2017 roku za antysemicką wypowiedź. Dieudonne to propagator gestu "quenelle", czyli odwróconego nazistowskiego pozdrowienia. Dieudonne twierdzi, że "quenelle" jest gestem sprzeciwu wobec establishmentu.
W piątkową noc podczas protestu "żółtych kamizelek" w Angouleme, stolicy regionu Nowa Akwitania, ścięto głowę kukle symbolizującej prezydenta Macrona.
"Nie ma mowy o trywializowaniu takich działań, które muszą być przedmiotem jednomyślnego potępienia i sankcji karnych" - podkreślił w swoim przesłaniu francuski premier.
Mobilizacja "żółtych kamizelek" przed świętami Bożego Narodzenia spadła prawie o połowę w porównaniu do poprzedniego tygodnia, kiedy ok. 40 tys. osób uczestniczyło w różnych wiecach, marszach, blokadach dróg i blokadach na granicach; czasami dochodziło to starć.
W Paryżu prefektura obliczyła, że manifestowało ok. 2 tys. osób, podczas gdy w poprzednią sobotę prawie 4 tys. Zatrzymano 142 osoby.
Skomentuj artykuł